Katastrofa tupolewa cz. II

Obrazek użytkownika Andrzej Wilczkowski
Blog

Na początek kilka uwag nie związanych z moim zawodem

1. Dzień wczorajszy w telewizji upłynął pod znakiem czytania i komentowania treści czarnej skrzynki – a raczej jej kopii. Pan premier podjął decyzję że udostępni rodakom komplet wypowiedzi nagranych na taśmie magnetofonowej. Po dokument udał się do Moskwy minister spraw wewnętrznych. Pan marszałek zwołał radę bezpieczeństwa, która miała orzec – czy należy społeczeństwu udostępnić treści zawarte w dokumencie.
Dopiero wieczorem – i to późnym dowiedzieliśmy się, że to co przywiózł z takimi honorami minister i nad czym pochylała się część rady bezpieczeństwa to pierwsza wersja odczytu w ogóle nie podpisana przez stronę polską.
Ciekawe – prawda?

2. Znaczna część publicystów i innych dyskutantów pochylająca się nad nieaktualnym dokumentem skupiała się na tym co i kiedy powiedział prezydent, oraz na tym po co w kabinie pilotów znajdował się generał Błasik.

3. Poza tym część z nich suchej nitki nie pozostawiała na załodze. Że słabo wyszkolona, że niezgrana, że dopiero drugi czy trzeci raz lecieli ze sobą , że musieli się bać obecności generała w kabinie, że kapitan statku miał stopień wojskowy kapitana, a drugi pilot stopień majora.

Ad 1 – wolę się nie wypowiadać. Zrobią to za mnie inni.

Ad 2. Co do prezydenta. Z treści odczytanej kopii taśmy wynika tylko tyle, że nie podjął decyzji. Ludzie – oględnie mówiąc – niechętni prezydentowi krzykną: „na pewno potem kazał im lądować” Chciałbym zwrócić uwagę że równie uprawnione jest twierdzenie, że zastanawiał się jedynie nad tym co robić w przypadku gdyby pogoda nie zezwoliła na lądowanie. Podobno przygotowanie lotnisk zapasowych pozostawiało wiele do życzenia.

Co do gen. Błasika. Znowu część społeczeństwa przyjmuje do wiadomości tylko jedną wersję: „generał był tubą prezydenta i siedział tam po to, żeby na rozkaz głowy państwa zmusić opornych pilotów do lądowania.
Otóż przyjmę roboczo, że takie tłumaczenie jest uprawnione. Ńiemniej równie uprawnione są i inne tłumaczenia. Na przykład:
– Generał – sam pilot lubił latać z widokiem – do przodu. Ja, od sześćdziesięciu lat kierowca, kiedy jadę autobusem też lubię obserwować drogę i pcham się do pierwszych rzędów.
W kabinie tupolewa jest 5 foteli z pasami, a załoga czteroosobowa. Generał nikomu miejsca nie zajmował.
– Generał był podobno zaprzyjaźniony z kapitanem Protasiukiem. Kapitan mógł go po prostu towarzysko zaprosić.
– Nie można wykluczyć, że na dzień lub dwa przed prezydenckim lotem generał został zaproszony przez kogoś bardzo wysoko postawionego w rządzie i tam poproszono generała żeby zajął miejsce w kabinie i roztoczył parasol ochronny nad pilotami w przypadku ewentualnej ingerencji prezydenta.
– Tak samo prawdopodobne jest, że prezydent dowiedziawszy się, jaka jest pogoda w Smoleńsku scedował decyzję o lądowaniu na generała.
Wszystkie te warianty są równoprawne. Dlaczego roztrząsany jest tylko jeden?

Ad 3. Straszny obraz załogi wyłania się z zeznań rozmówców pani Olejnik, pana Rymanowskiego et consortes. A są to „koledzy” po fachu, dziennikarze fachowych czasopism i inni. Panie generale Skalski – pan się chyba w grobie przewraca. Zastraszeni, zestresowani, niedouczeni – bo nie trenowali w Rosji, bojący się własnego dowódcy… Kto takich wymyślił. Jacy piarowcy wpadli na taki pomysł, żeby ich tak przedstawiać. Przecież – gdyby oni byli tacy jak ich przedstawiają najbardziej znani dziennikarze to już od dwóch miesięcy ludzie odpowiadający w Polsce za wojsko powinni zostać zdymisjonowani i odpowiadać za to, że taką załogę wysłali z prezydentem. A oni ciągle na stołkach. Czy tu w ogóle ktoś za coś odpowiada?

