Pieniacze czy zrobieni na szaro? szkoleni specjaliści mają głos

Obrazek użytkownika faxe
Kraj

Nie wiem kim jest i jaką profesję reprezentuje komentator Salonu 24 występujący pod pseudonimem Skrzyp1. Sądząc po aktywności komentatorskiej, interesuje się zagadnieniami prawnymi. Często też w swoich komentarzach bardziej emocjonalnie i z pomocą kazuistyki. niż z pomocą logiki i merytorycznie, broni stanu sędziowskiego i prokuratorskiego. Stąd pewnie biorą się przypuszczenia, iż Skrzyp1 jest sędzią lub ewentualnie prokuratorem.

Ostatnio pod tekstem Adama Kłykowa, Skrzyp1 zmieścił komentarz, który jako żywo przypomina PR korporacji prawniczych. Ani to nowe ani oryginalne - kwalifikowanie a priori tych, którzy mają podstawy do podważania podstaw prawnych czy merytorycznych ustaleń prokuratur i sądów w ich sprawach, jako niezadowolonych z orzeczeń sądów, roszczeniowców, niezrównoważonych psychicznie, pieniaczy itp.

Zastępy złotoustych PR-owców większego kalibru, do perfekcji opanowały posługiwanie się erystyką, sofizmatami i retoryką, aby wtłoczyć w mózg „przeciętnego człowieka“ dowolną bajkę o dzielnych prokuratorach i nieskazitelnego charakteru sędziach... Skrzyp1 jeszcze nie z tej ligii.

Nazwanie Adama Kłykowa podręcznikowym i typowym pieniaczem, a w post scriptum komentarza zrewidowanie tego stanowiska i pieszczotliwe zmodernizowanie tej „kwalifikacji“ na skrzywionego pieniacza z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu rzeczywistości, to delikatnie mówiąc trochę przesada.

Określenie ‚pieniacz‘ dawniej dotyczyło osoby, która lubi się procesować z byle powodu i najczęściej o błahe sprawy. Stąd synonimy tego określenia; kłótnik, awanturnik, pasjonat, piekielnik, furiat, impetyk, choleryk, nerwus, impertynent, zadziora, kogut, hucpiarz, zacietrzewieniec. Historyk J. Geresz uważa, iż „...pieniactwo jest wyrazem skrajnego indywidualizmu polskiego (…) jest elementem stereotypu Polaka, a jego źródeł szukać należałoby w historii szlacheckiego stanu...“. Określenie to w tamtych –znaczy szlacheckich – czasach, nie oznaczało ani niedorzecznego zachowania, ani osoby z poważnymi zaburzeniami w postrzeganiu rzeczywistości, ani też zachowania wynikającego z niskich pobudek.

Dopiero od kilkudziesięciu lat, ‘pieniacz’ kojarzy się zdecydowanie pejoratywnie, bowiem współczesna definicja tego określenia daleko odbiegła od tej z przeszłości.

Łatkę pieniacza przyczepiają dzisiaj chętnie m.in. sędziowie, prokuratorzy, MS, KRS a nawet RPO i inne organy administracji państwowej każdemu, kto im się „narazi“ domagając się rozpatrzenia sprawy czy skargi zgodnie z przepisami prawa i na podstawie faktów, ponawiając te żądania i często odwołując się do instancji wyższych czy nadrzędnych.

Innymi słowy twierdzenie a priori, iz wszystkie wymienione instytucje, a także wszyscy sędziowie i prokuratorzy są nieomylni, zawsze mają rację, nigdy rażąco nie naruszają przepisów prawa itp, a poddający w wątpliwość czy (o zgrozo) kontestujący ten aksjomat, to osobnik mający chorobliwą skłonność dochodzenia urojonych krzywd - tworzy współczesną definicję pieniactwa.

