Anatomia upadku Prokuratury Wojskowej,

Obrazek użytkownika faxe

 

czyli poszukiwanie dowodów upojenia alkoholowego załogi samolotu i nie tylko.

Planowane przez NPW badania materiału genetycznego 22 ofiar katastrofy smoleńskiej w poszukiwaniu śladów alkoholu oprócz oburzenia i zadziwienia, zwyczajnie mnie rozsierdziło. Jaki jest cel tych badań, poza oczywistym upokorzeniem rodzin ofiar, wyśmianiu „sekty smoleńskiej“ i zagęszczaniu zasłony dymnej wokół pseudośledztwa prowadzonego przez prokuraturę wojskową?

Czy jest to kolejna próba „udowadniania“, że to wina pilotów i ich dowódcy, a także innych pasażerów, tym razem z powodu upojenia alkoholowego?

Swego czasu interesowałam się genetyką i patomorfologią kryminalistyczną i na zdrowy chłopski rozum niewydawało mi się możliwe w ogóle uzyskanie wiarogodnych wyników poziomu alkoholu we krwi (ang. skrót BAC), po 3 latach od pobrania tych próbek materiału genetycznego.
Zajrzałam do znanego mi źródła http://www.wigmoreonalcohol.com/ (Courtroom Alcohol Toxicology) strony prowadzonej przez znanego i uznanego w Ameryce Północnej toksykologa – biegłego sądowego. Odpłatnie adwokaci czy prokuratorzy, mogą na tej stronie korzystać z bazy badań naukowych w dziedzinie ustalania BAC i z fachowej porady właściciela strony.

Toksykolodzy i patomorfolodzy zgodnie twierdzą , iż :
1. Badania poziomu alkoholu we krwi pobranej podczas autopsji są jako tako miarodajne, jeżeli pobrano ją do 48 godzin od chwili śmierci i pod warunkiem, że są przestrzegane zasady w zakresie pobierania i przechowywania próbek.
2. Fałszywy poziom alkoholu we krwi powyżej 0,200% może być generowany w próbkach krwi z autopsji, które nie są prawidłowo przechowywane.
3. Wysokie stężenie alkoholu we krwi, może wystąpić podczas gnicia i poziom do 0,200%, nie musi oznaczać, że zmarły pił alkohol przed śmiercią.
4. Jeżeli stężenie alkoholu – n-propanolu w zwłokach jest około 20 do 25X wyższe od normalnego, to wskazuje to, że wszystkie alkohole zawarte we krwi, a więc i e-tanol (BAC) wyprodukowane były po śmierci. Jest to wynikiem procesu gnilnego, który rozpoczyna się w chwili śmierci, a na przebieg tego procesu ma wpływ bardzo duża ilość czynników.
5. Badania Canfield, D.V., Brink, J.D., Johnson, R.D., Lewis, R.J. and Dubowski, K.M., “Postmortem Ethanol Testing Procedures Available to Accident Investigators”, Report no. DOT/FAA/AM-07/22, August 2007, udowodniły, iż na poziom BAC ma wpływ rodzaj śmierci. U ofiar wypadków – efekt traumy ma wpływ na podwyższenie BAC. Podczas wybuchu lub zmiażdżenia ciała, wyzwolają się mikroorganizmy z jelit, które przyśpieszają proces gnicia. Również podczas wypadków, żołądek i serce mogą być pęknięte, co powoduje szybką i całkowitą dyfuzję alkoholu po śmierci. Przy czym poziom BAC zwiększa się proporcjonalnie do stopnia urazów ciała.
6. Niezwykle istotne jest skąd pobrano krew do badania - np. podczas jednej autopsji pobrano krew z żyły uda - BAC = 0,152 g/100 ml, a z żyły płucnej - BAC = 0,316 g/100 m.
Aplikując powyższe informacje, do zamierzonych badań BAC przez prokuraturę wojskową, trzeba najpierw ustalić w każdym indywidualnym przypadku:
➢ jak dlugo po śmierci pobrano krew
➢ skąd pobrano krew
➢ jak ją przechowywano od chwili pobrania
aby prawidłowo ocenić wyniki i zdeterminować czy poziom etanolu we krwi wynika ze spożycia alkoholu.

A przecież takich informacji nie mają Rosjanie. Pobierano krew do badań DNA i powyższe czynniki – ważne przy zamierzonym badaniu BAC, nie miały żadnego znaczenia przy pobieraniu krwi do badań DNA. Część ciał nie była kompletna i pobierano skąd była możliwość.

