Prywatyzacyjny plan PO, a sojusz PiS i SLD

Obrazek użytkownika WTQ
Kraj

Plan przedstawiony w ubiegłym roku przez byłą już posłankę PO Beatę Sawicką powolnymi krokami wprowadzany jest w życie. Rząd, a dokładniej Platforma Obywatelska stara się za wszelką cenę opracować sposób sprywatyzowania szpitali.

Najbardziej dziwi fakt, że partia która nie kwapi się do żadnej poważnej reformy stara się mimo wszystko przeforsować projekt prywatyzacji szpitali. Cały ten upór Platformy w tej sprawie sprawia wrażenie, że posłanka Sawicka miała rację mówiąc "Interes na służbie zdrowia będzie robiony". Oznacza to także, że plany prywatyzacji szpitali były faktycznie gotowe przed trzema laty i gdyby wówczas Platforma Obywatelska wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie, moglibyśmy dziś spotkać prywatne szpitale w rękach działaczy zaprzyjaźnionych z partią polskich pseudo-liberałów.

Co się jednak odwlecze nie musi uciekać. Platforma skutecznie doprowadziła dzięki przychylności niektórych mediów do rozpadu rządu Jarosława Kaczyńskiego, a po ponownych wyborach objęła władzę, a przynajmniej jej część. Na drodze do pełnej prywatyzacji szpitali stoi jeszcze prezydent Kaczyński. 

Rozumiem zatem siłę ataków ze strony zarówno działaczy PO, jak i mediów na osobę prezydenta. Gdyby pod wpływem presji zgodził się na wcześniejsze wybory, a jego miejsce zastąpił Donald Tusk z pewnością plan przedstawiony przez Sawicką byłby niezagrożony, a Platforma nie musiałaby bać się weta, bo przecież prezydent w końcu przestałby być partyjny, a zacząłby być obiektywny... prawda?

Wiele jednak wskazuje na to, że wcześniejszych wyborów prezydenckich nie będzie, a Platforma do końca kadencji obecnej głowy państwa może nie wytrzymać z tak wysokim poparciem. Wskazują na to powolne spadki poparcia w sondażach.

W wyniku tych obaw Platforma stara się mimo wszystko znaleźć sposób na dokończenie swojego planu wzbogacenia się kosztem Skarbu Państwa. Z jednej strony pojawił się projekt rządzenia poprzez rozporządzenia ministra, jednak nie okazał się on wystarczająco skuteczny, albowiem gdyby taki był, już dziś kilka szpitali zostałoby sprzedanych.

Jedyną możliwością Platformy na sfinalizowanie swoich zamierzeń jest utrzymanie wysokiego poparcia do czasu wyborów prezydenckich. Jest w tym planie jednak pewien problem, z którego politycy obecnej koalicji zdają sobie doskonale sprawę. Mianowicie chodzi o kompletny brak realnych działań i pozostawanie na płaszczyźnie dobrego wrażenia. W takich realiach nie da się utrzymać społecznego poparcia.

Co więc trzeba zrobić? Poprosić o przychylność mediów po raz kolejny, wynajdywać tematy zastępcze, chociażby takie jak zdrowie premiera, czy nawet jego ministrów, może śluby dzieci Donalda, a jeśli sytuacja przyniesie coś ciekawszego jak dla przykładu trąby powietrzne w Polsce, także mogą stać się przydatne do budowania wizerunku Donalda Tuska.

Jednak to nie wszystko. Należy jednocześnie zadbać, aby żadna inna partia nie zanotowała zwiększenia poparcia, albowiem Platforma nie może sobie pozwolić na zepchnięcie na drugą pozycję. W wyniku działań w tym kierunku  mamy konflikty na linii rząd-prezydent, Palikot-prezydent, media-prezydent, a także media-PiS. Ostatnio można nawet w niektórych mediach zauważyć ataki na SLD, ale póki co jest to jeszcze rzadkość, a sama partia w sondażach jeszcze nikomu nie zagraża.

Ostatnim pomysłem Platformy Obywatelskiej na osłabienie wizerunku prezydenta jest wykorzystanie przeciwko niemu jego prawa do wetowania. Otóż PO, jak dowiadujemy się od jednego z ich działaczy, planuje tworzyć szereg ustaw, które prezydent będzie konsekwentnie wetował, a media przedstawią ten proceder w odpowiedni sposób i okaże się, że mamy ogarniętego szałem wetowania prezydenta, który wcale nie przejmuje się treścią ustaw, a zależy mu jedynie na ich zablokowaniu.

Jest to zawsze jakiś plan, jednak czy aby naród jest na tyle zaślepiony, aby nie zrozumieć, że nie każda ustawa jest dobra? Zwłaszcza taka którą rząd pisze przez kilka dni i celowo konstruuje ją w sposób taki, aby prezydent stojąc na straży interesu Państwa nie mógł jej przepuścić? Proceder jest prosty: Gdy zawetuje, media zrobią raban. Gdy nie zawetuje, czeka go Trybunał Stanu za szkodzenie interesowi Państwa. 

Obecnie jednak Prawo i Sprawiedliwość w porozumieniu z SLD pracują nad kompromisowym projektem ustawy prywatyzacyjnej, która po wpłynięciu pod obrady Sejmu jasno pokaże, że projekt ustawy jest szkodliwy dla Polski i może przynieść tylko szkody i powtórkę z tzw. dzikiej prywatyzacji z lat 90-tych. Projekt ustawy proponowany przez PO zakłada, że: "Projekt ustawy przewiduje, że w ciągu roku wszystkie szpitale będą musiały przekształcić się w spółki prawa handlowego. Ich właściciel, czyli samorząd lokalny, będzie mógł sprzedać nawet wszystkie udziały w szpitalach-spółkach. W praktyce oznaczałoby to ich pełną prywatyzację. " [źródło]

Natomiast alternatywna ustawa projektowana przez PiS i SLD zakłada: "Obie partie proponują, by szpitale przekształcały się dobrowolnie, a nie przymusowo, a samorządy musiały zachować większościowy pakiet udziałów. Liczą, że jeśli zgłoszą w Sejmie swój projekt, to utrudnią Platformie realizację planów. Już nie będzie jej tak łatwo oskarżyć opozycję o hamowanie reform, skoro proponuje kompromisowy projekt." [źródło]

No i pojawia się problem dla Platformy Obywatelskiej. Jak przedstawić swój projekt jako korzystny i jednocześnie zdyskredytować projekt i intencje rywali politycznych tak, aby ich słupki spadły, a PO wzrosły.

Zapowiada się ciekawie. Zobaczymy, co z tym fantem zrobi rząd Donalda Tuska.

Brak głosów