Kłamstwo katyńskie (LWP cz. 3)

Obrazek użytkownika Szeremietiew
Kraj

W marcu 1940 r. komisarz spraw wewnętrznych Ławrentij Beria zwrócił się do Stalina z „propozycją” zgładzenia 14.736 polskich jeńców wojennych oraz 10.685 Polaków znajdujących się w więzieniach na terenach RP okupowanych przez Sowiety. (Liczby podane w piśmie Berii wskazują z jaką dokładnością wyselekcjonowano ofiary.) Już 5 marca 1940 r. Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) podjęło jednomyślną decyzję o wymordowaniu wytypowanych prze NKWD polskich jeńców wojennych i więźniów.

Po ujawnieniu przez Niemców dołów z zamordowanymi przez NKWD polskimi oficerami Sowieci zaprzeczali temu, a po zajęciu Katynia utworzyli komisję „akademika” Burdenki do „zbadania” zbrodni i ogłosili, że dopuścili się jej Niemcy. Odtąd zaczęło funkcjonować sowieckie kłamstwo katyńskie.

W upowszechnianiu tego fałszu wzięli niestety udział ludzie ubrani w polskie mundury wojskowe. W dniu 29 I 1944 r. odbył się apel poległych ku czci ofiar zbrodni katyńskiej w utworzonym przez Stalina 1. Korpusie LWP w ZSRR. Hasłem apelu brzmiało: Pamięci ofiar bestialstwa niemieckiego. Następnego dni dowództwo korpusu w uzgodnieniu z władzami sowieckimi zorganizowało uroczystość żałobną w lesie katyńskim. Polową mszę św. odprawił kapelan  1 Dywizji  Piechoty Wilhelm Kubsz. Uczestniczyły w niej reprezntację jednostek korpusu, całe pododdziały i poczty sztandarowe, ogółem 600 żołnierzy. Ściągnięto baterię dział dla oddania salw honorowych. Przemawiał dowódca korpusu, awansowany przez Stalina na generała pułkownik Zygmunt Berling. Stwierdził, że nie byłoby Katynia, gdyby nie „tępy opór” zamordowanych wobec Związku Sowieckiego. Berling do śmierci powtarzał to kłamstwo. W pamiętnikach u schyłku życia napisał, że „bezpośrednią przyczyną akcji władz radzieckich, w której skutku wynikła straszliwa katyńska tragedia”, był „...beznadziejny, tępy opór” pomordowanych, co doprowadziło do „straszliwego końca”.  Innym przemawiającym był politruk mjr Aleksander Zawadzki, wkrótce generał LWP. Ten zapewniał: „Jesteśmy wdzięczni Związkowi Radzieckiemu za zbadanie tej sprawy, za wyjaśnienie prawdy, w którą nie wątpiliśmy, a która została obecnie niezbicie udowodniona”. Ten kłamca w przyszłości został przewodniczącym Rady Państwa PRL, a w biurach i klasach szkolnych wisieć będą jego portrety. Wraz z tym pojawiły się kłamliwe teksty pisane w polskojęzycznych  „gadzinówkach”.

Przyjaciółka Stalina Wasilewska, komunista Lampe i dezerter z WP Berling - organizatorzy "ludowego wojska".

Twórczyni LWP, Wanda Wasilewska, w pisemku „Wolna Polska” z 1 lutego 1944 r. wzywała: „Kiedy idziecie na zachód, kiedy bijąc w pierś wroga przez zaciśnięte zęby mówicie sobie: za Warszawę, za Westerplatte, za Kutno – nie zapomnijcie dodać i tego: z a  K a t y ń!” Renegatce wtórował mjr Jerzy Borejsza (Menahem Goldberg) – brat kata z UB, płk. Józefa Różańskiego: „Hitlerowcy po przybyciu na Smoleńszczyznę zastali tam w różnych obozach i po wsiach oficerów i żołnierzy polskich. Część z nich zatrudnili na różnych robotach, po czym z pruską pedanterią... grupami mordowali – tak samo jak mordowali polską inteligencję i oficerów w kraju. Morderstwo zostało dokonane między wrześniem a grudniem 1941 r. (...)”.  Odtąd kłamstwo katyńskie było stałym składnikiem indoktrynacji jakiej byli poddawani żołnierze. Całość fałszów o zbrodni, ubranych w kostium rzekomo udokumentowanej bazy źródłowej, w formie obszernej książki, przedstawił w 1952 r. propagandysta Bolesław Wójcicki. Książka „Prawda o Katyniu” została wydana w wielu set tysiącach egzemplarzy i była podstawowym źródłem do szkolenia politycznego w wojsku.