Na szczęście oni – lotnicy tacy nie byli. To dzielni ludzie, którzy w moim już teraz najgłębszym przekonaniu zostali zamordowani z zasadzki.
W moim poprzednim wpisie miałem szereg luk, które udało się wypełnić, jeżeli informacje które do mnie dotarły są prawdziwe.
Tworzą one jednak tak spójny obraz katastrofy, że niejako skutki – które wszak znamy weryfikują informacje wejściowe. Tak się gra w moim fachu.

Przechodzimy do techniki

Najpierw przedyskutuję z kapitanem statków powietrznych sprawę urwania się jednego z silników.
Pan kapitan sugeruje, że mógł on być przyczyną katastrofy. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ten silnik na zdjęciu pomyślałem to samo. Powoli jednak zacząłem zmieniać zdanie. To, panie kapitanie wiedza na temat tego co się stało w lesie Kabackim nieuchronnie skierowała nas obu na tę ścieżkę. Wtedy polscy inżynierowie i naukowcy bezbłędnie rozszyfrowali tę zagadkę i jakoś nie bali się drażnić Rosjan. Kibicowałem im z daleka z wypiekami na twarzy.

Z przykrością odrzuciłem koncepcję urwania silnika. Powinien być huk, ogień, a pierwszy odgłos z zewnątrz to był trzask łamanych drzew. Silnik oderwał się później i jak przypuszczam to on był zabójcą wielu ludzi na pokładzie.

Moim zdaniem wszystko zaczęło się w momencie włączenia autopilota kiedy samolot był jeszcze – jak to nazwałem w poprzednim wpisie – „na bezpiecznym kursie”.
(Właśnie tej informacji mi wcześniej brakowało).
Z tego co wiem autopilot współpracujący z gps-em jest sługą dwóch panów. Jednym jest satelita, drugim żywy pilot. Konstruktorzy takiego urządzenia musieli raz na zawsze określić który z nich jest ważniejszy. Jak sądzę za ważniejszego uznali żywego pilota.

Czy ten „bezpieczny” kurs zaprowadziłby ich na lotnisko? Przypuszczam, że tak. Ale jeszcze powyżej wysokości decyzyjnej dzieje się coś dziwnego. Nagle dwukrotnie wzrasta składowa pionowa prędkości. Do tego, żeby się zorientować, że to nastąpiło nie trzeba przyrządów, nie trzeba oczu. Czujniki ma zamontowane nasze ciało. Najlepszym czujnikiem jest styk ciała z fotelem. Ale są i przyrządy. Pokazują 10 metrów w dół na sekundę. Wszyscy milkną, słychać jedynie komunikaty o wysokości i zapewnienie wieży, ze samolot jest na ścieżce. Co robi pilot – nie wiemy. Na wysokości 80 m drugi pilot mówi – odchodzimy. Kapitan milczy. Ok. 10 sekund po kolejnym okrzyku TAWSa kapitan wyłącza autopilota (Na raty!!!) zmienia położenie sterów i ręcznie przestawia dźwignię na pełen gaz. (Te ostatnie informacje mam chyba ze źródeł rosyjskich i pochodzą z czarnej skrzynki. Oczywiście nie tej z głosami. Wymagają weryfikacji). Dlaczego pilot postępuje tak dziwnie? Przecież dysponuje urządzeniem, które pozwala jednym przyciskiem wyzwolić te wszystkie czynności.

Jest już za późno. Samolot wprawdzie idzie do góry, ale zderza się z pierwszym drzewem. Przypuszczam, że gdyby kapitan 8 sekund wcześniej wpadł na pomysł jak zneutralizować zablokowanego autopilota wszyscy oni byliby wśród nas. Przypuszczam jednak również, że ten ostatni zryw nie był przewidziany. Samolot miał się rozbić tak jak leciał ku ziemi z prędkością 10m/sek.