Druga kwestia to wiarygodność oznaczenia tych próbek. Jeżeli ciała ofiar zostały pozamieniane, to nie ma żadnej gwarancji, że te próbki krwi nie są również pomieszane. Rodziny wytypowanych do „badania“ powinny żądać badań DNA, zanim te próbki będą poddane i tak bezsensownym badaniom BAC!
I refleksje powiązane z tematem, a natury ogólniejszej:
Najpierw trzeba sobie odpowiedziec na pytania. Od kiedy to prokuratura w RP służy spoleczeństwu? Od kiedy rzetelnie zbiera fakty i ujawnia “prawdę”?
Czy NPW prowadzi sensu stricte “śledztwo“ w sprawie katastrofy smoleńskiej? I jaki jest cel tych działań NPW?
Z wiedzy jaką mamy chociażby z mainstream mediów, jesteśmy uprawnieni do takiego wniosku – prokuratura służy rozlicznym innym celom, a raczej rzadko i często icydentialnie, tym wymienionym w kodeksie postępowania karnego.
Nie jest to nic nowego, ani wyjątkowego, bowiem wiele śledztw prowadzona jest w celu:
➢ wsadzenia niekoniecznie winnego, ale na pewno niewygodnego
➢ wsadzenia kogokolwiek, aby poprawic statystyke, wykazać się efektywnoscią i wykrywalnoscią,

➢ zamiataniu pod dywan przestępstw wpływowych osobników, grup, partii etc. członków ich rodzin, kolesiów i innych “satelitow”, a także zamiataniu pod dywan faktów niewygodnych dla wyżej wymienionych
➢ i innym niecnym celom, które z faktami i prawdą niewiele mają wspólnego
W społeczeństwie polskim en masse dominuje „pogląd“, że śledztwa, zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa są swoistym panaceum na uzdrowienie naszej nienormalnej rzeczywistości. Tymczasem historia ostatniegio 23 lecia w „wolnej Polsce“ nijak nie potwierdza przecież tej wiary – śledztwa w sprawch zabójstwa księdza Popiełuszki, gen. Papały, Olewnika, FOZZ, afery paliwowe, afery gruntowe itd itd. potwierdzają tę tezę. Czy którekolwiek z tych śledztw zakończyło się okryciem prawdy i ukaraniem winnych?

I czym w ogóle jest w rzeczywistości śledztwo?

Jeżeli śledztwo (zgodnie z prawem polskim m.in. kodeksem postępowania karnego) to - pierwszy etap postępowania karnego, które zmierza do ustalenia, czy zostało popełnione przestępstwo, a faktyczną podstawą decyzji o wszczęciu śledztwa mogą być tylko informacje, które obiektywnie uprawdopodabniają fakt popełnienia przestępstwa, a subiektywnie jest podejrzenie co do zaistnienia tego faktu i w trakcie dwóch etapów tegoż (w sprawie - in rem, przeciwko konkretnej osobie/osobom - in personam) i w którym
Ø trzeba wszechstronnie wyjaśnić okoliczności sprawy
Ø zebrać, zabezpieczyć i utrwalić materiał dowodowy
Ø wykryć i w razie potrzeby ująć sprawcę/sprawców
Ø zebrać informacje o sprawcy/sprawcach

jest oczywistym, iż nazywanie działań prokuratury wojskowej “śledztwem” jest błędne i bez sensu. Prokuratura wojskowa nie prowadzi żadnego śledztwa w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, a raczej zajmuje się kilkoma wątkami z pośród setek w tej sprawie.

Ani prokuratura wojskowa, ani prokuratury cywilne nie podjęły wszystkich wymaganych, kompleksowych działań i czynności od 10 kwietnia 2010 roku na terenie lotniska Sewiernyj, w Moskwie podczas autopsji ofiar i na terenie Polski itd itd., które to działania uprawniałyby nazywanie tego co robią od trzech lat „śledztwem w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy”.

