Zło światłem zwyciężaj!

Obrazek użytkownika bu-dzin
Blog

W zeszłą sobotę rano szedłem ulicą w San Francisco (Harrison, taka sobie może nie najbardziej malownicza część miasta) i w pewnym momencie poczułem się jakoś dziwnie. Obróciłem się w lewo żeby sprawdzić co mój mózg zarejestrował kątem oka. Zobaczyłem całą ścianę zaklejoną plakatem filmowym. Wyglądało to raczej “straszno” niż "śmiszno": był to plakat filmowy w tonacji czarnej i wyłaniał się z niego czerwony punkt i ciemno-srebrzysty napis: “DEVIL”.
Filmy skupiające się na pokazywaniu okrutnych przestępców, diabłów, wampirów czy strasznych wydarzeń przyciągają zawsze liczne rzesze zafascynowanych uczestników spektaklu podobnie jak i nielubiane przeze mnie święto Halloween. Ta ekspozycja zła w kulturze masowej była dla mnie zawsze czymś nie przyjemnym. Podzieliłem się tym wrażeniem z moim towarzyszem przechadzki. Dodatkowo miałem takie ciche skojarzenie z opisami tego co działo się pod krzyżem w Warszawie. Będąc daleko za wodą mogę jedynie sobie wyobrażać.
Mój przyjaciel, R, który akurat ze mną szedł popijając kawę, spędził wiele lat walcząc z przestępczością i właśnie rozmawialiśmy o tym co siedzi w środku w notorycznych kryminalistach. Słońce świeciło na ścianę przylegającą do plakatów, rześkie poranne powietrze kontrastowało w mrocznością plakatu a hałas przejeżdżających samochodów zdawał się podkreślać obojętność otaczającego świata na fakt istnienia rozmaitych szczegółowych problemów. R popatrzył na mnie oczami rozleniwionego kojota i powiedział:
- to dobrze że zło jest pokazywane: ma w ten sposób mniej mocy.
Zdałem sobie sprawę że jest to kluczowe stwierdzenie dla wszystkich tych którzy czują się zastraszeni. Przeleciały mi przed oczami różne wymieszane obrazy: zuchwałość złodziei wtedy gdy nie ma świadków, SB obecna ale nie jawnie, grudzień 1970, sierpień 1980, Solidarność, skrytobójcy ojca Jerzego i wiele przeżyć osobistych w których zło slabło jak się je wyciągnęło na "światło dzienne".
Pozwoliłem sobie w tytule sparafrazować słowa Ojca Świętego Jana Pawla II "Zło dobrem zwyciężaj".
Sądzę że bardzo boimy się nieznanego gdyż w każdej niepewnej sytuacji czujemy się bardziej bezradni i bezbronni. Nie mając widoczności nie możemy określić jasnego planu działania i oszacować ryzyka lub szans powodzenia. Gdy to coś, choćby bardzo straszne, zostanie opisane w szczegółach i niejako "poznane" - nasz poziom przerażenia się obniża. Nadal potrzeba wielkiego hartu ducha aby zwalczyć zagrożenie lub zginąć chroniąc innych, ale przynajmniej strach jest mniejszy gdyż mamy jasność sytuacji. Stąd też bierze się poszukiwanie osłony nocy lub mgły przez złoczyńców. Warto tu zauważyć że dobro, aby zatriumfować powinno również czasem działać w ukryciu gdyż zło nie może wtedy na czas przygotować obrony. Natura lubi symetrię w myśl której ludzie będący po stronie zła mają również utrudnione zadanie gdy nie mają pełnej widoczności i zrozumienia sytuacji lub gdy sprawy nie toczą się zgodnie z planem. Czasem nawet myślę że natura sama w sobie nie ma pojęcia dobra i zła, że są to kategorie wprowadzone przez człowieka. Natura operuje pojęciami równowagi i nierównowagi.
Mój nauczyciel, Adam, bardzo utalentowany judoka, został kiedyś zimowym wieczorem w Supraślu zaatakowany przez lokalnego nieco podpitego rozrabiakę. Rzecz się działa wieczorem na rynku, na oblodzonym chodniku przy wyjściu z restauracji. Patrzyliśmy na całą sprawę z bliska. Po kilku sekundach szarpaniny atakujący poszybował w górę i spadł ciężko na chodnik. Po całym zajściu zapytałem się:
-Adam, nie bałeś się? On był większy od Ciebie i było tam ślisko jak na lodowisku.
Czy się bał nie tego się nie dowiedziałem, ale usłyszałem coś w zamian:
- Dla niego było równie ślisko jak dla mnie.
Zapamiętałem sobie tę lekcję na całe życie. Dawało mi to odwagę w wielu podbramkowych sytuacjach. Staram się to połączyć to z zasadą obnażania zła żeby mu odebrać moc oraz nie obnażania samego siebie żeby zachować swoją moc. W jakiś sposób należy przecież przechylić wagę na stronę dobra.
Dostałem kilka lat temu taką koszulkę z napisem (tłumaczę z obcego języka na nasze) "Misja Wojownika: nieść światło we wszystkie ciemne zakamarki w których ukrywa się zło". Życzę wszystkim ludziom dobrej woli tej mądrej wojowniczej odwagi. Pamiętacie: "…moc truchleje!" ?

