Byli! Są! Będą! - rzecz o Polakach na Białorusi.

Obrazek użytkownika Krystian Frelichowski
Idee

Byli! Są! Będą! - rzecz o Polakach na Białorusi. ( W poniższym materiale, dzielę się z Państwem wiedzą zdobytą wyniku moich rozmów z Polakami ze wschodniej Białorusi) Narowla, Mozyrz – to miasta, które blisko 240 lat temu, w wyniku rozbiorów, znalazły się poza granicami Rzeczypospolitej, pozostawiając na „obczyźnie” rzesze naszych rodaków. Nie mal natychmiast rozpoczął się tam proces intensywnej rusyfikacji. Jednym z przejawów, była walka z kościołem Rzymsko – katolickim, wprowadzenie j. rosyjskiego jako jedynego języka państwowego, zarezerwowanie urzędów, lepszych stanowisk, tylko dla tych Polaków, którzy zdecydowali się przejść na prawosławie i zmienić nazwiska na rosyjsko brzmiące. Przez jakiś czas pozwalano jeszcze w szkołach pracować polskim nauczycielkom. Wraz z nastanie Rosji sowieckiej, przyszły czasy jeszcze gorsze. Kościół katolicki przestał na tych terenach istnieć. Nie było go tam równe 75lat. Podczas jednej nocy zniknęły wszystkie polskie nauczycielki. Do dziś dnia nikt, nie wie jaki spotkał je los. Odtąd przy rejestrowaniu nowo narodzonych dzieci obowiązywały imiona rosyjskie. Chrzcić je można było jedynie w obrządku prawosławnym, chyba, że kogoś stać było na długą i kosztowną podróż na Litwę. Goszcząca niedawno u nas Pani Prezes Związku Polaków na Białorusi, Oddziału w Mozyrzu, Maina Szmargun była jako dziecko zawieziona przez rodziców do Wilna i tam ochrzczona polskim imieniem. Na sowieckiej Białorusi nie można było go zarejestrować, urzędnicy żądali nadania dziewczynce imienia rosyjskiego. Rodzice stanowczo odmówili. W tej sytuacji, władze tak na pośmiewisko, specjalnie dla niej wymyśliły nieistniejące imię. Rzecz działa się w maju, do nazwy miesiąca dodano „na” i stąd imię Maina. Po II wojnie światowej czasami do Mozyrza przybywał ksiądz katolicki z Czechosłowacji, który w prywatnym mieszkaniu, w wielkiej konspiracji chrzcił dzieci, a jak trzeba było to i dorosłych. Po upadku Związku Radzieckiego, na Białoruś przybyło 70 polskich księży by na nowo założyć tam parafie Rzymsko – katolickie. Powołali też do życia seminarium w Grodnie, gdzie kształcą się nasi rodacy urodzeni na Białorusi. Polacy zamieszkali na dawnych rubieżach Rzeczypospolitej, bardzo są im za to wdzięczni, jednak bardziej sobie cenią pracę kapłanów pochodzących z ich terenów. Są odważniejsi, może dlatego, że nie ma gdzie ich deportować. Nadal językiem urzędowym pozostaje język rosyjski, białoruski, jest jedynie, jednym z przedmiotów nauczonych w szkole. Młodzi Polacy uczą się ojczystego języka w rodzinach, kościele i sami. Nasi niedawni goście modlą się w języku ojców, rozumieją go, potrafią czytać, w posługiwaniu się nim w mowie