Niewiara.
<p>Nie przyjmuję za pewnik nic, czego nie widziałem, nie dotknąłem. </p> <p>Nie jest to miła przypadłość, znacznie ogranicza wiarę również w dosłownym stopniu.</p> <p>Więc i dochodzące do mnie wiadomości na temat różdżkarstwa długi czas przyjmowałem jako wytwór ludzkiej wyobraźni. Jednak w roku 1973 musiałem wybudować studnię, tylko pytanie gdzie? Na tym terenie nie były robione odwierty próbne, ani nie było ich w planie.</p> <p>Czyż bym musiał kopać w ciemno, może nawet w kilku miejscach, albo?</p> <p>I tu znalazł się sąsiad który stwierdził, że ma znajomego który za pomocą różdżki wskaże miejsce, gdzie będzie można wykopać studnię.</p> <p>Zgodziłem się, popróbować zawsze można! Różdżkarzem okazał się mój dobry znajomy, który nigdy o tym nie opowiadał, a znaliśmy się kilka ładnych lat, a i trunku też wysączyliśmy wiele.</p> <p>Tu odbiegnę od tematu. Znajomy Bernard T. był Warmiakiem, rolnikiem po szkole podstawowej,jednak jego wiedza była bez porównywalnie większa - jaką on miał bibliotekę!</p> <p>Tam było wszystko, od beletrystyki poprzez historię do nauk ścisłych, każdą z tych książek przeczytał i to nie jeden raz, a najważniejsze, że ze zrozumieniem. Zanim na wsi pojawił się pierwszy telewizor, Bernard już miał kupionych kilka specjalistycznych książek na ten temat.</p> <p>Tak więc z Bernardem można było rozmawiać na każdy temat i czerpać wiedzę od tego „prostego” chłopa. </p> <p>Był ode mnie starszy, walczył w szeregach Wermachtu, stacjonował w Krakowie, do niewoli dostał się na zachodzie.</p> <p>Po wojnie wrócił do rodzinnej wioski pod Biskupcem.</p> <p>Była to rodzina z chlubną przeszłością która dobrze się zapisała dla Polski podczas plebiscytu, agitując za Polską.</p> <p>Jednak nie uważał się za Polaka, uważał się za Warmiaka, jego doświadczenia życiowe doprowadziły do tego, że w/g jego słów: „nienawidzę Niemców, nie lubię Polaków, gdybym musiał się zwrócić do kogoś o pomoc, wybrałbym Ukraińca.”</p> <p>Nigdy nie myślał o wyjeździe do Niemiec, na Warmii się urodził i tutaj został pochowany.</p> <p>Ale do rzeczy. Bernard przyszedł, wyrwał z jakiegoś krzaka kawał rozwidlonej gałęzi,wziął toto do rąk i zaczął chodzić po działce. W pewnym momencie gałąź grubości około 1,5 cm zaczęła się wyginać, ja natomiast zacząłem przyglądać się jak można taką gałąź tak wyginać?</p> <p>Okazało się, że nie można, ona sama się wyginała.</p> <p>Bernard opisał szerokość podziemnej strugi, jej głębokość i kierunek przepływu. Stwierdził, że jest bardzo wąska, więc mam zaznaczyć to miejsce, bo mogę się po kilku dniach omylić i ominąć ciek.</p> <p>Oczywiście byłem mądrzejszy – nie zapomnę. </p> <p>Po wykopaniu studni wszystko się zgadzało, głębokość i to, że jednak zapomniałem gdzie dokładnie jest żyła wodna, więc połowę kręgu stało na żyle połowę na glinie. Woda jednak była.</p> <p>Tym to sposobem nie miałem wyjścia i musiałem uwierzyć w różdżkarstwo.</p> <p>Czy to wszystko w co można wierzyć lub nie? Skąd!</p> <p>Minęło kilkanaście lat, byłem już w nowym miejscu i znowu miałem podobny problem.</p> <p>W tym czasie robiłem fotele do kościoła w Stoczku Klasztornym pod Lidzbarkiem Warmińskim.Fotele przywiozłem do Stoczka, tam ksiądz Kazimierz stwierdził, że warto niektóre elementy foteli pozłocić. Więc już na miejscu, razem z kolegą przystąpiliśmy do roboty.</p><p>Fotele w kościele, w tle jeden z zakonników.</p><p></p><p>Praca dość marudna, można rozmawiać, ale uwaga musi być skupiona na tym co się robi, no i nie wolno dmuchać, bo cieniusieńkie płatki złota zostaną zniszczone.</p> <p>Ksiądz Kazimierz stał nam nad głową i się przyglądał. Słyszałem, że potrafi wykryć chorobę, znaleźć wodę i wiele innych ciekawych rzeczy, coś tak jak ksiądz Klimuszko. Spytałem księdza czy mogę go prosić o odnalezieniem wody, zawiozę na miejsce i odwiozę.</p> <p>Usłyszałem, że to zbyteczne, hm, zbyteczne, nie można jakoś inaczej odmówić?</p> <p>Jednak nie była to odmowa. Poprosił mnie o rysunek działki z zaznaczonym budynkiem i drzewami, a zaznaczy na rysunku ciek wodny. Ksiądz nigdy w tej miejscowości nie był, było to kilkadziesiąt kilometrów dalej, nikogo tam nie znał.</p> <p>Więc ja jako niedowiarek od urodzenia, naszkicowałem działkę byle jak, na odczepnego i podałem księdzu.</p> <p>Rysunek wyglądał tak:</p><p></p> <p>Ksiądz dłuższą chwilę oglądał rysunek, potem spytał czy dobrze wszystko jest narysowane, spojrzałem przez ramię i stwierdziłem, że dobrze.</p> <p>Dobre kilka minut ksiądz oglądał rysunek ze wszystkich stron, wreszcie stwierdził, że mam dokładnie go obejrzeć i poprawić błędy.</p> <p>Zatkało mnie, co to ja nie potrafię zrobić prostego szkicu! Wziąłem rysuneczek i zacząłem go analizować, faktycznie w jednym miejscu popełniłem błąd! Na dobrą sprawę wydawał mi się całkiem nieistotny. W naturze budynek przylegał do granicy, a na rysunku była przerwa pomiędzy linią granicy, a obrysem budynku. Byłem w szoku, skąd ksiądz to wiedział, jak wypatrzył?</p> <p>Czy tak to przeszkadzało w odnalezieniu żyły wodnej, czy ksiądz chciał mi dać nauczkę?</p> <p>Poprawiłem, ksiądz długopisem nakreślił linię cieku wodnego. Powiedział na jakiej jest głębokości.</p> <p>Tak wyglądał szkic prawidłowy, z zaznaczoną żyłą wodną przez księdza Kazimierza.</p><p></p> <p>Sprawdziło się, i znowu musiałem uwierzyć!</p> <p></p> <p></p> <p></p> <p></p> <p></p> <p></p> <p></p>
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 792 odsłony