Skrzyp1 twierdzi, iż zwykłego pieniacza, “rozróżnia “od „rozsądnego człowieka“ po ilości urzędników czy sędziów, czy też ile instancji rozpatrywało sprawę. Rozsądny człowiek to wg komentatora taki, który powinien zrozumieć, że jeżeli kolejno, kilka razy „grupa, być może nawet 10 osób“ rozstrzygnęła jego sprawę negatywnie, to muszą mieć rację. I muszą mieć rację, bowiem w końcu są to specjaliści w swojej dziedzinie, szkoleni przez wiele lat. Natomiast zwykły, podręcznikowy pieniacz, dalej upiera się przy swoim, nie chce przyznać, że nie ma racji i (o zgrozo) nawet wieloletnie wyszkolenie sędziów (specjalistów w swojej dziedzinie) nie ma wpływu na jego przekonanie.

Z tym rozumowaniem Skrzypa1 można byłoby się zgodzić, gdyby w tej definicji pieniacza nie zapomniał o jeszcze jednym warunku – merytorycznej zasadności lub jej braku w „niezadowoleniu“ i upartym skarżeniu pieniacza.

Bo przecież absurdem jest twierdzenie, iż tylko ilość urzędników czy sędziów, czy ilość instancji, w których sprawa była rozpatrywana z takim samym wynikiem, jest jedynym kryterium słuszności rozstrzygnięcia.

Jak w takim razie wyjaśni Skrzyp1 takie przypadki:
➢ sprawa była rozpatrzona negatywnie dla pieniacza przez grupę conajmniej 10 osób ( w dwóch instancjach SO i SA) aby w SN kasacja została uznana i sprawa przekazana do ponownego rozpatrzenia?
➢ Albo sprawa rozpatrzona negatywnie przez conajmniej 15 osób (w dwóch instancjach SO i SA, kasacja w SN), a ETPC stwierdza naruszenie zasad rzetelnego procesu - art. 6 Konwencji?
➢ i sprawa pieniacza rozpatrywana przez przez grupę conajmniej 50 osób, specjalistów w swojej dziedzinie - prawo karne, kilkanaście z tych osób z tytułami naukowymi, szkoleni więc przez wiele lat. Ta grupa osób minus 5, w postępowaniach sądowych i rozpatrując skargi, prośby o wywiedzenie kasacji etc. podtrzymywała ustalenia i wyrok sądu meriti. A sąd ten udowodnił, iż zabójstwa dokonano powiedzmy 1 stycznia, a następnie ofiara była przetrzymywana i torturowana(zombi, czy z martwych wstał ?) i zamordowana (jeszcze raz?) 23 lutego. Z tych 50 osób z hakiem, tylko 5 osób (SN I kasacja) „zauważyło“ ten absurd, co nota bene na nic się zdało, ponieważ następne osoby w ponownym postepowaniu olały zalecenia SN co do dalszego postępowania jak i zapatrywania prawne tegoż sądu i twierdziły, iż ustalenia faktyczne sądu meriti są prawidłowe i zgodne z zasadmi logiki, posiadanej wiedzy i zdrowego rozsądku(sic).

w związku z tym ostatnim przykładem i – w doktrynie w Polsce, jak i w Europie i na świecie uważa się, iż: udowadniany fakt uznaje się za udowodniny wtedy, kiedy każdy normalny, przeciętnie inteligientny, doświadczony człowiek, zostanie przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że ten fakt jest zgodny z rzeczywistościa.

Czyli ocena dowodów i ustalenie stanu faktycznego podczas procesu w sądzie nie jest zadaniem wymagającym posiadania jakiejś tajemnej i niedostępnej zwykłym śmiertelnikom wiedzy czy też wykształcenia prawniczego. Twierdzenie, iż „sędziowie, czyli osoby specyficznie wykształcone, wyselekcjonowane i doświadczone“ mogą tylko podołać temu zadaniu jest fantazją. Fakt, jakże przydatną i poręczną, zamiast uzasadniania absurdów, które wiadomo, że są niemożliwe, wystarczy powołać się na (zaiste) specyficzne szkolenie przez wiele lat i prawiczą wiedzę, której „niewyselekcjonowani“ nie są w stanie posiąść i szafa gra.

