Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich mediów chowanie

Obrazek użytkownika PiotrCybulski
Kraj

Media coraz częściej narzekają na polską politykę. Można usłyszeć utyskiwanie (nie mylić z uTUSKowaniem), że jej poziom coraz niższy, język coraz biedniejszy a jej przedstawiciele coraz bardziej mizerni. Tak w swej osobowości przezroczyści, że aż miana polityka niegodni. I wcale nie zamierzam bronić tu polityków, bo oceny te są w większości słuszne. Tylko że media oskarżając polską politykę o niski poziom zapominają dodać, że o ten niski poziom same się postarały.

Gdy w Polsce jeszcze komuś chciało się uprawiać politykę i coś jeszcze robić a komuś innemu polityka pomieszała się jedynie z zabiegami wizerunkowymi, to media natychmiast rzuciły się na tych drugich by ich gloryfikować i ogłaszać nowoczesnymi. Nikt nie mówił, że tych drugich po prostu łatwiej było pokazywać, bo w przypadku tych pierwszych trzeba by się namęczyć wiele, wytłumaczyć, wyjaśnić, z tym jest przecież dużo roboty a i kompetencje trzeba mieć. Poza tym takie tłumaczenie z politycznego na ludzki to zajęcie czasochłonne a teraz czas jest w cenie i nie będą go media marnować na jakieś zbyteczne zabiegi by cokolwiek obywatel mógł zrozumieć. Obywatel który rozumie jest obywatelem wymagającym.

Media więc same spuściły psy ze smyczy (wcześniej je na siebie napuszczając), by później w całej swej hipokryzji narzekać, że teraz tamci to skaczą sobie do gardeł a towarzyszy temu straszne ujadanie i szczekanie, aż uszy od tego puchną. Zupełnie jak ktoś, kto w towarzystwie “zepsuje powietrze” za przeproszeniem, by za chwilę narzekać na to jak cuchnie i szukać winnego wszędzie, tylko nie w sobie.

Czym się dziś media żywią? Przedstawianiem dokonań rządu? Propozycjami opozycji? Opinią społeczeństwa? Nie, zajmują się iskrami, krwią i opisywaniem konfliktu. Nawet gdy go nie ma to potrafią go językowo wywołać. Np. ostatnio przeczytałem o “ataku PiS na internet”. Nigdy bym się nie spodziewał, że zarejestrowanie się na Twitterze czy zalogowanie na Salon24 jest atakiem. Niedługo gdy któryś z polityków PiS pójdzie za potrzebą to media opiszą to jako “atak na rezerwuar”?. Trzeba albo z koniem na głowy się zamienić albo mieć głowę pełną złych intencji.

Bo wcale nie wynika to z ubogiego słownictwa, raczej z tego że słowo “atak” lepiej się sprzeda od słowa “logowanie”. W słowie atak jest krew, której obecne media potrzebują. A Kaczyński jak wyrazi swoją opinię o rządzie Tuska to nie ocenia, nie krytykuje, on po prostu… tak, zgadliście Państwo. On ATAKUJE. I tak nastąpiło przewartościowanie pewnych pojęć, choćby słowo “weto” teraz oznacza “blokowanie” a nawet “przeszkadzanie”, za czasów Kwaśniewskiego weto jakoś było tylko wetem, czyli normalnym demokratycznym narzędziem do zachowania równowagi w obszarze rządzenia.

A w poprzednim felietonie pisałem o tym, że co włączymy TVN24 to albo właśnie wypowiada się Palikot albo właśnie zapowiadają, że wieczorem będzie się wypowiadał. Podobnie rzecz ma się z Niesiołowski, chociaż Platforma ma całą rzeszę mądrzejszych, przystojniejszych i przystępniejszych w odbiorze parlamentarzystów. Ale to się nie sprzedaje, trzeba więc na siłę wciskać coś co będzie nośne, głośne i łatwe w odbiorze. Czyli prymitywne odzywki i najlepiej inwektywy – w tym Niesiołowski i Palikot grają pierwsze skrzypce i to na Stradivariusach.

Wiadomo, że Niesiołowski nic sensownego nie powie, ale za to obrazi kogoś z PiS. A nasza kamera natychmiast będzie w pobliżu kogoś kto zostanie obrażony i umożliwi mu natychmiastową ripostę. Oczywiście Niesiołowskiemu damy możliwość riposty na ripostę, tamtemu ripostę riposty na ripostę i tak się toczy nasza polska polityka w której nigdy nie wiadomo, czy to co powiedziano przed chwilą jest czymś nowym czy też ripostą na coś co powiedziano wczoraj.

A media napuszczają polityków na siebie, sprowadzają do roli prymitywnych gladiatorów, po czym narzekają że tyle agresji, krwi tyle i skrycie zacierają rączki, sprawdzając jak tam słupki oglądalności czy poczytności. Swoim widzom czy czytelnikom rzucają jak ochłapy jakieś niskich lotów treści zastępcze, wmawiają że to jest teraz istotne a nie jakieś tam nudne plany reformy kraju. Tusk mówi ładnie to mówi ważne rzeczy, Kaczyński trochę mlaska więc nie mówi nic istotnego. Poza tym tego kraju i tak się nie da naprawić więc po co się tym interesować. Wszyscy już ręką na nas machnęli, od naszych polityków aż po sojuszników w postaci USA, którzy ani tarczy nie dadzą ani wiz nie zniosą. I tak wszyscy są zadowoleni. Media nie muszą się wysilać, widzowie nie muszą zbyt wiele myśleć, politycy nie muszą się zajmować krajem, wystarczy że zajmują się sobą. Po co interesować się jakimiś dziurami budżetowymi? To się zatka kredytem, niech się przyszłe ekipy i pokolenia martwią. Ważniejsze co Palikot dziś przyniesie do studia albo jakiego dziś słowa brzydkiego użyje i kogo obrazi.

Wczoraj zresztą w programie “24 godziny” na TVN24 Eryk Mistewicz zupełnie spokojnie mówił o polityce jak o wizerunku i marketingu a nie obszarze w którym buduje się wielkie projekty polityczne, w którym zmienia się kraj, naprawia, unowocześnia. A jeśli już gdzieś pojawi się coś stricte politycznego to natychmiast trzeba to sprzedać, wyznaczyć tego cenę, koniecznie znaleźć na to kupca. Marketing zamiast pomóc politykom dotrzeć do wyborców z przejrzystymi planami politycznymi, stał się celem samym w sobie, wyeliminował politykę sam się nią stając, grą pozorów działania, zupełnie jak reklama leśnego zapachu do auta a nie trud kierowania niespełna 40-milionowym państwem w samym sercu Europy.

A dziś ktoś rano wykrzyknął: STOP politykom w mediach. Idea tyleż słuszna co będąca marzeniem ściętej głowy. Polityk marny ale kontrowersyjny jest kurą znoszącą złote jajka. Nawet jeśli to śmierdzące zbuki to zawsze zapach można pominąć, ważne że to złoto. Dlatego zamiast rzeczowych ludzi na ekranie, znających się na sprawie, mających wizję przyszłości, zapraszani są przed kamery tylko ci, którzy dadzą strumień krwi i napędzą ten kołowrotek dla tego bezmyślnego chomiczka jakim stały się teraz polskie media.

Piotr Cybulski

Brak głosów