Nie podjęły ponieważ było to niemożliwe. Przede wszystkim ich inicjatywa była ograniczana i przez Rosjan i przez politykę wewnętrzną władz polskich. Prokuratura nie mogła zrealizować etapu in rem śledztwa – jak chociażby zebrać, zabezpieczyć i utrwalić całego, olbrzymiego materiału dowodowego, a cały ten materiał jest a) w części w posiadaniu ruskich i b) w części został zniszczony, zagubiony, nigdy nie zabepieczony etc, czyli w ogóle nawet nie istniał. Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku, napisano na ten temat tomy, przypomnę tylko, że resztki dowodów, jezeli w ogóle, zostaną przekazane Polakom po zakończeniu ruskiej farsy, też zwanej „śledztwem“. Co nie wydarzy się szybko. PG Seremet wspomniał na którejś z konferencji prasowych, że ruskich biegłych nie obowiązują ograniczenia czasowe i terminy. Tak więc to słynne śledztwo prokuratury wojskowej, tak na dobrą sprawę to jeden wielki pic, mistyfikacja, ściema i robienie z nas głupków.

Jest jasne, że to niby-śledztwo jest narzędziem pacyfikowania upierdliwych oszołomów, zafiksowanych katastrofą, żądających „wyjaśnienia“. Trzeba więc jakimś ochłapem ćwierćprawdy czy półprawdy zamknać im od czasu do czasu usta.

Jedyne co możemy to "wierzyc" lub "nie wierzyc". Nie mamy żadnych narzędzi do zweryfikowania prawd zapodawanych przez oficjeli prokuratury czy z przecieków. Jeżeli "wiara" jest (no i siłą rzeczy musi być) standardem autentyczności dowodu, to wnioski każdy może wyciągnąć sam.

A przecież powyższe uwagi dotyczą wszystkich dowodów, na jakich to nibyśledztwo się opiera. Jedyne do czego mają śledczy bezpośredni i rzeczywisty dostęp - to polscy świadkowie i wyniki przeprowadzonych sekcji zwłok kilku ofiar po ekshumacjach. To wszystko!

Zakładajac więc nawet najlepszą wolę, rzetelność i uczciwość polskich śledczych i ich niewzruszalną niczym integralność, a już samo takie założenie jest delikatnie mówiąc śmieszne, ale przypuśćmy, że tak jest - to na podstawie jakich dowodów i ustaleń i z czego mają śledczy dojść do jakichś konkluzji w sprawie przyczyn katastrofy?

Na konferencji prasowej około rok temu, zapytano PG Seremeta, czy Polska zrobiła coś w sprawie niszczenia wraku samolotu? Zirytowany PG z oburzeniem powiedział, że w tej sprawie “jest prowadzone oddzielne śledztwo“. Mój Boże! jeszce jedno śledztwo? i jak to śledztwo praktycznie postępuje? No, bo żeby w tej sprawie prowadzić śledztwo, to co najmniej kilku śledczych polskich winno być zainstalowanych w Smoleńsku, mieć jakieś biuro, telefony, faxy, komputery, dostęp do świadków i tych podejrzanych, tych którzy tam cięli i rozwalali wrak, przesłuchiwać ich no i mieć dostęp do wraku – nieograniczony i na codzień - jakichś specjalistów, biegłych, którzy porobiliby niezbędne expertyzy ( np. chociażby zdeterminowali, które ślady zniszczeń są wynikiem samej katastrofy a które niszczenia wraku po katastrofie), zrobiliby zdjęcia wraku, aby porównać ze zdjęciami bezpośrednio po katastrofie, itd itp. Do tego potrzebne byłoby kilkadziesiat osób pracujacych w Rosji non stop !

Czyli twierdzenie PG było zwykłym, cynicznym łgarstwem, które większość połknęła bez popicia. Może prawdą było, że założono parę teczek, nadano nr sprawie etc. – ale przecież to nie jest śledztwo!. Dziwie sie, ze dziennikarze nie pociagneli tego tematu i nie wykazali, jaki to kit!

Zgodnie z zasadą, ze kłamstwo powtarzane w nieskończoność staje sie prawdą, część dała się uwieść tym magicznym śledztwom. W gruncie rzeczy te nibyśledztwa to wentyle bezpieczeństwa lub narzędzie propagandy i prowokacji.

I działa, jak zawsze. Cała Polska podnieca się wynikami, przeciekami i nadzieją, że poznamy prawdę. Zważywszy na ilość fałszerstw i łgarstw w raporcie Mak i raporcie Millera, tych rewelacji starczy na śledzenie przez najbliższą dziesięciolatkę, co niewiele przybliży nas do faktów i prawdy w zasadniczej kwestii. W razie czego Wielki Brat na wschodzie dopilnuje.