Tak na marginesie; co w takim razie z tymi miliardami ludzi, ktorzy żyją w krajach, gdzie obowiązuje common law i dowody ocenia ława przysięgłych, a nie sędzia?

i jeszcze jedna dygresja. Nie dalej jak pół roku temu b. wiceminister sprawiedliwości, dr hab. Michał Królikowski powiedział:
“ mając akt oskarżenia, (sędziowie) mentalnie angażują się, żeby tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie (...) Sami sędziowie zresztą twierdzą, że bardzo często angażują się w ratowanie aktu oskarżenia i tak prowadzą postępowanie, żeby usunąć ewentualne jego braki. I to jest właśnie powód, że zapada 92 proc. wyroków skazujących, a tak mało jest wyroków uniewinniających "

Czy to też “pieniacz”? A przecież specjalista z wieloletnim szkoleniem!

Uwaga: eufemistyczne określenie “tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie” w rzeczywistości oznacza zwyczajne „produkowanie“ dowodów. A faktycznie odsetek wyroków skazujących osiąga około 97 - 98 %. a nie 92%. Ale i tak to oświadczenie byłego wiceministra MS jest nadspodziewanie uczciwie przedstawia polskich sędziów.

To Skrzyp1 ma poważne zaburzenia w postrzeganiu rzeczywistości, a nie autor komentowanego tekstu!

Nie (s)postrzegł rzeczony komentator, iż coraz głośniej i otwarciej mówi się o pomyłkach, błędach i niedoróbkach sędziów i prokuratorów, o zapaści wymiaru sprawiedliwości, o bezprawiu w Polsce. Trąbią media mainstream i media drugiego obiegu, nawet „autorytetom“ wymsknie sie tu i tam, wrą dyskusje w Internecie, możemy obejrzeć przykłady niemal codziennie w TV - Państwo w państwie, Uwaga, Interwencja i inne, plus wiadomości. Nie tylko pokrzywdzeni (zwani przez korporacje prawnicze pieniaczami) i ich rodziny, ale i Polacy, którzy nigdy nie mieli spotkania trzeciego stopnia z wymiarem sprawiedliwosci, powoli zaczynają sobie zdawać sprawę z powagi sytuacji.

Oliwy do ognia dolało Forum Obywatelskiego Rozwoju wraz z Instytutem Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego, którzy zorganizowali 9 lipca 2012r. na UW konferencję połączoną z prezentacją raportu – „Przyczyny niesłusznych skazań w Polsce“ - autorstwa Łukasza Chojniaka i Łukasza Wiśniewskiego.

…Łącznie przeanalizowano 119 spraw rozpoznanych przez sądy z obszaru właściwości Sądu Apelacyjnego w Poznaniu (ze 171 wytypowanych – nie wszystkie akta były dostępne), z czego w 68 sprawach stwierdzono niesłuszne skazanie. Już te dane, obejmujące sprawy rozpoznane jedynie przez sądy z apelacji poznańskiej, dowodzą, że liczba niesłusznych skazań w całej Polsce (11 apelacji) musi być zdecydowanie większa niż liczba spraw, w których zasądzono odszkodowanie lub zadośćuczynienie za niesłuszne skazanie…”

To jest ca. 57% badanych spraw gdzie udowodniono niesłuszne skazania!

W dyskusji na konferencji przedstawiającej raport nie było miejsca na podnoszenie kwesti tysięcy faktycznie niewinnych, niesłusznie skazanych prawomocnymi wyrokami. W świetle prawa ich wyroki są słuszne, (najczęściej potwierdzone kontrolą apelacyjną i nieudaną kasacją) a ich zarzuty to „subiektywne odczucia, do których mają prawo” w najlepszym wypadku. Oczywiście są i inne warianty - mogą też wynikać z “zaburzeń psychiatrycznych„ skarżących, a także z „pieniactwa i “wyjątkowej roszczeniowości“, i „zwykłego niezadowolenia z wyroku“.

