Zamknąć Sodomę

Obrazek użytkownika starykibol
Kraj

Trudno już nie skomentować tego, co dzieje się w tzw. temacie: „kibole”, bezpieczeństwo i porządek na stadionach, itd.
Jak jest? Od wielu lat prawdziwe burdy na stadionach ligowych należą do rzadkości. Nie można powiedzieć, że ich nie ma wcale, ale stanowią absolutny margines.
Czy od kilku miesięcy nastąpiło jakieś pogorszenie? Nie – poza Kownem, który to przypadek stanowi temat do wyjaśnienia ciekawy sam w sobie – nie zdarzyło się NIC. Zdarzyła się natomiast Bydgoszcz. Od 3 maja przystąpiono do bardzo intensywnego „rozwiązywania” problemu kiboli. Ale czy na pewno do rozwiązywania problemu? A może do pacyfikowania i niszczenia środowiska kibicowskiego?
Mówiąc bardzo prosto i bez większych filozofii – na stadionie źle zachowują się jednostki, a nie wszyscy. Możliwości techniczne pozwalają zidentyfikować i wyeliminować te osoby. A zamiast tego – mamy odpowiedzialność zbiorową i karanie większości za grzechy jednostek. Tak robi ktoś, kto nie potrafi poradzić sobie z problemem. To jak z radzieckimi bombami atomowymi: ponieważ ZSRR miał bardzo niedokładne rakiety ich bomby musiały być kilkukrotnie mocniejsze niż amerykańskie. Amerykanie potrafili trafić celniej, radzieckie – musiały niszczyć wszystko w dużo większym promieniu. Skoro nie potrafi się wyeliminować pojedynczych osób lub niewielkich grupek – „zabija” się wszystkich. Ale czy to jest cywilizowane rozwiązanie problemu?
Jedną z metod walki z patologiami (wszelkimi) jest z jednej strony piętnowanie zachowań złych, ale z drugiej strony pokazywanie, a wręcz promowania zachowań dobrych. A czy ktoś (mam na myśli przede wszystkim MEDIA) w ostatnich latach pokazał cokolwiek dobrego o polskim środowisku kibicowskim? Czy pokazano liczne przecież akcje oddawania krwi? Czy pokazano turnieje piłki nożnej organizowane przez kibiców zaprzyjaźnionych klubów? Czy pokazano piękne i mądre (częstokroć i patriotycznym przesłaniu) oprawy meczowe? I tak dalej, i tym podobnie… Ja niczego takiego nie zauważyłem. Zauważyłem jednak, bywając na wielu stadionach w Polsce, coraz lepszą organizację, obecność kobiet, dzieci i całych rodzin na stadionach i różne przejawy pozytywnych zachowań. A może dziennikarze nie bywają na meczach? A może bywają, ale piszą i pokazują tylko to, co pasuje do negatywnego obrazu polskiego kibica – KIBOLA?
Skutek jest taki, że dla przeciętnego naszego rodaka stadion to miejsce, w którym zamaskowani bandyci odpalają race, biją się baseballami, rozprowadzają narkotyki i skandują wulgarne hasła. A zaraz jak tylko „kibole” opuszczą stadion, od razu przystępują do bandytyzmu, złodziejstwa i wszelkich innych przestępstw.
Bez rzetelnego pokazywania przez media tego, co dzieje się na stadionach, obraz nie ulegnie zmianie. Bo na blisko 40 mln obywateli Polski – ilu bywa w ciągu roku chociaż raz na meczu? Kilkadziesiąt tysięcy? Sto tysięcy? Sto pięćdziesiąt? Załóżmy, że nawet 200.000 – to i tak promile całej populacji. A więc pozostali czerpią swoją wiedzę o tym, jak wyglądają mecze – z mediów.
Fakt, że większość ludzi ma właśnie taką świadomość i taki obraz kibiców jest korzystny dla tych, którzy zaczynają „bezkompromisową walkę z kibolskim bandytyzmem”. Bo przecież większość obywateli (czytaj – wyborców) zawsze, pod każdą szerokością geograficzną, poprze takich rządzących, którzy ostro walczą o „ład i porządek” (starsi czytelnicy zapewne jeszcze mają ten zwrot w uszach i przed oczyma, młodszych odsyłam do przekazów rodziców i dziadków opisujących PRL).
W konsekwencji, by osiągnąć taki efekt (uzyskać poparcie) nie można pokazywać żadnych pozytywnych stron środowiska kibiców – bo wtedy powstanie dysonans: oni mają jednak jakieś zalety, a my ich tak ostro? Przecież nawet Bóg chciał odstąpić od „zamknięcia” Sodomy i Gomory, jeśli znajdzie się choć jeden sprawiedliwy. Ale się nie znalazł. Więc i na naszych stadionach nie może znaleźć się nic pozytywnego. I nie będzie „jednego dobrego kibica” – bo gdyby taki jednak się znalazł, to jakże wtedy traktować „deszczem siarki i ognia z nieba” (zamykać) stadiony?