potocznej, mają jeszcze spore problemy. Parafia w Narowli, jest nieliczna, ale co chwile kolejni Polacy ją zasilają. Ksiądz proboszcz Wincenty Siewruk opowiadał, jak to nie dawno odwiedził parafiankę w szpitalu. Wspólnie odmówili w rodzimym języku Ojcze nas. Zaraz potem odezwała się inna pacjentka. Mówiła, iż tej modlitwy nauczyła ją babcia, i są to jedyne słowa polskie jakie zna. Ucieszyła się, że po latach znowu je słyszy. Postanowiła wstąpić w szeregi kościoła. Na Białorusi przyznawanie się do polskości, nadal jest niemile widziane. Oficjalne media grożą tym, którzy ubiegają się o Kartę Polaka, że może oznaczać to dla nich utratę pracy. Goście podkreślali, że często się modlą w intencji Lecha Kaczyńskiego, kiedy żył ten wspaniały prezydent nie czuli się osamotnieni, wiedzieli, że na jego wsparcie mogą zawsze liczyć. Pomoc charytatywna organizowana przez Caritas, czy inne instytucje, dociera głównie do Grodna i Mińska. Polacy ze wschodniej Białorusi nie mają do niej dostępu. W Mozyrzu działa zespół muzyczny, który odnosił już sukcesy na Festiwalu Piosenki Kresowej w Mrągowie, jego członkinią jest m.in. Pani Maina Szmargun. Podczas tegorocznego pobytu w Polsce młodzi ludzie nauczyli się śpiewać Ukrainę. Piękniejszego wykonania tej pieśni jak dotąd nie słyszałem. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że nauka w szkole podstawowej trwa tam 10 lat, a skala ocen zaczyna się od 2 a kończy na 9. Nie przypadkowo tytuł mojego artykułu nawiązuje do wspanialej książki Marii Rodziewiczówny: Byli i Będą. Opisuje ona w swojej powieści losy zamieszkujących kresy Polaków po upadku powstania styczniowego. Ogrom represji dotykał niemal wszystkich. Nierzadko wyludniano całe wsie. Ich mieszkańcy jakże często, po długiej tułaczce, pobycie w innym zaborze, zmianie nazwiska, wracali do siebie, wykupując własną ziemie, osiedlali się na nie ponownie. Pamiętajmy, że ci nasi rodacy, wbrew temu co im się wmawia, są tam u siebie. Oni nie opuścili Ojczyzny. To odwieczny wróg oderwał tereny te od Rzeczypospolitej. Powinniśmy brać przykład, z ich przywiązania do ojczystej kultury, wiary i tradycji. Tu w Polsce tak często ulegamy obcym wpływom, podążamy za obcymi wzorcami, zamiast bronić tego co nasze, bo przecież ktoś może nas nazwać oszołomem, czy ciemnogrodzianinem. Boimy się protestować, bo przecież władza może nas ukarać np. niższym stanowiskiem w państwowej firmie. Do kościoła też wielu z nas chodzimy mniej regularnie, bo przecież niedziela to dobry dzień na zakupy w supermarkecie, grilla, czy wyjazd na działkę. Załączam też link do filmu, na którym nagrane zostały rozmowy z naszymi gośćmi. Warto poświęcić na niego 10 minut: http://www.youtube.com/watch v=4rrrlYxK7eA&list=FLkvalVcFwlCqXf4uqLX6NJg&index=1&feature=plpp_video