Nie można zapomnieć też o innym kontekście, który ułatwia prokuratorom wojskowym, pozwalać sobie na tak wiele.

Po pierwsze Polska stoi bezprawiem, i nie mamy żadnych narzędzi kontrolowania działań prokuratury. Nie będę rozwijała tego wątku, piszą o tym fachowcy i niefachowcy niemal codziennie, dość powiedzieć na potrzeby tych rozważań, że w czasie śledztwa z dokumentami i dowodami w prokuraturze można zrobić wszystko. Zfałszować, zmanipulować, zmusić biegłych i świadków do zmiany, protokołów, opinii, zeznań itd,itp. I nie trzeba tam koniecznie stosować stalinowskich metod, są inne równie skuteczne. Póżniej niestety najczęściej te bezprawne działania prokuratorów legalizuje sąd.

Po drugie, kampania kłamstw, manipulacji i propaganda w oficjalnych mediach nie tylko dot. przyczyn samej katastrofy, ale również żałoby, krzyża przed pałacem Namiestnikowskim, krzyża w ogóle, kościoła, katolików, TV Trwam, ojca Rydzyka, Radia Maryja, PiSu, A.Macierewicza i jego komisji. Do tego jak dodamy np. zachowanie E.Klicha, teraz M.Laska, wycieczki Seremeta do Moskwy, wypowiedzi Tuska i innych polityków, to trudno się dziwić, że metody Goebbelsa przynoszą efekty. Połowa, albo i więcej Polaków “przecież rzyga katastrofą i nie może już tego słuchać” no i przecież wiedzą już jakie były przyczyny, więc nie są zainteresowani żadnymi wyjaśnieniami. A ich wiedza pochodzi z ustaleń komisji Millera, Anodiny i tego nibyśledztwa NPW i to im wystarcza.

Informacje o zamierzanych badaniach BAC są dla wielu jeszce jednym “dowodem”, że coś musi być nie w porządku z załogą i pasażerami, bo przecież innaczej prokuratura nie robiłaby tych badań! I może własnie o to chodzi? Nie złapać króliczka, a gonić go jak najdłużej.

Czy w tej sytuacji jest w ogóle szansa, że poznamy kiedykolwiek chociaż część prawdy?

 

 

 czyli poszukiwanie dowodów upojenia alkoholowego załogi samolotu i nie tylko.

Planowane przez NPW badania materiału genetycznego 22 ofiar katastrofy smoleńskiej w poszukiwaniu śladów alkoholu oprócz oburzenia i zadziwienia, zwyczajnie mnie rozsierdziło. Jaki jest cel tych badań, poza oczywistym upokorzeniem rodzin ofiar, wyśmianiu „sekty smoleńskiej“ i zagęszczaniu zasłony dymnej wokół pseudośledztwa prowadzonego przez prokuraturę wojskową?

Czy jest to kolejna próba „udowadniania“, że to wina pilotów i ich dowódcy, a także innych pasażerów, tym razem z powodu upojenia alkoholowego?

Swego czasu interesowałam się genetyką i patomorfologią kryminalistyczną i na zdrowy chłopski rozum niewydawało mi się możliwe w ogóle uzyskanie wiarogodnych wyników poziomu alkoholu we krwi (ang. skrót BAC), po 3 latach od pobrania tych próbek materiału genetycznego.

Zajrzałam do znanego mi źródła http://www.wigmoreonalcohol.com/  (Courtroom Alcohol Toxicology) strony prowadzonej przez znanego i uznanego w Ameryce Północnej toksykologa – biegłego sądowego. Odpłatnie adwokaci czy prokuratorzy, mogą na tej stronie korzystać z bazy badań naukowych w dziedzinie ustalania BAC i z fachowej porady właściciela strony.

Toksykolodzy i patomorfolodzy zgodnie twierdzą , iż :

1. Badania poziomu alkoholu we krwi pobranej podczas autopsji są jako tako miarodajne, jeżeli pobrano ją do 48 godzin od chwili śmierci i pod warunkiem, że są przestrzegane zasady w zakresie pobierania i przechowywania próbek.

2. Fałszywy poziom alkoholu we krwi powyżej 0,200% może być generowany w próbkach krwi z autopsji, które nie są prawidłowo przechowywane.

3. Wysokie stężenie alkoholu we krwi, może wystąpić podczas gnicia i poziom do 0,200%, nie musi oznaczać, że zmarły pił alkohol przed śmiercią.

