I po co ta żałoba???

Na początku chcę zaznaczyć że bardzo współczuje ofiarom wypadku kolejowego, który wczoraj się zdarzył i ich rodzinom. Ale tak samo współczuje każdej osobie której wydarzy się jakaś tragedia. Współczuje ofiarom wypadków samochodowych i katastrof mniej spektakularnych.

Ale politycy współczują tylko ludziom widowiskowo opuszczającym ten świat. Prezydent lekką ręką machnie podpis i będziemy mieli żałobę narodową. Bo zginęło 16 osób, czyli mniej więcej tyle ile w tydzień ginie na polskich drogach. Ale ofiary polskich dróg umierają w milczeniu - nie trąbi o nich TVN24 - ot każdy się przyzwyczaił że jadąc polską drogą jest prawdopodobieństwo że się nią nie dojedzie do celu. I w porządku. Ginęli, giną i ginąć będą. Ale jak ktoś grupowo i spektakularnie opuszcza ten świat. OOO. Trzeba się pokazać. I to kto pierwszy na miejscu tragedii się zjawi. Wczoraj premier i minister spraw wewnętrznych. Dzisiaj z "bulem" pojawił sie Prezydent. Kto pierwszy, kto pierwszy, śpieszmy się - prawie jak smoleńska eskapada Tuska. Byle być pierwszym. Byle to mnie kamery pokazały.

Bo jest spektakularna tragedia i można na konferencji prasowej punkty zbić. A nóż wzrośnie o 2% że taki współczujący i odwróci trend spadkowy Platformy. Żenujące to wszystko. Żenujace jak politycy wpychają się tam gdzie nikt ich nie chce.
Oczywiście w pewnym sensie mogę zrozumieć odruch serca czy potrzeby dopilnowania czegoś, ale na miły Bóg nie bądźcie hipokrytami. Codziennie na polskich drogach dochodzi do mniej spektakularnych tragedii i ich ofiary politycy mają w dupie. Nie martwią się o stan polskich dróg, a potem o rodziny ofiar.

Dlatego pamietajcie. Ginać trzeba zbiorowo, spektakularnie. Bo wtedy jest szansa ze wreszcie władzunia dostrzeże nasz szary żywot i nawet żałobę narodową po nas wprowadzi. A indywidualne tragedie w kręgu władzy psa z kulawa nogą nie obchodzą.