Bo czymże jest zamknięcie stadionu, jak nie odpowiedzialnością zbiorową? Lektura wniosku Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu z dn. 11 maja 2011r. do Wojewody Dolnośląskiego o wprowadzenie zakazu przeprowadzania imprez masowych z udziałem publiczności podczas rozgrywek Ekstraklasy jest wielce pouczająca. I tak, stadion przy Oporowskiej miał być zamknięty, bo w Lubinie odpalono race… Bo w pociągu zaciągano hamulce bezpieczeństwa i pociąg spóźnił się o pół godziny… Bo w listopadzie 2010r. odpalono race w Bełchatowie… Stosując logikę, która przyświecała zamknięciu stadionów w Warszawie i w Poznaniu (po burdach w Bydgoszczy – jak to idiotycznie brzmi!), czemu nie wystąpiono także o zamknięcie stadionu w Bełchatowie?... Czy zamykanie całego stadionu nie jest przyznaniem się do tego, że nie potrafi się zidentyfikować tych, którzy złamali prawo? A czy odpowiedzialność zbiorową trzeba stosować w tak drakońskiej formie? Po co karać wszystkich kibiców Śląska? A może wystarczyłoby wprowadzić zakazy stadionowe (tylko na Boga! – nie czteroletnie za „niegrzeczne zachowanie”!) dla tych, którzy byli w Lubinie (i tak byłaby to bardzo dotkliwa kara, bo przecież kibice jeżdżący na wyjazdy to sama elita kibicowska)? Wśród tych kilkuset osób na pewno są sprawcy. Nie trzeba karać tysięcy kibiców Śląska, którzy w Lubinie byli nieobecni – ich w Lubinie nie było NA PEWNO.
Rodzi się też inne pytanie. Każdy kibic wchodzący na stadion jest dość dokładnie „obmacywany” przez ochronę. I bardzo dobrze, w tej fabryce emocji, jakim jest piłkarski stadion, nie chcę, żeby ktokolwiek miał przy sobie np. nóż. Ale kontrola ta powinna także wyłapać inne przedmioty, których nie wolno na stadionie posiadać, np. środki pirotechniczne. Czemu więc nikt nie mówi o odpowiedzialności firm ochroniarskich za nierzetelne wykonywanie obowiązków? A może tak zawiesić albo cofnąć jednej czy drugiej firmie koncesje? Albo – bądźmy miłosierni i cywilizowani – obciążyć karami umownymi, tak jak kary umowne płaci np. nierzetelny budowlaniec albo przewoźnik.

Jest więc jak widać, „walka z kibolami” wdzięcznym polem do zdobywania poparcia obywateli. Atrakcyjność zdobywania poparcia w ten właśnie (jakże prosty!) sposób wzrasta szczególnie wtedy, gdy innych sposobów – brak. A czyż nie jest najuczciwszym sposobem zdobywania poparcia obywateli dotrzymywanie obietnic? Ciężka i systematyczna praca i robienie tego, co się obiecało? A potem – pokazywanie efektów swojej pracy. Ale, gdy tego nie ma – potrzebne są sposoby łatwiejsze…

Opisany powyżej sposób zdobywania poparcia obywateli ma jeszcze inne skutki uboczne. „Bezkompromisowa walka z kibolskim bandytyzmem” może zniszczyć jedno z nielicznych w naszym kraju prawdziwie niezależnych środowisk społecznych. Niezależne, dobrze zorganizowane, sprawne, kreatywne. A żadna władza nie lubi tych, na których nie ma wpływu.
Rodzi się pytanie – i co dalej? Możliwych scenariuszy jest wiele. Ale nie jestem jasnowidzem, nie wiem jak to się skończy. Wiem natomiast, czego bym nie chciał. Najbardziej chyba bym nie chciał, aby udało się podzielić środowisko kibicowskie. Wielokrotnie już kibice pokazywali, że potrafią być razem, ale teraz, wobec tak frontalnego ataku, jedność ponad podziałami, jest szczególnie istotna. Kibice Wisły nie powinni cieszyć się, z zamknięcia stadionu Legii, a kibice Ruchu z nieszczęścia Lecha. Kibice Śląska nie powinni cieszyć się z zamknięcia stadionu Zagłębia. Bo przy takim podejściu – bardzo szybko sprawdzi się scenariusz „dziś uderzono w mojego antagonistę, a jutro we mnie”. Jestem przeciwnikiem nienawiści między kibicami różnych klubów. Można się różnić, można się nie lubić, ale nie wolno się nienawidzić. Obecna sytuacja – daj Boże! – jest świetną okazją do potrenowania takiej postawy.
W 1963r., po postawieniu (w 1961r.) przez niemieckich komunistów muru berlińskiego, odwiedzający Berlin Prezydent USA John F. Kennedy powiedział „Wszyscy jesteśmy berlińczykami”. Dzisiaj wszyscy powinniśmy być kibicami Legii, Lecha, Zagłębia, Jagiellonii, Podbeskidzia,itd. I każdego innego klubu, którego kibice zostaną niesprawiedliwie i niewspółmiernie ostro ukarani.

Brak głosów