Efekt nowych stadionów nie nastąpił.

Obrazek użytkownika FootballFanatic
Sport

Kluby takie jak Wisła Kraków, Legia Warszawa, Śląsk Wrocław czy Lechia Gdańsk liczyły, że po wybudowaniu nowych stadionów nastąpi pewien efekt. Efekt ten mógł mieć dwie nazwy – „efekt Euro” lub „efekt nowych stadionów”. Myślę jednak, że bardziej pasuje „efekt nowych stadionów”, ponieważ na stadion w Krakowie był tylko rezerwową areną na Euro 2012. Niestety kluby się przeliczyły i owy efekt nie nastąpił.

Dlaczego nie nastąpił? Bo polski sport, podobnie jak polska polityka nie wygrzebała się jeszcze z okresu komuny. Kluby liczyły na to, że wybudowanie nowych stadionów przyniesie automatyczne zwiększenie frekwencji na stadionach. Tu miały oczywiście rację, tylko problem polega na tym, że nic samo się nie zrobi. Prezesi i zarządy liczyli na to, że średnia frekwencja będzie wynosiła ok. połowy pojemności stadionu, a na najlepszych meczach będą pełne stadiony. Ale nie zrobili nic w tym kierunku aby taki efekt nastąpił. W rzeczywistości wygląda to tak, że na na zwykłe mecze przychodzi ok. 12 tyś – 15 tyś, a na „szlagiery” (w dużym zaokrągleniu) 30 tyś. W przypadku stadionów w Warszawie, Gdańsku i Wrocławiu (pojemność ok. 44 tyś) nie jest to frekwencja, która pozwoli finansowo utrzymać obiekt.

Polskie kluby nie nauczyły się jeszcze sprzedawać produktu pod nazwą „Ekstraklasa”. Nie zrobiły nic w tym kierunku aby przyciągnąć kibiców na stadion! Jak kibic Śląska Wrocław ma przyjść na stadion jak słyszy, że piłkarzom nie płaci się od stycznia? Tu już nawet nie chodzi o poziom sportowy. Ma on duże znaczenie, ale w Europie nie na takiej zasadzie wypełnia się stadiony. W klubach Bundesligi, Premier League czy Serie A klub ma określoną rzeszę kibiców którzy kochają swój klub i przychodzą na mecz, traktując to jako fajne 2 godziny odpoczynku po całotygodniowej pracy i miło spędzony czas z rodziną. Są też odpowiedniki polskich ultrasów, ale to nie oni stanowią większość pojemności stadionu. Większość to właśnie zwykli ludzie, którzy przychodzą na mecz aby zobaczyć na boisku swoich ulubieńców i spędzić czas z rodziną, w otoczeniu ludzi o podobnych umiłowaniach sportowych.

W Polsce liczbę kibiców na stadionie stanowią ultrasi. I w przypadku nowych stadionów, jest to fajna liczba, ale nie taka z którą możemy dorównywać Europie. A przecież do tego dążymy. W przypadku stadionu we Wrocławiu, obiekt ten był zapełniony tylko na jednym meczu! Był to mecz otwarcia stadionu pomiędzy Śląskiem Wrocław a Lechią Gdańsk. Ludzie przyszli na mecz zaciekawieni czymś nowym. Po tym meczu już nie wyglądało to tak fajnie w następnych meczach…

Teraz pytanie czy to tylko wyłącznie wina klubów? W 90 % tak, ponieważ nie wykazują one chęci współpracy z MOSIRami lubi WOSIRami, czyli ogólnie mówiąc z miastami. Także główny problem polskiej piłki, czyli ogromne zadłużenie wpływa bardzo niekorzystnie na produkt „Ekstraklasa”. I niech kluby nie myślą, że kibice o tym nie słyszą. Na chwilę obecną, jeśli licencje miałyby otrzymać tylko te kluby, które nie mają zadłużenia wobec swoich zawodników, w Ekstraklasie zostałoby tylko Zagłębie Lubin! Nawiasem mówiąc, finansowane przez KGHM. Oczywiście są kluby, które są bankrutami, są kluby o średnim zadłużeniu i są kluby których zadłużenie nie jest aż tak wysokie żeby martwić się o licencje. Ale już w tym momencie można powiedzieć, że Polonia Warszawa licencji nie dostanie! Prezesem tego klubu jest Ireneusz Król, który śmieje się w twarz kibicom Polonii oraz wszystkim swoim pracownikom. Nie płaci im od początku sezonu, a kupuje sobie nowe luksusowe auta. Moje pytanie jest takie – kto dał Polonii Warszawa licencję na grę w sezonie 2012/13 ?! Odpowiedź – ekipa Laty. Ale nie można narzekać tylko na nich. Przed nimi rządził Listkiewicz, przed nim jeszcze Dziurowicz i również wyglądało to podobnie. Liczę, że tegoroczny proces licencyjny zostanie przeprowadzony rzetelnie i zgodnie z prawem, a nie na zasadzie „licencja za głos”.

Właśnie od takich problemów jak przyznawanie licencji powinniśmy zacząć. Dopiero później można mówić o reformach Ekstraklasy i innych tego typu pomysłach. Bo głównym problemem polskiej piłki jest to, że kluby Ekstraklasy są zadłużone na sumę 645 mln złotych! Zwykły Polak nie przyjdzie na mecz, ponieważ oczekuje on zmian. Takich zmian oczekuję od ekipy Bońka i jak na razie wszystko zmierza w dobrym kierunku. Gwarantuje, że już w przyszłym sezonie będziemy widzieć tego efekty.

Na koniec takie pytanie do wszystkich „ekspertów”, których w Polsce jest 38 milionów - jak można wymagać, żeby zawodnicy grali z pełnym zaangażowaniem, gdy muszą się co miesiąc martwić o to czy przyjdzie przelew czy nie… Więc może skończymy z narzekaniem na to jak słabi i leniwy są nasi ligowcy i postawmy się w ich sytuacji… Coś w tym może jest, ale widać, po Legii Warszawa czy Zagłębiu Lubin, że gdy klub funkcjonuje w miarę normalnie to i zawodnicy potrafią wykrzesać z siebie dużo zaangażowania i woli walki.

Brak głosów