Brak głosów

Komentarze

"..natura sama w sobie nie ma pojęcia dobra i zła.."
I tak jest w istocie, ale natura to tylko zeszyt. My zaś jesteśmy tylko literami układającymi się w słowa i pojęcia. A treścią wypełnia go nasz duch.

pozdrawiam
W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#88451

tak samo ja to też rozumiem. Aha: I bardzo dziękuję za dodanie pasujęcej i ładnie zrobionej grafiki.

Duch którego mamy, którego posiadaniem odróżniamy się chyba od wielu prostych organizmów, to jest duch naszych przodków przepływający przez nas jak wiatr (武風) w kierunku przyszłych pokoleń. Jest to coś co wyczuwamy, a co jest w niematerialną częścią naszego "motoru działania". Musimy również pamiętać że Rosjanie mają swoje rosyjskie motory działania (a Niemcy -niemieckie itd).

Częścią materialną tegoż motoru jest przypływ (1) odwagi lub (2)strachu, lub (3) zobojętnienia. Są to elementy naturalne związane z adrenaliną i innymi elemntami naszej fizjologii. Większość zwierząt ma takie mechanizmy. "flight, fight, freeze" - "uciekać, walczyć, znieruchomieć". W przyrodzie najpowszechniejsze jest jak słyszałem "freeze" ze względu na to iż drapieżniki reagują najlepiej na ruch więc jak się nie będę ruszał to mnie może nie zauważy i zje jakiś inny orgznizm. Tak więc zobojętnienie na zło ("znieczulica") jest jedną z zakodowanych reakcji fizjologicznych w "nie-duchowej" części człowieka.

Każda osoba która kultywuje swojego ducha powinna mieć również obowiązek ćwiczenia części fizycznej "motoru działania". Uważam tak gdyż, zjednej strony to ten duch właśnie decyduje o tym jak zapiszemy dany nam zeszyt (i jakim charakterem pisma!), z drugiej zaś strony skuteczność działania opiera sie na tym aby dobrze zrozumieć właściwości zeszytu (dane nam mechanizmy nturalne) i to w jaki sposób go optymalnie wykorzystywać przy zmieniających się (niekiedy nagle) warunkach atmosferycznych.

Vote up!
0
Vote down!
0
#88687

Co do grafiki, to maja sprawka. Cieszę się, że się Panu spodobała.

Pozdrawiam i znikam. Dobry admin to taki, którego nie ma.;)
Portal jest dla użytkowników i dla ciekawych dyskusji.
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#88691

I nie tylko w tym przypadku :) Ja mogę tylko przyłączyć się do podziękowań kolegi bo w moim przypadku było podobnie. Nie chcę Ci "słodzić", ale nie da się ukryć że jesteś dobrym duchem tego portalu.

pozdrawiam
W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#88712

@Danz dzięki! 8-)