Po październiku 1956 r.  w ramach tzw. destalinizacji w wojsku pojawiła się nadzieja, że będzie można będzie ujawnić prawdę o zbrodni katyńskiej. Po Powstaniu Poznańskim 1956 r. cieszący się sporym poparciem Władysław Gomułka spotkał się w Urzędzie Rady Ministrów z wydelegowanymi oficerami instytucji centralnych MON – szefem GZP LWP był wówczas gen. Marian Spychalski. Wojskowi usłyszeli wtedy od Gomułki, że polska racja stanu nakazuje o Katyniu milczeć. Oficerom LWP nie trzeba było tych słów powtarzać. Takie stanowisko obowiązywało kadrę LWP do końca istnienia PRL. Kiedy w 1977 r. w okresie rządów Edwarda Gierka w jednym garnizonie oficerowie na zebraniu partyjnym podjęli sprawę Katynia rozpętała się awantura. Szef GZP LWP, gen. Włodzimierz Sawczuk wysłał inspekcję do garnizonu, a następnie surowo ukarał dowódców i oficerów politycznych za brak "czujności klasowej". Po tym na polecenie Sawczuka odkurzono raport komisji Burdenki wskazujący na Niemców jako sprawców zbrodni i posłano go do instancji partyjno-politycznych LWP z zaleceniem stosowania. W wydanej w 1975 r. przez Wyd. MON i Wojskowy Instytut Historyczny im. nomen omen W. Wasilewskiej „Encyklopedii II wojny światowej” zamiast hasła „Katyń” podano „Chatyń” (s. 102), pod którym napisano: „m. w Białoruskiej SRR. 22 III 1943 hitlerowcy w odwet za działania partyzantów otoczyli wieś i doszczętnie ją spalili; w płomieniach zginęło 149 mieszkańców, w tym dzieci. Ocalał jedyny dorosły świadek zbrodni (J. Kamiński) oraz pięcioro dzieci. Po wojnie w Ch.[atyniu] powstało muzeum walki i martyrologii ludności Białorusi (odrestaurowano fragmenty 26 domów...)”. 

Na ławie oskarżonych w sądzie Warszawskiego Okręgu Wojskowego (1982)

Latem 1981 r. rozpoczął się proces kierownictwa Konfederacji Polski Niepodległej. Byłem jedynym z czterech oskarżonych w tym procesie. Zarzucano nam próbę „obalenia ustroju PRL przemocą”, a jednym z dowodów było to, że wskazywaliśmy na Sowiety jako sprawcę zbrodni w Katynia.  Przygotowując akt oskarżenia prowadzący śledztwo prokurator Tadeusz Gonciarz postanowił 5 lutego 1981 r. zasięgnąć opinii biegłych, czy nasze oskarżenia ZSRR o popełnienia zbrodni nie są aby „lżeniem, wyszydzaniem, poniżaniem” Związku Sowieckiego. Na biegłych prokurator powołał „pracowników dydaktyczno-naukowych Wojskowej Akademii  Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie – mgr. Juliana Sokoła oraz dr. Janusza Michalczaka”. Wojskowi politrucy potwierdzili podejrzenia prokuratury. Napisali: „Według historycznie udokumentowanej oceny zbrodnia katyńska jest jednym z ogniw hitlerowskiej polityki eksterminacji wobec narodu polskiego.”  I przechodząc do sprawy Katynia wskazywali jak wg nich wygląda prawda o zbrodni: „Jak wiadomo polscy oficerowie, którzy uczestniczyli w prowadzeniu działań obronnych we wrześniu 1939 roku na wschodnich obszarach polskich po klęsce armii przedwrześniowej zostali internowani w Związku Radzieckim (zgodnie zresztą z panującymi zwyczajami wojennymi odnoszącymi się do stron nie biorących udziału w konflikcie) na terenie Białoruskiej Republiki w rejonie Smoleńska w kilku obozach, m.in. w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Według oficjalnych danych w obozach tych znalazło się około 11 tys. polskich oficerów. Przebywali oni tam do jesieni 1941 roku. W dniu 22 czerwca 1941 r. Niemcy hitlerowskie napadły na ZSRR. Na skutek zaskoczenia i całego szeregu innych przyczyn sytuacja operacyjna na froncie ułożyła się dla ZSRR wyjątkowo niekorzystnie. Już w miesiącu lipcu 1941 roku wojska hitlerowskie 2 i 3 grupy pancernej (46 i 47 korpus zmotoryzowany) znalazły się w rejonie Smoleńska. O Smoleńsk toczyły się zacięte i ze zmiennym szczęściem walki w okresie 10-16 lipca 1941 roku, w którym to dniu Smoleńsk został ostatecznie zdobyty przez wojska hitlerowskie. W tym stanie rzeczy władze radzieckie nie były w stanie ewakuować polskich oficerów, chociaż oczywiście czynione były takie próby. W rezultacie internowani oficerowie polscy dostali się w ręce hitlerowskie i zostali kolejno, w ciągu następnych miesięcy wymordowani. Zbrodni dokonywały tzw. Einstatz-Gruppen, które od pierwszego dnia agresji na ZSRR realizowały zbrodnicze rozkazy dotyczące eksterminacji dziesiątków tysięcy obywateli ZSRR w ramach planu „Barbarossa”, a także Polaków m.in. we Lwowie.”

