ZABIĆ "JEŻA" - część 3

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci
Historia

Najpełniejszą relację dotyczącą okoliczności związanych z akcją na więzienie w Mławie, jak też z odwrotu partyzantów, pozostawił Konstanty Nachtygal, były członek tajnej organizacji dywersyjnej K.7, założonej przed wybuchem II wojny światowej przez polskie władze na pograniczu polsko - niemieckim, w okresie okupacji niemieckiej żołnierz AK - zaopatrzeniowiec oddziału „Wiktora” - Rudzińskiego, a po jej zakończeniu, od maja 1945 roku żołnierz podziemia niepodległościowego w gminie Szczepkowo Borowe. W 1989 roku Nachtygal ps. „Słowik” złożył następujące oświadczenie:
„Moim dowódcą w WiN-ie był Izydor Bukowski z Dobródki. Nie należałbym do żadnej organizacji, i WiN-u też, gdyby pozwolono mi spokojnie pracować. Pięć dni po zakończeniu wojny przyszli po mnie enkawudyści, ale nie było mnie w domu i dlatego ocalałem. O stosunku nowych władz do mnie świadczy to, że nie otrzymałem ani metra ziemi z parcelacji, gdyż mówiono, że należałem do „pańskiej partii”, czyli AK. Izydor Bukowski był ideowym człowiekiem. Jemu też nie dali żyć. Został aresztowany w pierwszych dniach po wyzwoleniu przez funkcjonariuszy UB z Mławy. Razem z kolegami został przewieziony do Mławy, a wypuszczony przez kolegów z AK: „Arymana” Jana Nowakowskiego i Wacława Grabowskiego „Puszczyka”. Było to w maju 1945 r. [2/3 czerwca 1945 r.]. Oprócz nich brali udział w rozbiciu UB w Mławie „Beton” - Mieczysław Szczepkowski z Rębowa, „Jeż” - Zacheusz Nowowiejski z Zembrzusa i „Sowa” - Jan Radzikowski z Grzebska. Innych nazwisk nie pamiętam. Ja miałem za zadanie skontaktowanie ich oraz obserwowanie ruchu na trasie Mława - Zaborowo. Partyzanci po zakończeniu akcji wrócili wieczorem tego samego dnia. Wiem, że przed napadem byli na Smolarni w Mławie. Ich planom sprzyjało to, że w tym czasie odbywała się zabawa w „Lutni” [dziś gmach Muzeum Ziemi Zawkrzeńskiej oraz Biblioteki Miejskiej, przy ul. 3 Maja w Mławie]. Na zabawie tej było wielu funkcjonariuszy UB i MO. Przed napadem partyzanci zajęli stanowiska w parku miejskim. „Beton”, aby dostać się do Urzędu Bezpieczeństwa pozorował prowadzenie aresztowanych, którymi byli członkowie grupy uderzeniowej. Znali hasło, które brzmiało „Warszawa - Leśna”. Po podaniu hasła funkcjonariusz Urzędu wpuścił ich na teren gmachu. Przy wejściu zabili funkcjonariusza Urzędu. Podobno nikt się nie bronił. Tylko jedną salwę oddano do nich, ale strzelającego uciszono ostrzelaniem z parku. Nie wszyscy aresztowani po ich uwolnieniu chcieli uciekać. Oni wycofali się ul. Leśną do lasu mławskiego, dalej przez Krajewo do Zakrzewa i Zaborowa.
Chciałbym jeszcze wrócić do początku mojej relacji i powiedzieć, jakie wypadki poprzedziły uderzenie na UB w Mławie. Zanim do tego doszło w Dobródce byli aresztowani: Izydor Bukowski „Burza”, Adam Czaplicki „Torpeda”, Witold Pszczólkowski „Wilk”, Stanisław Waśniewski „Bończa”, właściciel majątku ziemskiego Zaborowo, żołnierz AK przed wyzwoleniem. Wtedy, kiedy ich aresztowano nie należeli do żadnej organizacji, gdyż Armia Krajowa została rozwiązana. Aresztowanie to było w tej samej nocy, co aresztowanie na Kolonii Maje u Henryka Majewskiego. Aresztowano tam Stanisława Borzuchowskiego „Niedźwiedzia” z Waśniewa oraz Mirosława Tańskiego z Kwiatkowa w powiecie przasnyskim. Obaj korzystając z nieuwagi funkcjonariuszy uciekli po przerżnięciu przez Majewską sznurów, którymi byli skrępowani. Wszyscy, którzy się tam zgromadzili, nie zamierzali konspirować. Chcieli spokojnie pracować. Niektórzy nie mieli się gdzie podziać np. Waśniewski, gdyż jego dom był zajęty. Tański miał zniszczone gospodarstwo.
Wśród funkcjonariuszy UB był Stanisław Żebrowski z Łączyna oraz Szypulski Antoni z Wieczfni. Oni znali miejsce pobytu byłych partyzantów w Dobródce, gdyż w okresie okupacji niemieckiej ukrywali się tam z akowcami. Kiedy groziło im rozstrzelanie za bandytyzm, wzięto ich do oddziału akowskiego „Wiktora” za poręczeniem Izydora Bukowskiego „Burzy” i Zacheusza Nowowiejskiego „Jeża”. Szypulski za swoją zdradę został potem zabity przez Tadeusza Piotrkowskiego „Mura” w Wieczfni”.