Ja nic więcej nie mam do powiedzenia. Wygląda mi to na zastosowanie meaconingu. Tyle że podobno meaconing nie blokuje autopilota. Ale może go zmodyfikowali.

Być może gdzieś popełniłem błędy. Być może mam jakieś niewłaściwe informacje. Proszę o sprostowania.

Andrzej Wilczkowski

Brak głosów

Komentarze

Bez wątpienia przewraca się w grobie.
Ostatni raz widziałam generała na pikniku lotniczym Góraszka '96.

Przykre było to, że za każde zdjęcie generała przy Spitfire, jakiś gostek pobierał opłaty tłumacząc to trudną sytuacją życiową generała.

Vote up!
0
Vote down!
0
#63037

Co nam mówią mordercy. Mówią że kłamią od początku do końca.Widać to po przedstawieniu sprawy.Horor czy kryminał jest lepiej napisany niż podane dochodzenie przez "fachowców".Co nam jeszcze mówią ci oszusci światowi. A no że  w Ameryce "wysadzili" pastuchy kóz wycelowawszy cieżkimi samolotami w wieże.Wykonując taki skręt samolotem że to jest wprost nie możliwe po za sterowaniem zdalnym elektronicznym.Mówią nam że POLSCY piloci jedni z lepszych w świecie nie umieli wylądować.Na inne bajania to szkoda słów.Wiem że tą sprawę szybciej rozsupłają fachowcy w internecie.Sekuła się trzy razy zastrzelił ,znajomy wajdówny na jej oczch się zarżnął a piloci popełnili samobójstwo na życzenie prezydenta itd Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#63062

Panie Wilczkowski, niech Pan trochę poczyta (szczególnie o różnorodnych złudzeniach, na jakie narażeni się latający) i dopiero wtedy bierze się za pisanie. Akurat właśnie oczy są najważniejszym zmysłem dla orientacji przestrzennej, ale nadal są podatne na złudzenia. Dlatego w razie rozbieżności między tym, co się wydaje, a co wskazują przyrządy, należy zaufać tym ostatnim! Sprawy te są znane, piloci są w tym temacie szkoleni, a zagrożenie wciąż istnieje.
A Pan pisze: "nie trzeba przyrządów, nie trzeba oczu". Wstyd za niekompetencję! Polecam odpowiedni wątek na forum lotnictwo.net.pl, tam piszą ludzie mający jakie-takie pojęcie o tym, o czym piszą.

Vote up!
0
Vote down!
0
#63099

Rozumiem, że ma Pan swoje uwagi wobec wpisu Pana Wilczkowskiego, jakkolwiek mam wielką prośbę, ze względu na staż Pana Andrzeja prosiłbym o złagodzenie tonu. Ufam, że nie zacząłby Pan dyskusji w kawiarni od okrzyku "brednie". Pan Andrzej jest bardzo kulturalnym człowiekiem, podpisuje się swoim własnym imieniem i nazwiskiem.... dlatego prosiłbym bardzo o odrobinę taktu.
Jeśli odpowiada Panu "ostra" dyskusja, to polecam tygrysa, spitfire'a, kryskę i paru innych blogerów. Z pewnością nie rozczaruje się Pan.

Ukłony i polecam się na przyszłość.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#63215

Oczywiście, jeśli tak jest to proszę nie szacować mojego tonu zbyt wysoko i... wybaczyć. Jestem tu nowy, a większość wpisów wygląda na teksty młodych wiekiem autorów i tak tez odebrałem wpis p. Wilczkowskiego, stąd bezpośrednia i dość obcesowa reakcja. Miło mi, że p. Wilczkowski zareagował elegancko, delikatną edycją pozwalającą na większy dystans do konkretów.
Niemniej jednak uważam ten serwis za wymagający pewnego poziomu merytorycznego, a tego w tym punkcie oryginalnego tekstu zabrakło.
Szkoda też, że zdarzają się teksty z zupełnie niepotrzebnymi wulgaryzmami i np. interpunkcją ustępującą sromotnie przed naporem młodzieńczych, jak mniemam, emocji...