Dalej stwierdzali: „W świetle tych pobieżnych wyjaśnień oskarżenie ZSRR o zbrodnie na oficerach polskich należy traktować jako jawne fałszerstwo, oczerniające władze PRL iż rzekomo nie dba o ustalenie winnych owej zbrodni, a więc prowadzi politykę antynarodową politykę. Związku Radzieckiego zaś o niedopełnione zbrodnie i, co za tym idzie, stanowi próbę powaśnienia sojuszniczych i zaprzyjaźnionych narodów”.

Towarzysze z LWP przypominali nam, że: „Obowiązkiem Polaka jest dbać o imię własnej Ojczyzny i własnego narodu niezależnie od wyznawanych przekonań politycznych. Rozwijanie w kraju i za granicą krzykliwej propagandy wokół tzw. sprawy katyńskiej, organizowanie manifestacji przed polskim przedstawicielstwami dyplomatycznymi za granicą nie tylko szkodzą państwu, lecz stanowią element poniżania narodu polskiego.”  Nie może dziwić takie opracowanie skoro „Zarząd Propagandy i Agitacji”GZP LWP  w lutym 1980 r. wydał opracowanie "Zbrodnia katyńska w świetle faktów i dokumentów", potwierdzające w pełni stalinowskie kłamstwo katyńskie.

8 października 1982 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego, posiłkując się m.in. ekspertyzą politruków, skazał nas na kilkuletnie więzienie. W PRL do 1982 r. obowiązywało to, co w 1944 r. ogłosił Stalin. Czy dziś, ci „pracownicy naukowo-dydaktyczni” LWP, zapewne dziś zasłużeni emeryci wojskowi, obstają przy swojej prawdzie historycznej?

==============

PS. Kiedy zbierałem materiały do tego tekstu okazało się, że sowiecka „Prawda o Katyniu”, która powinna być na śmietniku, jest dostępna na stronie internetowej http://www.komsomol.pl/index.:prawda-o-katyniu  Strona należy do „Komunistycznej Młodzieży Polski” i propaguje najczystszy stalinizm. Można tam np. przeczytać odkrywczy tekst: „W umyśle Stalina skoncentrowały się doświadczenia stuletniej walki rewolucyjnej ludzi pracy i potężne wzloty myśli ich genialnych przywódców. Uczeń Marksa, Engelsa i Lenina rozwinął wszechstronnie ich osiągnięcia teoretyczne, wzbogacając je własnymi doświadczeniami historycznego okresu budowy socjalizmu oraz II Wojny Światowej, która była decydującym starciem dwóch ustrojów i dwóch epok. Wyprowadził zwycięsko socjalizm z tego starcia i uczynił go potęgą”. („Co wniósł Stalin do marksizmu?”). Można też napawać się poezją „zaangażowaną” – chociażby wierszem  Andrzeja Mandaliana „Towarzyszom z bezpieczeństwa”. Po przeczytaniu eposu o UB nie dziwi obrzydliwy plakacik-palikacik.

Komsomolcy pl. napisali: „Siły zbrojne Polski Ludowej powstały i rozwinęły się pod kierownictwem Polskiej Partii Robotniczej w toku wojny wyzwoleńczej narodu polskiego. Ich zalążkiem były ludowe oddziały partyzanckie stworzone w kraju oraz regularne jednostki wojskowe zorganizowane w ZSRR.” I tym razem napisali prawdę. Dla stanu morale Wojska Polskiego to groźna prawda.

 

Brak głosów

Komentarze

Pisałam o tym w zeszłym roku, bo ...ludzie nie wiedzą...