Dawna siedziba Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Mławie.

Oświadczenie Nachtygala uzupełnia relacja Izydora Nowowiejskiego (brata Zacheusza), w której m.in. podaje:
„Gdzieś pod koniec kwietnia 1945 roku w Dobródce, w domu rodzinnym Izydora Bukowskiego zebrało się kilku chłopców, b. akowców w tym celu, aby porozmawiać na temat co ze sobą zrobić w nowych warunkach, gdzie się urządzić. Nagle przyjechali funkcjonariusze UB z Mławy i wszystkich aresztowali, uciekł tylko Stanisław Borzuchowski „Niedźwiedź”. Zabrali Izydora Bukowskiego. Wydaje mi się, że te aresztowania były przyczyną odbicia więźniów w Mławie. Kto brał udział w odbiciu więźniów dokładnie nie wiem. Na pewno byli tam: Zacheusz Nowowiejski, Stanisław Borzuchowski i Mietek Szczepkowski, wszystkich było chyba dziesięciu. Ilu więźniów wypuszczono, nie wiem. Po rozbiciu więzienia widziałem się z Izydorem Bukowskim. Ten jak pamiętam mówił ze skargą: „Widzisz jakie człowiek ma życie, prześladują, żyć nie dają, jestem kaleką, co mam robić? [„Burza” był ranny w partyzantce w okresie okupacji niemieckiej w rękę i biodro]. Mietek Szczepkowski, Stanisław Borzuchowski i Adam Czaplicki często bywali u Zacheusza. Myśleli o wyjeździe za granicę. Miał to załatwić „Puszczyk” [Wacław Grabowski], który tam był, ale nie doszło do tego, gdyż sugerowano mu w zamian za przerzut kolegów działalność wywiadowczą. On nie chciał przyjąć tej sugestii i tak wszyscy zostali w kraju [...]”.

Warto przytoczyć w tym momencie charakterystyczną relację jednego z uczestników rozbicia więzienia, którym był Jan Kocięcia „Orlik”. W swoim liście z 2 IX 1992 roku napisał:
„[...] spotkanie nas biorących udział w tej akcji odbyło się na uliczce za budynkiem gimnazjum, gdzie przypuszczam rozdzieliliśmy zadania. Z tego miejsca poszliśmy cicho w zarośla parku przed UB. Pamiętam, że dla zmylenia czujności wartowników i podejścia jak najbliżej nich, poszło ulicą dwóch „wartowników” z jednym „aresztowanym” w środku. Jednym z „wartowników” był, jak mi się wydaje „Beton”. Po zbliżeniu się tej trójki do prawdziwych wartowników, rozległy się strzały, wówczas my wybiegliśmy z parku do akcji. Nie pamiętam, czy i gdzie były ubezpieczenia na ulicy. Ja byłem w grupie, która wbiegła do piwnicy dla uwolnienia więźniów. Jeszcze dziś pamiętam rozbicie dwóch kłódek, prawdopodobnie strzałem. Nie pamiętam czy i jakie było ubezpieczenie przed piętrami (powyżej parteru). Z budynku UB wybiegliśmy wąską uliczką obok UB (dzisiaj jej nie ma). Po jej drugiej stronie był budynek NKWD, w stronę którego oddaliśmy kilka strzałów. Uliczką tą pobiegliśmy w stronę tzw. Syndykatu i dalej na Mławę. Ostatni raz widzieliśmy się z grupą pod jakimś dębem, skąd my z bratem [Stefan Witold Kocięcki „Miriam”] poszliśmy różnymi drogami do Windyk, gdzie nasza matka miała twierdzić na wypadek, gdyby o nas pytali ubowcy, że w nocy byliśmy u niej, skąd następnego dnia rano poszliśmy różnymi drogami do Mławy, gdzie mieszkaliśmy u żony naszego wuja Pawła Rachockiego „Juranda”.[...]”.

