Ja, Dziecko PRL-u
Niezwykła dyskusja: na Salon24 – nie widzę jej tutaj:
http://perlyprzedwieprze.salon24.pl/482121,krotka-odpowiedz-euromirowi
http://jan.przygoda.salon24.pl/482306,potomkowie-komunistow-prawdziwi-polacy
Więc załączam tę dyskusję w ramach introspekcji o czasach “zamierzchłych,” o których “nie powinniśmy mówić.”
Sądzę, ze niesprawiedliwym jest osądzanie zwykłych oficerów LWP o zdradę narodową. Mam nadzieję, że przykład mojego Ojca przybliży czytelnikom tę sprawę. Zacznę od sytuacju materialnej: czy i jak żyliśmy w luksusie. Następnie polityka -- zawsze pod znakiem zapytania, ale idźmy, skoro zrobiłem pierwszy krok...
Mój ojciec był wysokim oficerem LWP (łączność). Czy ja i moja siostra osiągnęliśmy z tego powodu jakieś korzyści?
Owszem, obiady w stołówce oficerskiej za 10 zł i Mama nie musiała gotować. Kursy angielskiego/francuskiego w Klubie Oficerskim za darmo, czy też za małą opłatą -- nie pamiętam. Lekcje muzyki, ditto. A także dobre kluby sportowe dla młodzieży – w przeogromnej części wojskowej. Nawet nie wiem, jak to było wśród “cywilnej populacji.”
Jeśli zaś chodzi o mieszkania, to nie były one imponujące. Kiedy Ojciec był podoficerem, mieszkaliśmy w najzwyklejszych barakach na poligonie. Później, kiedy awansował i przeniesiono go (i jego rodzinę, oczywiście) do dużego miasta w zachodniej Polsce, mieszkaliśmy w poniemieckich 4-o piętrowych blokach, prawdopodobnie postawionych przez Niemców dla ich administracji: kwadrat 300x300 metrów, w środku podwórko. Później w zwykłym 10. piętrowcu, jeden spośród trzech: dwa dla wojskowych, jeden dla milicji, w ładnym miejscu. A jeszcze później w lepszym czworaku – lepszym, bo miał parkiet.
Byłoby chyba jeszcze lepiej, gdyby Ojciec pojechał na uczelnię do Kijowa, ale odmówił. Na początku mówił, że był zmęczony po WAT-cie, a później, że nie miał zamiaru jeździć do Rosjan uczyć się sztuki wojennej. Był czlonkiem PZPR i nawet miał dyplom z tego ich UML.
Jest prawdą, jednakowoż, że kiedy po reorganizacji rejonów szkół podstawowych w mieście, po której to znaleźliśmy się z siostrą w szkole o złej reputacji, na drugi dzień byliśmy w jednej ze szkół o najlepszej reputacji.
Jest także prawdą, że moje i mojej siostry wybory szkół średnich należały do wyszukanych. Jest także prawdą, że naszych Rodziców można by nazwać opresyjnymi (to takie ładne, współczesne słowo) wychowawcami dzieci: codzienny reżim odrabiania lekcji, pytań, przepytywań, wizyt w szkole, rozmowy z nauczycielami... Byliśmy prymusami.
Nie wiem, co robili inni rodzice, nie wiem skąd wzięło się wielu ewidentnych durniów w tej mojej, jak i siostry, ekskluzywnych szkołach: cimpalińska córka szefa MO w mieście, dupek syn jakiegoś sekretarza, ale ogólnie, mimo tego, poziom był fantastyczny, tak wśród nas, Polaków, jak i mniejszości.
Grono pedagogiczne pochodziło z mniejszości i ewidentnie dawało łatwe piątki mniejszości. Za nic.
Zauważyłem to później, dużo później. Dopiero na maturze okazało się, kto co umie. I bawi mnie dzisiaj fakt, że jestem matematykiem, pomimo iż ten ewidentny cham, żydowski nauczyciel matematyki w szkole średniej poniżał mnie przez cztery lata: blond włosy i niebieskie oczy. Very Arian.
Więc jaki tu, pytam, związek między moim Ojcem, Oficerem LWP, “załatwiającym” mi i mojej siostrze szkoły? Podstawówkę, tak – miał “znajomego, kolegę” w Oświacie i szybko nas zabrał z tego magla. Nasi sąsiedzi wojskowi nie zrobili tego, może nie mieli znajomych w Oświacie? Nie wiem. Bywałem w domach moich kolegów i ich ojców generałów: wille, strażnik przed wejściem, śliczne meble, których nie kupili: służbowe, nie płacili czynszu. (I tak powinno być, nie żałowałbym grosza z mojego podatku generałowi, o którym wiem, że myśli i jest patriotą).
Studia – po takiej kindersztubie? Pah! Ja miałem łatwo – 0,5 kandydata na miejsce: matematyka. Siostra: 25 na miejsce. Bez problemu. No, ale to jest jej niezwykły umysł: http://niepoprawni.pl/blog/6198/zostalismy-poczochrani
Dorobek pokoleniowy? Ś.p. Ojciec zostawił Fiata 125, garaż, śliczny ogródek i mieszkanie służbowe, które
należało oddać. Ponieważ Siostra mieszkala w tym mieszkaniu, dostała inne, które zamieniła, za dopłatą, na lepsze, w lepszym miejscu, a później sprzedała i założyła interes i żyje świetnie –
I, na koniec, podziwiam mojego Ojca, że wygrzebał się z jakiejs podwileńskiej wsi (wiem której i wiem, co tam zostawił), że miał głowę, że wykształcił mnie i moją siostrę, że nigdy nie wziąłby udziału w operacji 1968 na Czechosłowację, że nie uczestniczył w stanie wojennym – schował się w szpitalu –
Więc nie obawiam się lustracji pokoleniowej. Nawet jej żądam, aby oddzielić ziarno od plew.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1180 odsłon