Waszym zdaniem » Dziennikarstwo obywatelskie » Wydarzenia
Khatyn - Chatyń, aby tylko nie Katyń elzbieta23, 25 Marca 2011

"Ciemnemu Ludowi" i jemu podobnym przeciwnikom wszelkich teorii spiskowych" dedykuję

Nadchodzi czas dorocznego Narodowego Memento. Jeszcze w wielu polskich sercach krwawi rana zadana wiosną 1943 roku. Żyją dzieci pomordowanych w lasku katyńskim, a kolejne pokolenia ich potomków nadal oczekują pełnej prawdy o tym, co się dokonało tamtej strasznej wiosny.

W zasadzie Polacy wiedzą kto, jak, kiedy i dlaczego zgładził elity polskiego narodu, w tym kwiat wrześniowej Armii Polskiej. Świadomość narodowa, to jednak za mało, by sprawa została definitywnie zakończona. Potrzebna jest oficjalna rehabilitacja ofiar i zadośćuczynienie,

Jakiego zadośćuczynienia oczekują Polacy? Przecież wiadomo, że nie o pieniądze tu chodzi, ale o odkłamanie historii.

O przyznanie, że od samego początku działano z premedytacją, żeby haniebną zbrodnię przypisać Niemcom. Cóż bowiem za różnica, jaki będzie rachunek zbrodniarzy, w ostatecznym podsumowaniu.

Już w Norymberdze: "Do aktu oskarżenia, strona sowiecka próbowała przemycić "sprawę katyńską". Z Bułgarii sprowadzono nawet, aresztowanego tam przez NKWD lekarza, dr Markowa, tego samego, który wiosną 1943 wszedł w skład utworzonej przez Niemców międzynarodowej komisji badającej ekshumowane w lasku katyńskim zwłoki zamordowanych polskich oficerów. Jednak Sowietom, pomimo ich ogromnych wysiłków, nie udało się przypisać swojej zbrodni Niemcom. Po kilku kompromitujących zeznaniach, wycofali ten punkt z aktu oskarżenia tłumacząc się, że zaszło "małe nieporozumienie": im chodziło o białoruską wioskę Chatyń, spacyfikowaną przez Niemców!"

Chatyń to wioska na Białorusi, leżąca stosunkowo niedaleko Katynia. 22 marca 1943 roku, w czasie kiedy Niemcy odkryli już groby katyńskie, dokonano masakry wsi. Pod zarzutem współpracy z okoliczną proradziecką partyzantką, spacyfikowano wioskę, paląc zabudowania wraz z ludźmi.

Ocalał jeden człowiek ? Józef Kamiński, którego podczas zagłady mieszkańców, nie było we wsi.

Swojsko brzmiące dla Polaków nazwisko, sugerowało jednoznacznie, że miejscowość mogła być zamieszkana przez tę właśnie nację, co nie było bez znaczenia w ogólnym odbiorze masakry. Rzeczywiście, Chatyń leżała na terenie dóbr polskiej magnaterii, przejętych przez rewolucjonistów podczas wytyczania nowych granic Związku Sowieckiego. Istniała tam też parafia rzymskokatolicka, co równało się, w powszechnym mniemaniu, przynależności do narodowości polskiej.

Rzezi dokonał niemiecki batalion policyjny

(Shutzpolizei), dowodzony przez byłego porucznika Armii Czerwonej Grigorija Wasiurę.

Dziwić może osoba dowódcy. Nie stał on jednak na czele niemieckich żandarmów, ale przwodził ludziom o podobnym do swojego pochodzeniu.

Nie był to odosobniony przypadek: " Mimo oficjalnego zakazu służby w policji byłych członków partii komunistycznej i Komsomołu ? zwłaszcza na obszarach Wschodniej Białorusi, częste były przypadki służby byłych komunistów, a nawet sprawowania funkcji dowódczych?

Czas mijał, ale pamięć Polaków o Katyniu nie słabła. Coraz natarczywiej brzmiące pytania światowej opinii publicznej zaowocowały reakcją Rosjan.

W 1969 roku utworzono na terenie zniszczonej wsi ogromne Muzeum- Memorial, a Chatyń stał się symbolem wszystkich spalonych przez niemieckiego agresora wsi w Związku Radzieckim.

Z wielką pompą dokonano otwarcia obiektu. Stał się natychmiast obowiązkowym miejscem odwiedzin wszystkich wycieczek po terenie Białoruskiej Republiki Radzieckiej. Chatyń trafił do podręczników szkolnych i przewodników turystycznych.