PS Na wszelki wypadek nie chadzam do kawiarni.

Vote up!
0
Vote down!
0
#63222

Po wyglądzie i wieku.
ech.
Szanowny Panie. Kłopot jest w tym - każdy tu może napisać.
np."Najlepszym czujnikiem jest styk ciała z fotelem. Ale są i przyrządy."
Na oko i miare fachowca - infantylizm.

Vote up!
0
Vote down!
0
#63230

Brednie to to, co większosć tzw. specjalistów opowiada w mediach...

Vote up!
0
Vote down!
0
#63223

imho dużo, dużo błędów merytorycznych. nie latam, ale czytam...

Vote up!
0
Vote down!
0
#63107

"Przypuszczam, że gdyby kapitan 8 sekund wcześniej wpadł na pomysł jak zneutralizować zablokowanego autopilota wszyscy oni byliby wśród nas. Przypuszczam jednak również, że ten ostatni zryw nie był przewidziany. Samolot miał się rozbić tak jak leciał ku ziemi z prędkością 10m/sek."

dokaldnie tak !

richo

Vote up!
0
Vote down!
0

richo

#63225

 

 I to właśnie mowi wiele o przyczynie. Od razu było wiadomo że cos sie stało w ostatniej fazie lotu - po prostu kontroler był swiadkiem , widział na jakiej wysokości zaczeli szybko spadac i  mozna było rozpoznac że nie rozbili sie podchodząc do ladowania. Stan wraku dawał poglad o prędkosci. Pogoda , stan lotniska i nawet  błedy kontrolera wszystko było od razu widoczne.Jak i to ze to wszystkiego nie wyjasnia.Nie jest przyczyna głowną.

Do spotkania Putin-Tusk wszystko było w miare normalnie. Ale potem zamarły akurat te działania sledcze ktore były najbardziej oczywiste. przeciez skoro tajemnica tkwi w ostatniej minucie to od samolotu trzeba zacząć. Pierwszego dnia było zabezpieczone i słusznie bo niektóre rzeczy widac tylko na miejscu. Potem zaczęło się to co mozna nazwac zacieraniem sladow i nie szukaniem głownej przyczyny. I dezinformacja.Co wazne wcale nie tylko rosyjska. Co ciekawe rosyjskie wysiłki propagandowe mozna tez rozpatrywać jako pewien posredni dowod ze to nie byl rosyjski zamach - po prostu dlatego że brak spojnej wersji i za wiele faktów jest normalnych. Od stanu i obsługi lotniska poczynając - przeciez gdyby to oni to chyba by zadbali o brak obciazających czy niejasnych detali . O jakies przekonujace nieprawdziwe wyjasnienie. Ale jesli zamach byl polski to takiego gotowca nie bylo i trzeba go bylo dopiero wytworzyc. Co niełatwe jesli juz kilka faktów sie od razu ujawnilo.

Dalej wszystko pasuje. Rosjanie graja na zwłoke. Z jednej strony podaja to czego pragnie polski rzad, z drugiej pozostawiaja sobie swobode , najpierw dlugo nie chca potwierdzic zapisu rozmow z kokpitu, potem to co daja wcale tezy o bledzie i naciskach nie potwierdza. To samo widac w wynikach prac komisji Anodiny - niby ku czemus to sie sklania ale sa miejsca ktore mogą zmienic jego wymowe przy dalszych ustaleniach. 

Dużo sie pisze krytycznie o rosyjskim sledztwie a polskie? Dlaczego ruszyło tak poźno? Dlaczego przy niektórych czynnościach nie byli obecni polscy prokuratorzy - przeciez nie dlatego ze ktos nie czekał, czy utrudniał dostep? Dlaczego polska strona tak naciskała na szybka identyfikacje i szybki pogrzeb co skutkowało pobiezna sekcja. Dlaczego w Polsce w kampanie dezinformacji angazuja sie czynniki oficjalne jak rzecznik rzadu , autorytety ,znani dzialacze polityczni a nie jak w Rosji gazety i domorosli eksperci? O ile ta rosyjska jest dosc naturalna sprawiajaca wrazenie chaotycznej i nawet nie wymagałaby odgórnej inspiracji w kontekscie -zdjac z siebie wszelkie podejrzenie to jaka jest motywacja polskiej i czy wyglada na rownie przypadkową? Mamy tez po stronie polskiej jawna ingerencje w sledztwo - jak Klich sie rozgadał i zaczal widziec problem winy pilota zbyt szeroko czyli błedy szkolenia procedur i przygotowania lotu to sie go ustawilo ze ma byc presja.