fot. Kresowiacy odwiedzają Ojczyznę

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (2 głosy)

Komentarze

Pozwalano im uciekać na wszelkie sposoby, nawet pomagając im w tzw. powietrznym moście do Izraela. Wy, Polacy, przyjęliście ponad 300 tysięcy naszych Żydów. Niemałe znaczenie przy podejmowaniu tej decyzji miał fakt, że nasze nowe władze nie chciały zaogniać sytuacji na Zachodzie, gdzie, jak wiemy, Żydzi odgrywają bardzo ważną rolę w polityce.

Wszystko odbyło się więc bezboleśnie dla Żydów. Teraz natomiast musimy im uważnie patrzeć na ręce, żeby nie sięgnęli po naszą ropę i gaz.

Sam widzisz, jak urabiają opinię o Białorusi, gdzie Łukaszenka nie pozwolił niczego Żydom sprzedać. U was, w Polsce, telewizja i prasa robią oczywiście z tego Łukaszenki łotra, a ludzie na Białorusi oceniają to całkiem inaczej. Protestujących zawsze się znajdzie, tym bardziej, że są na Zachodzie i w Polsce instytucje, np. żony Balcerowicza, które finansują tych, co protestują. Zawsze znajdą się ludzie, którzy zamiast pracy wybiorą dobrze opłaconą opozycję. Zachodowi na rękę jest dawać pieniądze na opozycję, żeby móc krzyczeć na cały świat, że łamie się prawo. Ale jak faktycznie oni sami je łamią, ludzie mogą od czasu do czasu zobaczyć na filmach” -wyjaśniał Alosza.Pamiętam, w jakich służbach pracował Alosza. Maszerow nie raz mi mówił: „Masz okazję, więc ją wykorzystaj. Pytaj go, a on – jeśli może – to odpowie”. Teraz tu nad Niemnem po dwudziestu siedmiu latach od tych dni u Maszerowa zadałem mu pytanie:

„Co możesz teraz powiedzieć mi o wymordowaniu polskich oficerów w Katyniu?” „Mogę, i to dużo, ale ty i twoi rodacy możecie w to nie uwierzyć.”

„Mimo że tak myślisz, to jednak powiedz mi” – poprosiłem.

„Katyń miał odegrać i na pewno by odegrał swoją rolę, gdyby nie atak Żukowa na NKWD. To był mistrzowski plan Berii i jego ludzi.

Po pierwsze. W Katyniu nie zginął ani jeden Żyd z polskiego wojska.

Za kadencji Chruszczowa kontrwywiad otrzymał pilne zadanie przesłuchania wszystkich funkcjonariuszy NKWD, którzy wykony wali egzekucje polskich oficerów. Oni pod groźbą prawnych i karnych sankcji zeznawali nam prawdę. Ja przecież nadzorowałem te przesłuchania i wszystkie protokoły czytałem.

Gdy wzięliśmy do niewoli wasze wojsko, to wśród Polaków byli też Żydzi. Ale w Ostaszkowie, Kozielsku i Starobielsku zgodnie z dyrektywą Berii, przeprowadzono selekcje i każdy Żyd natychmiast był zabrany. Umundurowany i uzbrojony wcielany był do NKWD.

Teraz posłuchaj uważnie – poprosił mnie Alosza – przecież były w pobliżu inne obozy z polskimi oficerami. Podlegali pod to samo dowództwo NKWD, które w pobliżu w domach wypoczynkowych miało swój sztab.

Ten sam komendant NKWD, który miał nadzór nad oficerami i miał ich ewidencje, dostał polecenie, żeby wypuścić i dać prowiant na drogę dla 9000 oficerów, którzy zasilili armię generała Sikorskiego tworzoną w 1942 roku. Wśród wypuszczonych i ocalałych był gen. Władysław Anders. Dlaczego te 9000 oficerów ocalało?

Uzbrojono ich i dano możliwość wyjścia z ZSRR? Bo do planów Berii potrzebna była konkretna ilość osób do konkretnego celu. Obecnie masowe ekshumacje potwierdzają, że wszyscy oficerowie mieli na sobie pełne kompletne umundurowanie, dystynkcje oficerskie i medale. Pozostawiono wszystkim pomordowanym ich zdjęcia rodzinne, listy, a nawet pamiętniki.

W okresie, gdy Armia Czerwona chodziła prawie boso, nie zdjęto ani jednej pary butów. Bo Beria i jego ludzie zakładali, że może być taka sytuacja, że państwa zachodnie odnajdą pomordowanych, że zidentyfikowani będą stanowić dowód zbrodni Stalina i w tej sytuacji musiałby odejść od władzy. Usiądź.” – poprosił Alosza. „Jestem roztrzęsiony tym, co mówię.”

„Powiedz mi – zwróciłem się do Aloszy – mówisz, że w Katyniu nie zginął ani jeden Żyd. A obecnie wśród krzyży są też gwiazdy Dawida.”

„W tej sprawie była bardzo konkretna dyrektywa z Moskwy do komendantów obozów. W czasie egzekucji polskich oficerów enkawudziści Żydzi wkładali do ubrań zabitych swoje dokumenty, a zabierali polskie i komisyjnie niszczyli. Otrzymywali zaraz inne papiery na inne niż ich nazwiska. Takie operacje zostały potwierdzone w czasie przesłuchań w Moskwie i są udokumentowane w naszych archiwach.”

Vote up!
1
Vote down!
0
#284791