W języku angielskim dano mu miano: Khatyn.

Prezentowano Memoriał zagranicznym gościom, a zwłaszcza odwiedzającym Związek Radziecki wycieczkom z Polski. Wielu dawało się zmanipulować propagandzistom, przyjmując z wdzięcznością, imponujących rozmiarów hołd, oddany ofiarom tej ziemi.

Kiedy nadeszła odwilż lat osiemdziesiątych, a polska prawda o Katyniu zaczynała przebijać się z większą mocą, sięgnięto po jeszcze jeden środek manipulacji.

Nakręcono film o niewyobrażalnej, porażającej zmysły, wymowie. Dano mu nazwę: "Idź i patrz" i po raz kolejny opowiedziano historię Chatynia. Nie padła nazwa wsi, ale nikt z widzów, nie miał wątpliwości, że obraz dotyczy Khatynia.

Społeczeństwo rosyjskie nie miało poznać prawdy . Jeszcze nie tak dawno Antoni Zambrowski pisał: "?

Ostatnio na ekrany kanału 1-go telewizji moskiewskiej przebił się pan Andrzej Wajda z okazji nadania mu tytułu doktora honoris causa przez wyższą szkołę filmową w Moskwie - WGIK. Na zakończenie komunikatu dziennikarz telewizyjny poinformował, że Andrzej Wajda nosi się z zamiarem nakręcenia filmu o Katyniu, ponieważ zginął tam jego ojciec. Dziennikarz nie wyjaśnił rosyjskim telewidzom, co stało się przed laty w Katyniu, więc większość z nich zapewne informacji nie zrozumiała. Mimo to anonimowi cenzorzy z moskiewskiej TV zmanipulowali informację, podając w drukowanym tekście ukazującym się u spodu ekranu, iż chodzi o mord w Chatyniu. Polskim czytelnikom wyjaśnię, że przez długie dziesięciolecia sowieckie służby propagandowe robiły światowej opinii publicznej wodę z mózgu, zaprzeczając udziału NKWD w mordzie katyńskim i jednocześnie nagłaśniając niemiecką krwawą pacyfikację białoruskiej wsi Chatyń (chodziło im o to, by ludzie mylili te dwa wydarzenia). Jakim sposobem polski oficer Wajda zginął w białoruskiej wsi Chatyń - moskiewska telewizja nie raczyła wyjaśnić. Im woda mętniejsza, tym lepiej. Może dobrze by było, by o wyjaśnienie tego incydentu zwrócił się pan Andrzej Wajda lub rzecznik polskiej ambasady. Kłamstwa należy piętnować."

Pewnie dzisiaj, mam taką nadzieję, po emisji kinowej i telewizyjnej filmu Andrzeja Wajdy, Katyń dla Rosjan nabrał właściwego znaczenia.

Na pewno, ogromny wkład w odkłamanie Katynia, miała też Katastrofa Smoleńska i śmierć wszystkich osób, podróżujących na groby pomordowanych tam naszych rodaków, z Prezydentem - Lechem Kaczyńskim na czele.

Vote up!
0
Vote down!
0
#232958

Uwazam, ze licealista Wajda, sluga komunistow, zafalszowal prawde o Katyniu. Tak samo jak Jerzy Hofmann zrobil film z wojny polsko - bolszewickiej w 1920 roku komedie, jako obraze godnosci polskiego oficera. Wierze, ze przyjdzie czas, w ktorym naprawde polscy rezyserzy i aktorzy stworza filmy prawdziwe, ukazujace rzeczywiste losy naszej Ojczyzny i ich obroncow.

edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.

Vote up!
0
Vote down!
0

edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.

#232970

Zarówno Wajda jak i Hofman są Zydami.

Oczywiście nie są zainteresowani aby tubylczy naród uczyć prawdziwej historji.

Wajda,oprócz tego,jest jednym z głównych udziałowców Gazety Wyborczej,co wiele tłumaczy jego postępowanie.

Vote up!
0
Vote down!
0

kazikh

#233009

Przynajmniej w wymiarze historycznym, gdzie czas płynie wolno i dostojnie. Ale jednak płynie i przybliża wyjaśnienie wszystkich, dotkliwych dla narodu kłamstw. Polacy upomną się o Smoleńsk, o utratę suwerenności i o wyprzedaż rodowych sreber. Jak zawsze u min. Szeremietiewa ciekawie i patriotycznie. Zdrowia!.

Vote up!
0
Vote down!
0
#233032

ale szybko biega, niestety.

______________________________________________

Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

 
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#233043