4. Jeżeli stężenie alkoholu – n-propanolu w zwłokach jest około 20 do 25X wyższe od normalnego, to wskazuje to, że wszystkie alkohole zawarte we krwi, a więc i e-tanol (BAC) wyprodukowane były po śmierci. Jest to wynikiem procesu gnilnego, który rozpoczyna się w chwili śmierci, a na przebieg tego procesu ma wpływ bardzo duża ilość czynników.

5. Badania Canfield, D.V., Brink, J.D., Johnson, R.D., Lewis, R.J. and Dubowski, K.M., “Postmortem Ethanol Testing Procedures Available to Accident Investigators”, Report no. DOT/FAA/AM-07/22, August 2007, udowodniły, iż na poziom BAC ma wpływ rodzaj śmierci. U ofiar wypadków – efekt traumy ma wpływ na podwyższenie BAC. Podczas wybuchu lub zmiażdżenia ciała, wyzwolają się mikroorganizmy z jelit, które przyśpieszają proces gnicia. Również podczas wypadków, żołądek i serce mogą być pęknięte, co powoduje szybką i całkowitą dyfuzję alkoholu po śmierci. Przy czym poziom BAC zwiększa się proporcjonalnie do stopnia urazów ciała.

6. Niezwykle istotne jest skąd pobrano krew do badania - np. podczas jednej autopsji pobrano krew z żyły uda - BAC = 0,152 g/100 ml, a z żyły płucnej - BAC = 0,316 g/100 m.

Aplikując powyższe informacje, do zamierzonych badań BAC przez prokuraturę wojskową, trzeba najpierw ustalić w każdym indywidualnym przypadku:
➢ jak dlugo po śmierci pobrano krew
➢ skąd pobrano krew
➢ jak ją przechowywano od chwili pobrania
aby prawidłowo ocenić wyniki i zdeterminować czy poziom etanolu we krwi wynika ze spożycia alkoholu.

A przecież takich informacji nie mają Rosjanie. Pobierano krew do badań DNA i powyższe czynniki – ważne przy zamierzonym badaniu BAC, nie miały żadnego znaczenia przy pobieraniu krwi do badań DNA. Część ciał nie była kompletna i pobierano skąd była możliwość.

Druga kwestia to wiarygodność oznaczenia tych próbek. Jeżeli ciała ofiar zostały pozamieniane, to nie ma żadnej gwarancji, że te próbki krwi nie są również pomieszane. Rodziny wytypowanych do „badania“ powinny żądać badań DNA, zanim te próbki będą poddane i tak bezsensownym badaniom BAC!

I refleksje powiązane z tematem, a natury ogólniejszej:

Najpierw trzeba sobie odpowiedziec na pytania. Od kiedy to prokuratura w RP służy spoleczeństwu? Od kiedy rzetelnie zbiera fakty i ujawnia “prawdę”?
Czy NPW prowadzi sensu stricte “śledztwo“ w sprawie katastrofy smoleńskiej? I jaki jest cel tych działań NPW?

Z wiedzy jaką mamy chociażby z mainstream mediów, jesteśmy uprawnieni do takiego wniosku – prokuratura służy rozlicznym innym celom, a raczej rzadko i często icydentialnie, tym wymienionym w kodeksie postępowania karnego.

Nie jest to nic nowego, ani wyjątkowego, bowiem wiele śledztw prowadzona jest w celu:
➢ wsadzenia niekoniecznie winnego, ale na pewno niewygodnego
➢ wsadzenia kogokolwiek, aby poprawic statystyke, wykazać się efektywnoscią i wykrywalnoscią,

➢ zamiataniu pod dywan przestępstw wpływowych osobników, grup, partii etc. członków ich rodzin, kolesiów i innych “satelitow”, a także zamiataniu pod dywan faktów niewygodnych dla wyżej wymienionych
➢ i innym niecnym celom, które z faktami i prawdą niewiele mają wspólnego

W społeczeństwie polskim en masse dominuje „pogląd“, że śledztwa, zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa są swoistym panaceum na uzdrowienie naszej nienormalnej rzeczywistości. Tymczasem historia ostatniegio 23 lecia w „wolnej Polsce“ nijak nie potwierdza przecież tej wiary – śledztwa w sprawch zabójstwa księdza Popiełuszki, gen. Papały, Olewnika, FOZZ, afery paliwowe, afery gruntowe itd itd. potwierdzają tę tezę. Czy którekolwiek z tych śledztw zakończyło się okryciem prawdy i ukaraniem winnych?