Jak podaje Sławomir Rachocki, syn Pawła Rachockiego długoletniego komendanta Obwodu mławskiego AK, broń do akcji na UB oraz materiały wybuchowe były przechowywane w mieszkaniu Rachockich. Należy podkreślić, że podczas rozbicia więzienia niektórzy z aresztowanych osadzeni tam za przestępstwa kryminalne, nie chcieli uciekać z politycznymi, zaś inni więźniowie, którzy tego chcieli, nie mogli opuścić cel o własnych siłach, tak byli pobici podczas śledztwa. M.in. należał do nich Aleksander Hausman, o którym Antonina Dworakowska napisała:
„Podczas rozbicia mławskiego UB Stanisław Borzuchowski wyniósł Aleksandra Hausmana na ramionach, gdyż Olek nie mógł uciekać na własnych nogach. Miał rozbite pięty”.

Po rozbiciu więzienia aresztowani (byli żołnierze AK) rozbiegli się po szerokim świecie. Najwięcej z nich „zamelinowało” się pod innymi nazwiskami w olsztyńskim. Jako ciekawostkę warto podać, że kilkunastu z nich po opuszczeniu gmachu UB, zorganizowaną dla nich furmanką z parą koni, zakupioną za alkohol od Rosjan, dojechało do Olsztyna. Tam ów środek transportu zabrali im inni żołnierze sowieccy. Uciekający przedostali się do Mrągowa, gdzie zatrzymali się w mieszkaniu Józefy Wiwart pod adresem Ogrodowa 2. Aby żyć zorganizowali bar „Zacisze” (ul. Wyzwolenia 14). Stopniowo potem odchodzili i urządzali sobie życie tak, jak to było możliwe. Wielu z nich doszło do wniosku, że nie uda im się spokojnie żyć i pracować przy działaniu opresyjnych służb sowieckich i polskich. W rezultacie wybrali ponownie konspirację, wiążąc się z siatką Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.

W akcji na UB w Mławie brało udział kilkudziesięciu byłych Żołnierzy AK. Część z nich z północy powiatu zorganizował i przyprowadził Zacheusz Nowowiejski. Byli to: Bronisław Szymanowicz, Henryk Humięcki „Ordynans”, Jan Brzozowski, Wincenty Mroziński, Tadeusz Chodkowski „Kartacz”, Franciszek Adamkiewicz „Piorun”, Bogdan Kossak, Czesław Bojarski, Eugeniusz Nałęcz, Stefan Budziszewski, Jan Łowicki, Edmund Morawski „Lipa”, Janusz Piotrowski, Mieczysław Szczepkowski „Beton”, Leon Moszczyński, Jan Radzikowski, Stefan Rudziński „Wiktor” i Jan Skierski „Czujny”.
Do drugiej grupy, którą zorganizowali Wacław Grabowski „Puszczyk” i Jan Nowakowski „Aryman” należeli: Antoni Tomczak „Malutki”, Kazimierz Żmijewski „Jan”, Lucjan Krępski „Rekin”, Henryk Barwiński „August”, Władysław Barwiński „Sowa”, Feliks Gutkowski „Gutek”, Piotr Grzybowski „Jastrząb”, Jan Kocięcia „Orlik”. Z Mławy brali udział w akcji Jerzy Mandyć, Jan Chudy oraz Antoni Dzenis.

Rok 1946, Północne Mazowsze. Żołnierze z oddziału Zacheusza Nowowiejskiego "Jeża". Stoją od lewej: Mieczysław Szczepkowski "Beton", Dominik Szempliński "Hipek", Jan Sobierajski "Hrabia", Zacheusz Nowowiejski "Jeż", Mirosław Krajewski "Wiesiek", Stanisław Borzuchowski "Niedźwiedź", Stefan Kosiński "Kruk", Zdzisław Sobierajski "Czesław", Władysław Kopełowski "Chwast"; leżą: Tadeusz Moszczyński "Feliks", NN "Wiesiek", Tadeusz Piotrowski "Zbyszek".

