Gdzie pochowano "Ognia"? - część 11 (2/2)

Obrazek użytkownika Żołnierze Wyklęci

Dr Maciej Korkuć, który wielokrotnie penetrował archiwa dawnego UB w poszukiwaniu materiałów związanych z oddziałem „Ognia”, zastrzega się, że potrafi opisać akcję w Lasku jedynie od strony technicznej, tak jak przedstawiali ją funkcjonariusze MO i UB w swoich raportach.Partyzanci weszli do stojącego w Lasku pociągu 30 minut po północy 1 listopada 1947 roku i kazali wyjść mundurowym. Gdy milicjanci zobaczyli, że znaleźli się w pułapce, że ucieczka jest praktycznie niemożliwa, zaczęli strzelać w popłochu.Na tę kanonadę odpowiedzieli strzałami partyzanci. W chaosie i zamieszaniu raniono kilku cywilów. Dwie osoby spośród nich zmarły. Trudno powiedzieć, czy z rąk partyzantów czy milicjantów. Wedle ubeckich szacunków, niekoniecznie zgodnych z prawdą, partyzantów było w sumie 11. Dwóch zginęło na miejscu. Dwóch innych, rannych, zdołało się ewakuować razem z resztą oddziału. Umieszczono ich albo w kwaterze „Wiarusów” w Niwie pod Nowym Targiem, albo w pobliskim przysiółku zwanym Buflakiem. Informacje na ten temat są rozbieżne. Tam mieli dochodzić do zdrowa, przeczekując pierwsze, gorące jeszcze tygodnie po akcji.Zdradził ich jeden z miejscowych gospodarzy. Zostali otoczeni przez grupę operacyjną milicji i UB. Jeden z partyzantów, nie chcąc się oddać w ich ręce, rozerwał się granatem. Był to albo Stanisław Bochniak ps. „Zemsta”, albo Jan Pierwoła ps. „Piorun”. Drugi z osaczonych został pojmały i zmarł w drodze do Nowego Targu. Ofiar akcji w Lasku mogło być w sumie 9. Co do dziesiątej nie ma pewności. Domniemaną dziesiątą ofiarą (według niektórych opracowań UB) mógł być Zbigniew Zagrodzki ps. „Żbik”, o którym pisze się w materiałach UB, że był dezerterem z Powiatowego  Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Nowym Targu.W Lasku zginęło też trzech funkcjonariuszy MO. Pochowano ich z honorami, w asyście kolegów w mundurach i przy dźwiękach orkiestry. Pogrzeby dwójki cywilów odbyły się w rodzinnym gronie, cicho i skromnie.Rodziny czterech partyzantów, których postrzelono na stacji w Lasku, daremnie oczekiwały na wiadomości o swoich bliskich. Prawdopodobnie do dzisiaj nie wiedzą, co się stało ze zwłokami „Zemsty”, „Huragana”, „Wichra” i „Pioruna”.Z dziennikarskiego śledztwa wynika, że partyzanci, którzy stracili życie w czasie akcji na stacji Lasek, prawdopodobnie trafili najpierw do prosektorium Collegium Medicum UJ. Być może na ich zwłokach studenci Wydziału Lekarskiego uczyli się anatomii. 30 stycznia 1948 roku przywieziono ich na cmentarz Rakowicki i zakopano w dwóch drewnianych skrzyniach. Z zachowanej z tamtego okresu dokumentacji wynika, że „Wicher” „Huragan” i „Piorun” (drugi pseudonim „Dratwa”) spoczęli obok siebie i - co wielce prawdopodobne - obok swego dowódcy - majora Józefa Kurasia „Ognia”, któremu nadano fikcyjne nazwisko Kryszczała. Natomiast „Zemsta”, inny „ogniowiec” zastrzelony w Lasku, został złożony w drugiej skrzyni razem z trzema osobami, niemającymi nic wspólnego z partyzantką.Tylko jeden z pochowanych we wspólnej mogile „ogniowców” jest wymieniony w zachowanych dokumentach z imienia, nazwiska i pseudonimu. To Adam Półtorak „Wicher”. Funkcjonariusz UB zaznaczył, że miał 30 lat, gdy znalazł się w szeregach „Ognia”. Dwaj inni występują tylko pod pseudonimami, jako NN, czyli o nieustalonych personaliach. Czwartemu poległemu w Lasku zniekształcono nazwisko.Gdyby krewnym wymienionych wyżej partyzantów udało się w jakiś sposób dotrzeć do dokumentacji cmentarnej z tamtych lat, prawdopodobnie niewiele by się dowiedzieli. Możemy im dzisiaj pomóc tylko dlatego, że jeden