Pasjonat szachów.

Obrazek użytkownika Seiko
Kraj

   Oto historia mojego sąsiada Jana J. Urodzony w 1930 roku,w rodzinie wielodzietnej,ojciec uczestnik 1WŚ. Inwalida wojenny,mający uszkodzoną stope. Władze zezwoliły mu na prowadzenie sklepiku z tytoniem, tzw.trafiki.

Jan czas wojny przeżył jako mały chłopiec.Opowiadał jak Niemiec strzelał za uciekinierem, Janek w strachu przeskakiwał przez rów,myśląc dlaczego tak wolno się to odbywa(jego słowa).Niemcy zabrali ojca i szwagra Jana (3 miesiące po ślubie).Obaj zostali rozstrzelani we wspólnej egzekucji.Ponoć życzeniem ojca, przekazanym przez innych aresztantów było,aby Jan został księdzem. Jan skończył Liceum Ogólnokształcące, zdobył maturę. Na tym jego nauka się zakończyła. Jego koledzy zrobili studia,zdobyli stanowiska, Jan pracował na budowach jako pomocnik. Proponowano mu stanowisko majstra,brygadzisty czy magazyniera .Był przecież jak na powojenne lata nieżle wykształcony.Odrzucał propozycje myślę że bał się odpowiedzialności za ludzi. Był idealistą.Pamiętam nasze dyskusje.Pytał np.kto miał ;tęższa ;głowę - Bonaparte czy Mickiewicz.Odpowiadałem że Napoleon, chociaż dalibóg nie pamiętam jakich używałem argumentów. Dżon-ksywka Jana,był graczem w karty.Chociaż nie hazardzistą.Przychodziliśmy do niego, Wszyscy chłopaki z sąsiedztwa. Graliśmy w 66, tysiąca, c..ja, czasem w ferbla na pieniądze,w pokerka. Jan był mistrzem bleffu. No cóż 30 lat starszy. My gówniarze przy nim.Pamiętam,kolega Witek miał wygrane karty,w grze zostali we dwóch z Janem.Jan mówi; Poddaj się,nie masz szans.Witek poczerwieniał,pomyślał,poddał się.Nie mogłem tego zrozumieć,miał wygrane karty i poddał się.Jan był pasjonatem gry w szachy.Uczył każdego chętnego,czasem dał wygrać,ale grał naprawdę dobrze. Opowiadał jak w wojsku,będąc kapralem,grał z trepami. Z majorem i porucznikiem.Tak zamieszał ,porucznikowi dał wygrać.Wyszło na to że major jest najgorszym graczem.W furii major pier....ł szachami o podłogę. Pracował sobie Jan na budowach,sam,kawaler,zaczął pić... Wtedy trafiła mu się gratka,wyjazd do pracy do NRD. Lata 70.Tam mieszkanie z pracownikami z całej Polski,praca,pijaństwo i inne przyjemności. Kiedyś po kilku piwach zaszedł do świetlicy hotelowej Gra w szachy,Jan przysiadł z boku.Jeden z Polaków,mówi, ;nie macie ze mną szans,byłem mistrzem wojewódzkim;. Faktycznie każdy z nim przegrywał.Jan także dostał 3-0. Trwała passa tego Polaka coś 3 miesiące.Jan zachodził w głowę,jak to gram nieżle,a tu ten Polak wstawił mi 3-0.I zrozumiał Jan.Przeciwnik użył psychologii,blefu. Zastraszył ich .Po ok.3 miesiącach po porażce,zagrał z tym Polakiem.Wygrał 1 partię,wygrał drugą,trzecią partię przeciwnik poddał.Ośmieleni przykładem Janka koledzy również zaczęli wygrywać z mistrzem.Przestała działać magia bleffu,okazało się że mistrza można pokonać......

Czy nie nie spotykacie się życiu z czymś co się wydaje mistrzostwem,a po bliższym poznaniu,jast to zwykły bleff?

Pozdrawiam.

ed. sg 13:41

Brak głosów