Podczas akcji zginął Jerzy Mandyć, który popełnił samobójstwo otoczony przez żołnierzy sowieckich w ogrodzie nauczyciela Stanisława Anyszki, przy ul. Olsztyńskiej. Zabity został także czternastoletni uczeń gimnazjum ze Szreńska, mieszkający na stancji u państwa Zofii i Stanisława Anyszków. Na okres 3-ch tygodni aresztowano i osadzono w więzieniu UB właścicieli domu, ich córkę Irenę, oraz mieszkających tam na stancji uczniów Liceum im. St. Wyspiańskiego w Mławie Zygmunta Młodkowskiego, Wacława Szulca i Jerzego Wierzbowskiego. Wkrótce potem aresztowano A. Szulcową zamieszkałą w domu Anyszków. Sprawę tę podniesiono na posiedzeniu Powiatowej Rady Narodowej. W protokole znajdujemy następujący zapis:
„Radny Żugaj [Józef] zabrał głos i wystąpił z wnioskiem, aby w celu zwolnienia rodzin Szulcowej i Anyszków aresztowanych w związku z zajściem, jakie miało miejsce w nocy z 2 na 3 VI r.b. udała się delegacja Rady do Urzędu Bezpieczeństwa z interwencją. Wniosek ten po dłuższej dyskusji przyjęto”.
Aresztowania, jakie miały miejsce po wyżej opisanej akcji dotknęły także Jana Nowakowskiego „Arymana”, w okresie okupacji niemieckiej szefa Kedywu Obwodu Mławskiego AK. Został on osadzony w więzieniu UB w Działdowie. Z uwagi na pełnioną funkcję oraz dużą wiedzę o konspiracji, wśród kolegów aresztowanego zapadła decyzja o jego odbiciu. Do realizacji tego planu nie doszło, gdyż „Arymana” wywieziono do innego więzienia.

Akcja rozbicia więzienia UB w Mławie odbiła się szerokim echem na Mazowszu, będąc dla podziemia pokrzepieniem, zaś dla funkcjonariuszy UB i MO przestrogą. Warto podkreślić, ze w akcji pościgowej poza funkcjonariuszami SB i MO
brali także udział żołnierze sowieccy miejscowego garnizonu.
Po tych wydarzeniach por. Zacheusz Nowowiejski „Jeż” rozlokował swoich ludzi w terenie, a sam wyjechał w okolice Nidzicy i pod zmienionym nazwiskiem, jako Marian Smoliński, podjął pracę w PGR, na stanowisku kierownika gorzelni.
Po wielu latach od opisywanych wydarzeń próbował je odtworzyć i opisać Władysław Śniadowski w artykule zatytułowanym publicystycznie „Noc tańca i śmierci”, zamieszczonym w czasopiśmie resortowym „W Służbie Narodu”. Autor dokonuje rekonstrukcji wydarzeń, jakie miały miejsce w nocy z 2/3 czerwca 1945 roku w gmachu UB w Mławie. Trzeba podkreślić, że jego tekst podrasowany literacką fantazją, w wielu miejscach przekłamany, dostarcza jednak wielu szczegółów, które pozwalają uzupełnić opis wydarzeń, jaki podawali uczestnicy akcji oraz świadkowie.
Do daleko idących uproszczeń, czy też fantazji piszącego, należy zaliczyć rozbieżności między „Puszczykiem” a „Jeżem”. Ten ostami był niewątpliwie dowódcą akcji jako wyszkolony oficer rezerwy jeszcze przed wybuchem wojny, a ponadto posiadający doświadczenie partyzanckie z lat wojny oraz wielki autorytet w miejscowym podziemiu. „Puszczyk” natomiast, to młody, ofiarny i pełen inicjatyw człowiek, który jednak nie mógł przeciwstawiać się „Jeżowi”, czy też być w stosunku do niego arogancki, jak to przedstawił w swoim artykule Śniadowski.
Nie odbiegają natomiast od rzeczywistości ustalenia autora co do tego, że „chłopcy z lasu” mieli świetnie rozpracowany przedmiot operacji, jak też zainspirowali zabawę strażacką (w gmachu „Lutni”), która odciągnęła z budynku część funkcjonariuszy UB, znali także hasło obowiązujące strażników w tym dniu, jak też świetnie przygotowali odwrót. Nie jest natomiast ścisłe twierdzenie, że wśród atakujących był Paweł Nowakowski „Łysy”. Na początku czerwca 1945 roku „Jeż” należał, jak to wyżej pisaliśmy do Samoobrony Społecznej, a „Łysy” jeszcze czekał, jeszcze obserwował co się dzieje, nie był związany z żadną z ówczesnych organizacji. Stał się jednym z głównych przywódców ROAK dopiero w 1946 roku.

Zabić "Jeża" - część 4>
Strona główna>

Brak głosów