Zetną głowę posłańca?

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

Powstał straszliwy bałagan w finansach MON. Szczęśliwie dla min. Klicha wybuchła afera wokół wieszającego się, czy raczej powieszonego w celi trzeciego mordercy Krzysztofa Olewnika. Szczęśliwie, bowiem premier Tusk odwołał ze stanowiska ministra Sprawiedliwości i w ten sposób zdaje się na razie wyczerpał limit zwolnień w gronie tzw. konstytucyjnych ministrów. W następstwie stanowisko w MON zapewne straci minister „niekonstytucyjny”, czyli odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia podsekretarz stanu Zenon Kosiniak–Kamysz. Wiceminister Kamysz był w MON pierwszym, który przyznał się, że resortowi zabrakło pieniędzy. Wymienił kwotę 1,8 mld zł. Okazało się, że brakuje 3,3 mld. I zgodnie z zasadą, że ścina się głowy posłańców przynoszących złe wiadomości zapewne odwołają zastępcę Klicha.

Mam w ręku styczniowy numer magazynu „Nowa Technika Wojskowa”. Zamieszczono tam obszerne omówienie budżetu MON na 2009 r. i napisano na samym początku: „Ogólnoświatowy kryzys ekonomiczny  końca 2008 roku wpłynął tylko nieznacznie na budżet Ministerstwa Obrony Narodowej”. Rzeczywiście „nieznacznie”. W końcu 2008 r. minister Klich prezentował sejmowej komisji obrony projekt budżetu na rok następny. Jak zauważa autor NTW, w porównaniu do tamtego projektu kierownictwo MON „obcięło” zaledwie 72 mln i spodziewa się otrzymać ponad 25 mld PLN. Jednocześnie minister optymista, chyba nieświadom pustek w kasie, beztrosko podpisywał kontrakty, np. na zakup samolotów transportowych „Bryza” (600 mln zł), na rakiety i wyposażenie dywizjonu nadmorskiego (400 mln zł). Najwyraźniej nie interesował się, czy jakieś pieniędze wpływają z Ministerstwa Finansów na konto jego resortu. Tak jakby nikt w MON nie odpowiadał za dyscyplinę finansową. A kiedy okazało się, że pieniędzy nie ma min. Klich zaczął zapewniać, że zaległości spłaci do końca lutego br. I zachowywał się znowu tak, jakby nie rozumiał, że brakujące 3 mld będzie musiał wydać z budżetu na rok 2009, czyli planowane na rok bieżący wydatki muszą być o taką kwotę zmniejszone. A to stawia pod znakiem zapytania realność wykonania zakupów i badań planowanych w 2009 r. no i... funduje beznadziejne położenie przemysłu obronnego – tu może być po prostu katastrofa.

Zawsze twierdziłem, że siła obronna państwa opiera się na dwu filarach - na siłach zbrojnych i na własnym, narodowym, przemyśle obronnym. Sądząc po tym co robi MON będziemy mieli osłabienie zdolności obronnych wojska i ciężką zapaść, a może nawet kompletną ruinę polskiej „zbrojeniówki”.  Miedzy bajki też można włożyć program "profesjonalizacji", czyli tworzenia armii zawodowej. A pamiętajmy, że minister obrony już zdążył „zrezygnować” z powszechnego poboru.

 

 

Nie uniknie się niestety cięć w wydatkach i w następstwie tzw. oszczędności. Trzeba to jednak zrobić z sensem, nie osłabiając mocy obronnej państwa i nie mordując polskiego przemysłu obronnego.

MON zamierzał wydać w 2009 r. 7,6 mld zł na pensje, ponad 5 mld na emerytury, 7,2 mld na bieżące utrzymanie wojska (wydatki wegetacyjne) i ponad 5 mld na tzw. inwestycje, czyli na uzbrojenie. Teraz wiadomo, że spłacając zaległości z 2008 r. polegną inwestycje. Wydaje się więc koniecznym, aby szybko dokonać sprawdzenia wszystkich wydatków, a nie tylko tych „uzbrojeniowych”. Nieodzowny byłby zewnętrzny audyt strategiczny MON i ustalenie, na ile planowane wydatki są racjonalne ze względu na cel działania tej instytucji. Ponadto trzeba wycofać się z niedowarzonego projektu armii zawodowej – można to zrobić „nie tracąc twarzy” skoro zabrakło kasy. Warto też rozważyć, czy zaangażowanie w „misje” zagraniczne ma pokrycie w finansowych możliwościach MON.

Trzeba zastanowić się nad odpowiednią do polskich warunków strategią obrony RP i stosownym, innym, modelem armii. Zmiana modelu armii w postulowany nie tylko przeze mnie system taniej obrony powszechnej (terytorialnej) z małymi, nowoczesnymi i zawodowymi wojskami operacyjnymi byłaby możliwa przy zmniejszonym budżecie MON.

 

 

Stanisław Głowacki przewodniczący sekcji krajowej przemysłu obronnego NSZZ „Solidarność” powiedział, że dla przetrwania „zbrojeniówki” w 2009 r. potrzebne są zamówienia za co najmniej 1,1 mld zł. Powinniśmy przyjąć założenie, że mniejsze od planowanych środki na zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego skierujemy do polskich fabryk. Przy czym program tworzenia wojsk OT, tanich w wyposażeniu i utrzymaniu, oznacza konieczność produkcji broni strzeleckiej, amunicji, materiałów wybuchowych, umundurowania i oporządzenia, czyli tego, co mogą dostarczyć polskie zakłady.  Zakupy zagraniczne należałoby realizować na możliwie najniższym poziomie i tylko tam, gdzie musimy to robić w ramach zawartych już umów. Należy dokonać przeglądu tych umów, sprawdzić jak są one realizowane i podejmować stosowne kroki poszukując sposobów odciążenia wydatków.

Autor NTW omawiający projekt budżetu MON na 2009 r. stwierdza: „Oczywiste jest, że dla każdej instytucji państwowej najważniejszy jest budżet. Tak jest również w przypadku MON”. Otóż budżet nie jest najważniejszy. Jest on tylko narzędziem w ręku ministra obrony do wykonania pracy na powierzonym mu odcinku OBRONY NARODOWEJ.

Konstytucja RP stwierdza - „Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium” (art. 5). Wskazuje -  Siły Zbrojne Rzeczypospolitej Polskiej służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic” (art. 26). Nakazuje - „Obowiązkiem obywatela polskiego jest obrona Ojczyzny” (art. 85). Można odnieść wrażenie, że kierownictwo MON nie do końca to zrozumiało.

 

Wiele wskazuje, że trzeba będzie zacisnąć pasa. Powinno się to jednak robić z rozwagą, stawiając na pierwszym miejscu bezpieczeństwo narodowe i zachowanie przemysłowego potencjału obronnego RP.

Brak głosów