Notatki o samoobronie (dziś na temat chaosu)

Obrazek użytkownika bu-dzin
Idee

Wiele słów w naszej mowie ojczystej otrzymało ostatnio nowe znaczenie (np. towarzysz, samoobrona, platforma). Ja planuję używać słowa "samoobrona" w tradycyjnym znaczeniu i pragnę aby to znaczenie wybiło się znowu na plan pierwszy. Jeśli się tak stanie to może kiedyś uda nam mówić o swoich towarzyszach bez odcienia zażenowania tzw. spuścizną.

Ale do rzeczy: zasady samoobrony będą miały moim zdaniem w najbliższym czasie niestety zastosowanie do naszego życia społecznego. Tak na prawdę to są one zawsze stosowalne. Jednakże nadchodzą bardzo ciężkie czasy i dużo zależy od naszego społecznego zachowania. Na przykład, czy 10 kwietnie 2011 rok damy się wrobić w manipulacje i prowokacje "GW-izdkowców" i czy w związku z tym nastąpi coś zupełnie szalonego i przerażającego?

Chciałbym podzielić się pewnymi zasadami samoobrony osobistej. Jakkolwiek jest to zagadnienie inne niż samoobrona społeczna, to mam nadzieję iż moje przemyślenia staną się użyteczne w nadchodzącym czasie, gdyż można je przełożyć na domenę społeczną.

Oto jedna z "tajemnic" dawnych sztuk walki oraz jedna z podstawowych zasad przetrwania śmiertelnej konfrontacji "na ulicy".

Gdy wygrywasz utrzymuj porządek i przejrzystość, gdy przegrywasz twórz chaos!

Zasada ta znana jest w japońskich i chińskich sztukach walki ( np. związany jest z tym trening ran-dori czyli wolnym tłumaczeniu "branie chaosu za łeb") a także w "Brazylijskim Ju-jitsu" ("position before submission"). Tworzenie chaosu jest też jedną z podstawowych zasad jakie się wpaja "operatorom" w służbach specjalnych i szpiegowskich przy działaniu wobec przeważających sił przeciwnika oraz na przykład wtedy gdy trzeba uciec.

Jeśli ktoś jest w położeniu dającym dużą przewagę nad przeciwnikiem to nie powinien się nonszalancko śpieszyć do zadania ostatecznego uderzenia. Zamiast tego, powinien utrzymywać przejrzystość sytuacji i eliminować wszystkie nawet drobne niedociągnięcia zanim zdecyduje się na ostateczne zakończenie konfrontacji. Dlaczego? Dlatego, iż osoba w położeniu "przegrywającego" nie ma nic do stracenia i, jeśli jest wprawna, to wykorzysta dla przetrwania każdy łut szczęścia jeśli się takowy pojawi. Osoba taka, aby stworzyć więcej szans na przypadkowe rozwiązanie powinna robić różne drobne i niezwiązane z sobą rzeczy które przeciążą zmysły osoby "wygrywającej", tak aby ta miała zbyt dużo wątków do obsługi.

Czy wygląda to nieco podobnie to naszej sytuacji społecznej w Polsce?

Pamiętajmy że jak zrobimy duże zgromadzenie to każdy jest odpowiedzialny za porządek i obcinanie wszystkich wystający frędzli, bo w takim dużym zgromadzeniu jesteśmy na pozycji "wygrywającej", ale przy pomocy chaosu można nas niestety załatwić.

W każdej nowoczesnej armii uczą na lekcjach strategii, iż w celu ataku trzeba mieć 4-krotnie większe siły niż w przypadku obrony. Jednakże, zasada ta odnosi się do bezpośrednich konfrontacji i należy pamiętać, że może ją całkowicie zniwelować przez element zaskoczenia, zmianę położenia lub wprowadzenie chaosu.

Na zakończenie, chciałbym podkreślić, że celowo użyłem cudzysłowie określając kto przegrywa, a kto wygrywa. Moim zdaniem tego nie wiadomo do końca i sytuacja może się obrócić na lewą (lub prawą) stronę w momencie gdy komuś już wszystko wydaje się przesądzone. Dlatego nie należy się nigdy poddawać rezygnacji. W związku z tym, w samoobronie nie warto myśleć, iż chodzi o wygranie czy przegranie bo to są według mnie pojęcia iluzoryczne. Chodzi o przetrwanie które zawsze kosztuje i zawsze wymaga wysiłku. Zwycięzca nie przetrwa gdy jest martwy.

Brak głosów