czyli zamach polski i rosyjski szantaż . A jak mafia przegra jedne i drugie wybory to sie sledztwo dokonczy i zaoferuje wynik na ołtarzu prawdziwego pojednania. Dlatego po pierwszej fazie czułych usciskow powialo ze wschodu lekkim chlodem. 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#63295

Odpowiedź Panu Harcerzowi.

odpowiadam, bowiem sam prosiłem o ewentualne uwagi, weryfikację posiadanych przeze mnie informacji itp. Niestety w Pańskim tekście pobrzmiewają albo nuty złej woli, albo pewne braki w wiedzy.
Ad rem.
Otóż prędkość jest wektorem, który w przypadku przestrzeni trójwymiarowej - w jakiej poruszają się statki powietrzne wygodnie jest do celów analizy rozłożyć na dwie składowe - których prędkość statku będzie sumą wektorową. Najkorzystniej rozłożyć ją na składową pionową leżącą niejako na prostej będącej przedłużeniem promienia ziemi i drugą składową prostopadłą do tej pierwszej.
Zostawmy na razie samolot, z którym Pan nie ma raczej dużych doświadczeń i zajmijmy się urządzeniem, w którym mamy do czynienia jedynie z prędkością pionową, czyli niejako wzdłuż promienia ziemi - czyli windą.
Otóż w windzie można zamknąć oczy, czy patrzeć w lustro i tak będziemy wiedzieli czy winda się wznosi, czy opada, a przede wszystkim - że prędkość ruchu się zmienia. Odpowiada za to bezwładność. Człowiek jest istotą - jak to nazywał Wańkowicz - miękkociałą i poszczególne jego elementy nie są powiązane sztywno. Przy jakiejkolwiek zmianie prędkości wzajemne położenia różnych narządów się zmieniają. Nigdy nie analizowałem co kiedy na co napiera, ale też nigdy się nie pomyliłem w ocenie w którym kierunku moje ciało się przemieszcza w stosunku do ziemi i czy prędkość rośnie czy maleje. W każdym razie do wczoraj byłem przekonany, że wszyscy "tak mają".

Dla tego pozwoliłem sobie napisać to co napisałem. A napisałem tak:
"Nagle dwukrotnie wzrasta składowa pionowa prędkości. Do tego, żeby się zorientować, że to nastąpiło nie trzeba przyrządów, nie trzeba oczu. Czujniki ma zamontowane nasze ciało. Najlepszym czujnikiem jest styk ciała z fotelem. Ale są i przyrządy. Pokazują 10 metrów w dół na sekundę."

Napisałem w tym akapicie o czujnikach bezwładnościowych naszego ciała z dwóch powodów.
Po pierwsze żeby zamknąć usta tym, którzy - jak słyszałem mówili, że zdezorientowany nawigator nie wiedział - czy samolot leci do góry czy opada, po drugie.. - będzie dłuższe.
Otóż od dawna zauważyłem w internecie takich dyskutantów, którzy nie chcą merytorycznej dyskusji, która coś wnosi tylko przenoszą ją w strefę połajanek lub na grunt ośmieszania dyskutanta.

Gdybym napisał:
"Nagle dwukrotnie wzrasta składowa pionowa prędkości.
Przyrządy pokazują 10 metrów w dół na sekundę." nikt by się do tego nie przyczepił - bo nie byłoby do czego.

Gdyby Pan - Harcerzu jeszcze czegoś nie rozumiał to służę wyjaśnieniami. Łączę pozdrowienia AW

Vote up!
0
Vote down!
0
#63362