I czym w ogóle jest w rzeczywistości śledztwo?

Jeżeli śledztwo (zgodnie z prawem polskim m.in. kodeksem postępowania karnego) to - pierwszy etap postępowania karnego, które zmierza do ustalenia, czy zostało popełnione przestępstwo, a faktyczną podstawą decyzji o wszczęciu śledztwa mogą być tylko informacje, które obiektywnie uprawdopodabniają fakt popełnienia przestępstwa, a subiektywnie jest podejrzenie co do zaistnienia tego faktu i w trakcie dwóch etapów tegoż (w sprawie - in rem, przeciwko konkretnej osobie/osobom - in personam) i w którym
Ø trzeba wszechstronnie wyjaśnić okoliczności sprawy
Ø zebrać, zabezpieczyć i utrwalić materiał dowodowy
Ø wykryć i w razie potrzeby ująć sprawcę/sprawców
Ø zebrać informacje o sprawcy/sprawcach

jest oczywistym, iż nazywanie działań prokuratury wojskowej “śledztwem” jest błędne i bez sensu. Prokuratura wojskowa nie prowadzi żadnego śledztwa w sprawie wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, a raczej zajmuje się kilkoma wątkami z pośród setek w tej sprawie.

Ani prokuratura wojskowa, ani prokuratury cywilne nie podjęły wszystkich wymaganych, kompleksowych działań i czynności od 10 kwietnia 2010 roku na terenie lotniska Sewiernyj, w Moskwie podczas autopsji ofiar i na terenie Polski itd itd., które to działania uprawniałyby nazywanie tego co robią od trzech lat „śledztwem w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy”.

Nie podjęły ponieważ było to niemożliwe. Przede wszystkim ich inicjatywa była ograniczana i przez Rosjan i przez politykę wewnętrzną władz polskich. Prokuratura nie mogła zrealizować etapu in rem śledztwa – jak chociażby zebrać, zabezpieczyć i utrwalić całego, olbrzymiego materiału dowodowego, a cały ten materiał jest a) w części w posiadaniu ruskich i b) w części został zniszczony, zagubiony, nigdy nie zabepieczony etc, czyli w ogóle nawet nie istniał. Nie ma potrzeby rozwijania tego wątku, napisano na ten temat tomy, przypomnę tylko, że resztki dowodów, jezeli w ogóle, zostaną przekazane Polakom po zakończeniu ruskiej farsy, też zwanej „śledztwem“. Co nie wydarzy się szybko. PG Seremet wspomniał na którejś z konferencji prasowych, że ruskich biegłych nie obowiązują ograniczenia czasowe i terminy. Tak więc to słynne śledztwo prokuratury wojskowej, tak na dobrą sprawę to jeden wielki pic, mistyfikacja, ściema i robienie z nas głupków.

Jest jasne, że to niby-śledztwo jest narzędziem pacyfikowania upierdliwych oszołomów, zafiksowanych katastrofą, żądających „wyjaśnienia“. Trzeba więc jakimś ochłapem ćwierćprawdy czy półprawdy zamknać im od czasu do czasu usta.

Jedyne co możemy to "wierzyc" lub "nie wierzyc". Nie mamy żadnych narzędzi do zweryfikowania prawd zapodawanych przez oficjeli prokuratury czy z przecieków. Jeżeli "wiara" jest (no i siłą rzeczy musi być) standardem autentyczności dowodu, to wnioski każdy może wyciągnąć sam.

A przecież powyższe uwagi dotyczą wszystkich dowodów, na jakich to nibyśledztwo się opiera. Jedyne do czego mają śledczy bezpośredni i rzeczywisty dostęp - to polscy świadkowie i wyniki przeprowadzonych sekcji zwłok kilku ofiar po ekshumacjach. To wszystko!

Zakładajac więc nawet najlepszą wolę, rzetelność i uczciwość polskich śledczych i ich niewzruszalną niczym integralność, a już samo takie założenie jest delikatnie mówiąc śmieszne, ale przypuśćmy, że tak jest - to na podstawie jakich dowodów i ustaleń i z czego mają śledczy dojść do jakichś konkluzji w sprawie przyczyn katastrofy?

