Skarpetki a sprawa polska
„Słoń a sprawa polska”, określenie upowszechnione w XIX wieku przez Stefana Żeromskiego w Przedwiośniu, ustąpiło dziś, tak sądzę, innemu – „skarpetki a sprawa polska”. Zastanawiałam się nad tym głębiej szukając odpowiednich skarpetek do moich nowych, różowych, zamszowych butów. Pomyślałam sobie wówczas, że ten bliźniaczy element codziennego ubioru, zarówno dla mężczyzn jak i kobiet, można rozpatrywać w kontekście dużo szerszym, niż jego powszechne, użytkowe zastosowanie: kulturowym, socjologicznym, obyczajowym i politycznym.
W okresie peerelu, o czym pisze Tyrmand w swoim Dzienniku, skarpetki były elementem walki z szarością egalitarnej, komunistycznej mody, protestem przeciwko przeciętności, pospolitości i brzydocie, a także manifestem indywidualizmu w walce z komunistycznym systemem. Kolorowe, w paski, zdobywane z amerykańskich paczek lub kupowane na bazarach, stały na pierwszej linii frontu walki z komunistyczną szkołą czy młodzieżowymi organizacjami , a „bikiniarze” – którzy je wylansowali, zostali oskarżeni o dywersję, agenturę i imperialistyczną degenerację. Gdy wreszcie bezsilni ideologowie, przegrali bój na linii skarpetek, próbowali wyjść z twarzą inicjując na łamach Sztandaru Młodych dyskusję, że „kolorowe skarpetki nie są a priori dowodem wrogości, że można je nosić i pozostawać wzorowym członkiem socjalistycznego społeczeństwa i szkolnego kolektywu”. (Leopold Tyrmand, Dziennik 1954, s. 140).
Sprawa skarpetek powróciła w 2003 roku podczas komisji śledczej ds. afery Rywina, za sprawą posłanki SLD Anity Błochowiak, która podczas przesłuchiwania A. Michnika wtrąciła, że czerwone skarpetki nosili nie tylko bikiniarze ale i pedały. Sprawa nabrała wymiaru obyczajowego, politycznego i światopoglądowego; posłowie w sejmie sprawdzali sobie kolor skarpetek, Robert Biedroń stwierdził, że czerwone skarpetki nigdy nie były wyróżnikiem społeczności gejowskiej, a całą wypowiedź nazwano niefortunną. Tym bardziej, że zbiegła się ona z kampanią LSD na rzecz równouprawnienia mniejszości seksualnych w Polsce.
Kolejne zastosowanie skarpetek we frazeologizmie „puścić kogoś w skarpetkach” nie dotyczy już ich koloru. Element ubioru występuje tu jako złożony komunikat, niezrozumiały bez kontekstu. Wypowiedział go Lech Wałęsa podczas kampanii prezydenckiej w odniesieniu do wszystkich bogacących się bezprawnie oligarchów, którym przekazał czytelny komunikat, że odtąd powinni się bać demokratycznej władzy prezydenta – etosowego związkowca „Solidarności”. Gdy ubiegał się o reelekcję, w Tygodniku Solidarność ( nr 42/95, s. 12), na pytanie dziennikarza: Czy mógłby Pan jasno, dla wyborców związkowych, powiedzieć, po której stronie stanie Pan po reelekcji? Czy po stronie bogacących się, często bezprawnie, oligarchii, które Pan obiecywał puścić w skarpetkach, czy po stronie reszty społeczeństwa?”, Wałęsa odpowiedział :„Gdyby sam Wałęsa chciał wykonać, to musiałby zrobić zamach stanu. A prawo na to nie pozwala. Natomiast przysięgałem na Boga, że nie złamię konstytucji i prawa.
Ci ludzie, których, jak obiecywał Wałęsa, miał puścić w skarpetkach, stali się właścicielami Polski i jej narodowego majątku. Dzisiaj sam Autor tych słów tłumaczy się z przyjęcia zaproszenia na kongres partii Libertas, że nie ma na skarpetki: „Zarabiam około trzech tysięcy, to mi nie wystarcza. Muszę mieć za co kupić sobie nowy garnitur, koszulę czy skarpetki.
I w taki to sposób skarpetkowa historia zakreśliła dziejowe koło. Beneficjenci niezrealizowanego hasła Wałęsy już zastanawiają się, w jaki sposób pomóc byłemu prezydentowi. Może zwiększyć uposażenie? A może zrobić ogólnopolską ściepę na skarpetki?
I co, biedny narodzie? „O take” Polskę walczyłeś pod sztandarami Solidarności? Twój wódz odwrócił się od ciebie, a robotników rząd częstuje pałkami i gazem oraz wyrzuca z klubów poselskich za naruszenie „miru domowego”, pakuje do suk i odwozi na komisariat.
Jesteś narodzie niepotrzebny władzy. Zakłócasz jej pracę i spokój. Psujesz rządowi wizerunek za granicą. Nie pasujesz nawet do święta elit - 4 czerwca, które trzeba odwołać z obawy przed Tobą. Kiedyś zostałbyś nazwany „warchołem”, dzisiaj - wg premiera Tuska, zostałeś potraktowany według polskich standardów, bez naruszenia prawa. Standardy białoruskie, skarpetki chińskie, partia irlandzka z rosyjskim wkładem, szampan francuski, kawior rosyjski, niemieckie szparagi.
A co dla narodu? Słone paluszki.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1051 odsłon