I autorzy raportu doskonale zdają sobie sprawę z istnienia takich przypadków, a ich badania to tylko czubek góry lodowej.

“..,Mamy natomiast przekonanie, iż duża część spraw, w których zaistniała pomyłka sądowa, pozostaje w ogóle niedostrzeżona, skoro często usuwanie takich błędów, co stwierdziliśmy podczas badań, dzieje się na skutek ich zupełnie przypadkowego dostrzeżenia i wszczęcia procedury kasacyjnej lub wznowieniowej, nierzadko przez Rzecznika Praw Obywatelskich lub Prokuratora Generalnego. Ile takich spraw wciąż pozostało niezauważonych i funkcjonuje w obrocie prawnym – nie wiadomo…“

Na zakończenie, odniosę się do jeszcze jednej manipulacji Skrzypa1 w jego komentarzu: kiedy zarzucił autorowi twierdzenie, że istnieje "spisek w którym siedzi masa urzędników, wielu sędziów - w tem prezes sądu apelacyjnego. I wszyscy oni tylko kombinują jak mu zaszkodzić, spać po nocy nie może ta armia urzedniczo-sędziowska bo układa plany jak tu Adamowi Kłykow dopiec."

Ale nie z nami te numery Skrzyp1, miast rzeczowych argumentów i rzetelnej polemiki, robienie z interlokutora durnia? To stary i prymitywny numer. Przecież kazdy przeciętnie inteligentny człowiek wie, że to nie nazywa się spisek, a zwyczajna solidarnośc zawodowa, innaczej „ręka rękę myje“ czy „kruk krukowi oka nie wykole“. Opisali tę przypadłość dużo bardziej elegancko Łukasz Chojniak i Łukasz Wiśniewski we wskazanym powyżej Raporcie:

“…Przyjmując, że przyczyna niesłusznych skazań – co do zasady – leży w słabości ludzkiej pracy i oceny materiału dowodowego, w przypadku zawinionych błędów nie istnieje – w praktyce – realny system prewencji, przejawiający się choćby w skorzystaniu w przypadku oczywistych naruszeń prawa przez sąd, z dyscyplinującej instytucji wytyku, zarezerwowanej tak dla sądów odwoławczych, jak i dla Sądu Najwyższego. W sprawach, w których orzeczono przykładowo kary powyżej górnego zagrożenia ustawowego, a więc z rażącą, oczywistą obrazą prawa, nie stwierdziliśmy skorzystania z instytucji wytyku. Nie chodzi o zatem o karanie sędziów, obrońców czy prokuratorów w każdym przypadku, gdy w danej sprawie zaistnieje przypadek niesłusznego skazania, ale jeśli doszło do niego na skutek zawinionych działań profesjonalnego uczestnika postępowania, odpowiedzialność dyscyplinarna, a także odszkodowawcza nie powinny być tylko iluzoryczne. Jeśli przyczyną niesłusznego skazania jest najczęściej ludzki błąd, to brak mechanizmów wdrażających realną odpowiedzialność za popełnione błędy z pewnością zwiększa skalę tego zjawiska…“

…Gdyby pokusić się o próbę wskazania jednej głównej przyczyny pomyłek sądowych skutkujących niesłusznym skazaniem, to w pierwszej kolejności należałoby wskazać na niekompetencję po stronie profesjonalnych uczestników postępowania. Zdajemy sobie sprawę z wyrazistości tej oceny, ale niekiedy jest ona konieczna. Oczywiście, dalecy jesteśmy od generalizacji i ujawnione przez nas przykłady nie świadczą o całym środowisku sędziów, adwokatów czy prokuratorów, ale dobitnie wskazują jednak, że profesjonaliści mylą się niekiedy w sposób niedopuszczalny, co wywołuje daleko idące negatywne skutki. Wskazywanie tych przykładów ma na celu dążenie do ich ograniczenia w praktyce wymiaru sprawiedliwości, choćby nawet stanowiły one margines…”

Mam nadzieję, że Skrzyp1 nie jest jednak sędzią!

 

Brak głosów