Na konferencji prasowej około rok temu, zapytano PG Seremeta, czy Polska zrobiła coś w sprawie niszczenia wraku samolotu? Zirytowany PG z oburzeniem powiedział, że w tej sprawie “jest prowadzone oddzielne śledztwo“. Mój Boże! jeszce jedno śledztwo? i jak to śledztwo praktycznie postępuje? No, bo żeby w tej sprawie prowadzić śledztwo, to co najmniej kilku śledczych polskich winno być zainstalowanych w Smoleńsku, mieć jakieś biuro, telefony, faxy, komputery, dostęp do świadków i tych podejrzanych, tych którzy tam cięli i rozwalali wrak, przesłuchiwać ich no i mieć dostęp do wraku – nieograniczony i na codzień - jakichś specjalistów, biegłych, którzy porobiliby niezbędne expertyzy ( np. chociażby zdeterminowali, które ślady zniszczeń są wynikiem samej katastrofy a które niszczenia wraku po katastrofie), zrobiliby zdjęcia wraku, aby porównać ze zdjęciami bezpośrednio po katastrofie, itd itp. Do tego potrzebne byłoby kilkadziesiat osób pracujacych w Rosji non stop !

Czyli twierdzenie PG było zwykłym, cynicznym łgarstwem, które większość połknęła bez popicia. Może prawdą było, że założono parę teczek, nadano nr sprawie etc. – ale przecież to nie jest śledztwo!. Dziwie sie, ze dziennikarze nie pociagneli tego tematu i nie wykazali, jaki to kit!

Zgodnie z zasadą, ze kłamstwo powtarzane w nieskończoność staje sie prawdą, część dała się uwieść tym magicznym śledztwom. W gruncie rzeczy te nibyśledztwa to wentyle bezpieczeństwa lub narzędzie propagandy i prowokacji.

I działa, jak zawsze. Cała Polska podnieca się wynikami, przeciekami i nadzieją, że poznamy prawdę. Zważywszy na ilość fałszerstw i łgarstw w raporcie Mak i raporcie Millera, tych rewelacji starczy na śledzenie przez najbliższą dziesięciolatkę, co niewiele przybliży nas do faktów i prawdy w zasadniczej kwestii. W razie czego Wielki Brat na wschodzie dopilnuje.

Nie można zapomnieć też o innym kontekście, który ułatwia prokuratorom wojskowym, pozwalać sobie na tak wiele.

Po pierwsze Polska stoi bezprawiem, i nie mamy żadnych narzędzi kontrolowania działań prokuratury. Nie będę rozwijała tego wątku, piszą o tym fachowcy i niefachowcy niemal codziennie, dość powiedzieć na potrzeby tych rozważań, że w czasie śledztwa z dokumentami i dowodami w prokuraturze można zrobić wszystko. Zfałszować, zmanipulować, zmusić biegłych i świadków do zmiany, protokołów, opinii, zeznań itd,itp. I nie trzeba tam koniecznie stosować stalinowskich metod, są inne równie skuteczne. Póżniej niestety najczęściej te bezprawne działania prokuratorów legalizuje sąd.

Po drugie, kampania kłamstw, manipulacji i propaganda w oficjalnych mediach nie tylko dot. przyczyn samej katastrofy, ale również żałoby, krzyża przed pałacem Namiestnikowskim, krzyża w ogóle, kościoła, katolików, TV Trwam, ojca Rydzyka, Radia Maryja, PiSu, A.Macierewicza i jego komisji. Do tego jak dodamy np. zachowanie E.Klicha, teraz M.Laska, wycieczki Seremeta do Moskwy, wypowiedzi Tuska i innych polityków, to trudno się dziwić, że metody Goebbelsa przynoszą efekty. Połowa, albo i więcej Polaków “przecież rzyga katastrofą i nie może już tego słuchać” no i przecież wiedzą już jakie były przyczyny, więc nie są zainteresowani żadnymi wyjaśnieniami. A ich wiedza pochodzi z ustaleń komisji Millera, Anodiny i tego nibyśledztwa NPW i to im wystarcza.

Informacje o zamierzanych badaniach BAC są dla wielu jeszce jednym “dowodem”, że coś musi być nie w porządku z załogą i pasażerami, bo przecież innaczej prokuratura nie robiłaby tych badań! I może własnie o to chodzi? Nie złapać króliczka, a gonić go jak najdłużej.

Czy w tej sytuacji jest w ogóle szansa, że poznamy kiedykolwiek chociaż część prawdy?

 

 

Brak głosów