z naszych czytelników - dr Andrzej Ślęzak, dyrektor Szpitala im. S. Żeromskiego w Nowej Hucie - odnalazł ukryte przez wiele lat materiały, a drugi - dr Maciej Korkuć, historyk z IPN, dokładnie przeszukał ubeckie archiwa, robiąc kserokopie z tysięcy materiałów, w których pojawiały się nazwiska i pseudonimy ludzi z oddziału „Ognia”.Dzięki temu mogliśmy zidentyfikować ofiary z Lasku i zlokalizować miejsce ich pochówku. Pierwsza z ofiar to Stanisław Bochniak, syn Józefa, urodzony 1 kwietnia 1925 roku w Czorsztynie, pseudonim „Zemsta”. W aktach UB figuruje również jako „Saper”. Z tychże akt wynika, że przyłączając się do oddziału „Ognia”, zdezerterował z ludowego wojska. Ujawnił się 4 kwietnia 1947 roku, ale później znów poszedł do lasu, meldując się w oddziale „Wiarusów”. Ranny w akcji na stacji Lasek, zginął w czasie obławy w Niwie.Stanisław Bochniak ps. „Zemsta” lub „Saper”, został pochowany trzy miesiące po śmierci w kwaterze LXXIX cmentarza Rakowickiego. W 1976 roku przekopano jego grób. Obecnie spoczywa tam inna osoba. W tej samej kwaterze, ale w innym rzędzie pochowano szczątki trzech kolegów Stanisława Bochniaka. Adam Półtorak ps. „Wicher” (ale też „Sokół”, „Leoś”), syn Jana, urodzony 15 grudnia 1928 roku w Chabówce, ujawnił się 29 listopada 1946 roku. Później w oddziale „Ognia” i „Wiarusów”. Zginął na stacji w Lasku. Jego starszy o 4 lata brat Józef  ps. „Grab”, był członkiem oddziału „Groźnego”.Jan Pierwoła, syn Józefa, urodzony 16 grudnia 1929 roku w Sromowcach Wyżnych, ps. „Piorun” albo „Dratwa”, został ranny w czasie potyczki na stacji w Lasku. Trafił do obozu „Wiarusów” w Niwie. Tutaj, razem ze Stanisławem Bochniakiem, został osaczony. Z ubeckich akt wiadomo, że jeden z nich rozerwał się granatem. Ten szczegół może być istotny przy ewentualnej ekshumacji.Ostatnia z ofiar potyczki w Lasku to prawdopodobnie Teofil Papierz ps. „Huragan”, syn Wilhelma, urodzony 12 grudnia 1926 roku w Rabce. Dr Maciej Korkuć ustalił, że taki sam pseudonim nosił inny „ogniowiec” - Zbigniew Kwapień. W materiałach UB napisano, że Kwapień pochodził ze Wschodu, a. jego siostra pracowała w PCK w Bytomiu. Jeden „Huragan” różnił się od drugiego m.in. tym, że Kwapień miał srebrny ząb w górnej szczęce, co skwapliwie odnotowali funkcjonariusze UB, a co może być istotne przy ewentualnej identyfikacji.Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że szczątki ofiar akcji w Lasku złożono w oznaczonym przez nas miejscu. Jeśli specjaliści ocenią, że jest szansa na ich odnalezienie, będziemy robić wszystko, aby doszło do ekshumacji.O tym, że tajemne pochówki skrzyń z ludzkimi zwłokami, które przywożono z Zakładu Medycyny Opisowej, odbywały się właśnie na wspomnianej kwaterze cmentarza Rakowickiego, upewniłam się, słuchając pana Adama, który w latach 40. i 50. mieszkał przy ul. Żelaznej w Krakowie. Z okien jego kamienicy widać cmentarz Rakowicki i wyznaczoną przez nas kwaterę. 85-letni dziś pan Adam prosił, aby nie wymieniać jego nazwiska - zaklina się, iż na początku 1948 roku widział, jak przywieziono na furmance i złożono od strony alei 29 Listopada dużą, drewnianą, nieheblowaną skrzynię, którą następnie dość głęboko zakopano i zasypano ziemią. Pan Adam twierdzi, że kilka tygodni później w tym samym miejscu odbył się prawdziwy pogrzeb z księdzem i żałobnikami. Podobno nie tylko uczestnicy ceremonii dziwili się, że trumna spoczęła tak płytko, pod wierzchnią warstwą ziemi. GRAŻYNA STARZAK , gstarzak@dziennik.krakow.pl , tel: 606-28-58-79 Dziennik Polski, Nr 130 (18226), 04.06.2004 Gdzie pochowano „Ognia"? - 10 < część > 12 Gdzie pochowano "Ognia"? - część 1> Strona główna>

Brak głosów