Towarzysz w progu
Burosław, paskudne imię, ale cóż, nie jego wina, że go tak nazwano. Musiał wyjść w ważnej sprawie. Jeszcze na progu odzywa się głos.
- Mariusz! Mariusz! krzyczy mateczka,
- Co? zafrasowany Mariusz tak zapytuje,
- Hono! rodzicielka dalej swoje,
- To nie możesz powiedzieć z miejsca, jak i tak,już krzyczysz? komentuje synulek. Otóż nie mogła, nie mogła, ponieważ o takich rzeczach zwykle przypomina się dopiero, gdy ktoś już wychodzi za próg, czyli wtedy, gdy nadejdzie odpowiednia pora, albo jak określa to mamusia:
"najwyższy czas". Rozmowa, której niekwestionowaną ofiarą jest kobieta, toczy się dalej:
- Patrz, jaki nie wychowany, nie tak cię uczyłam odnosić się do matki. Ty nic nie uszanujesz.
- To co mam kupić - przechodzi do sedna niedobre dziecko,
- Jakbyś mógł to przynieś mi.. potem ci oddam. Z tymi słowami, jak z błogosławieństwem udaje się w podróż.
Mariusz w drodze powrotnej pyta się Burosława:
- Nie szedłeś załatwić swoich spraw? ten jednak nie odpowiadał. Choćby nawet to, to i tak człowiekowi ciężko zrozumieć psi język, dlatego też Mariusz nie czekał specjalnie na odpowiedź. Zdążył załatwić wszystkie sprawy w progu. Dzięki temu, Mariusz dostał nobilitację słowną i możliwość aktywnego spędzenia czasu na rozrywce, jaką jest czyszczenie powierzchni gładkich, którą zaproponowała mu jego dobrodziejka i właścicielka ratlerka. Od dawna wiadomym jest, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Towarzysz Burosław, pseudonim Burek, wykazał się jeszcze raz.
Mężczyzna miał szczęście.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1464 odsłony