Vote up!
0
Vote down!
0
#88909

Co prawda dumnie twierdzimy że o zeszycie wiemy już wszystko. A tak na prawdę nie wiemy ..nic. Ugrzęźliźmy na etapie sporu pomiędzy literkami i stworzonym przez nie słowami o to która/e z nich jest najważniejsza i z tego tytułu wszystkie inne muszą się im podporządkować. Stąd mamy to co mamy. Całkowity chaos i bezsens na zapisywanych kartkach. Strata "nośnika" i wkładu "energii" i nic poza tym. Co prawda Najwyższy kryptolog widocznie widzi w tym zalążki rokujące na postęp. Bo inaczej już dawno usunął by kartki ;)

pozdrawiam
W. red

Vote up!
0
Vote down!
0

W. red

#88713

Problem tzw. zła, zjawisk niosących efekt krzywdy został bardzo trafnie przedstawiony i z uwagi na pewne moje przeżywane aktualnie lęki po-
mógł mi je w dużej mierze zrozumieć. Bezsporną prawdą jest, że sami
tworzymy w sobie skalę wielkości lęku, nie tworząc dla siebie przeciw-
wagi do tego lęku. Niejako nakręcamy się w tym lęku, zapominając
go zresetować. Tyle teoria a praktyka wg mnie sprowadza się do
tego, że najczęściej jesteśmy ad hoc zaskakiwani przemocą chamstwa,
bezczelności, działając jak zastraszone dzieci.

Vote up!
0
Vote down!
0

merypol

#88566

Interesujące są te Pana refleksje dotyczące dychotomii: światła-ciemności, czy też dobra-zła. Bo poparte osobistą obserwacją. 

Jednakże do tej klasycznej sytuacji – u Pana, czerni (plakatu) skontrastowanej z rześkością porannego słońca -  dodaje Pan trzeci wymiar, jakby interpretujący: obojętny sytuacyjnie „hałas przejeżdżających samochodów”. Czy miał Pan tutaj na myśli sugestię o moralnie neutralnych stanach pomiędzy „dobrem” a „złem”?  Nie sądzę, bo to przecież wykluczałoby istnienie „dobra”. A to ostatnie dobitnie przebija z wszystkiego co Pan napisał.

W sumie, dający czytelnikowi okazję do przemyśleń wpis. A San Francisco ze swoim Alcatraz jest jak memento mori. Więzienie-symbol, gdzie upadek człowieka albo społeczeństwa (trudno przecież czasem powiedzieć, co jest bardziej odpowiedzialne za przestępstwo) sąsiaduje ze złotem zachodzącego słońca w Golden Gate Bridge. Złotem, oznaczającym w bizantyńskich ikonach jasność Bożej chwały.
 
Serdecznie pozdrawiam,
kassandra
Vote up!
0
Vote down!
0

kassandra

#89436

Cieszę się że daje do myślenia, bo słowa zawsze interpretujemy filtrując poprzez bagaż własnych doświadczeń 8-). Ten kto dostarcza słowa może jedynie liczyć na pobudzenie filtrowania.

"Czy miał Pan tutaj na myśli sugestię o moralnie neutralnych stanach pomiędzy „dobrem” a „złem”?"

nie, nie miałem czegoś takiego na myśli. Trudno MI jest wyjaśnić lepiej niż JA to już powiedziałem. Bardzo interesujący wynik "filtrowania" rozpoznaję w nim problem filowoficzny który męczył mnie przez wiele lat. Dziękuję: to pytanie sprowokowało mnie do refleksji więc postaram się temat nieco rozwinąć w przyszłym wpisie który właśnie powstaje.

Może pozwolę sobie wobec tego na próbę rozwinięcia tego obrazka.
Z jednej strony te samochody jak ulał pasowały mi do powiedzenia "życie toczy się dalej". Mamy tu i obojętność świata wobec pewnych szczegółowych zdarzeń, i tło w którym my "dryfujemy" i "wirujemy" jako osoby postrzegające, myślące i odczuwające.

Z drugiej stony, (i tu będzie nieco skomplikowany - dla mnie - wywód) wewnętrzny niewzruszony stan ducha jest jaki jest niezależnie od otoczenia. Z mojego osobistego doświadczenia mogę powiedzieć, że fundamentem niewzruszalności ducha jest biegłe rozróżnianie dobra "in statu nascendi" (co tylko z pozoru jest proste). Na tym fundamencie, przy sile ciała i umysłu buduje się kolejną warstwę dojrzałości duchowej. Nie wiem w tej chwili jakich użyć słów żeby to dalej wyjaśnić. W tradycyji japońskiej określa się jako "mu shin" (無心) i "fudo shin" (不動心) i te dwa pojęcia są dla mnie esencją mechaniki i odwagi do stawiania czoła złu jak już mamy w/w fundament. Wiedzieć co dobre a co złe o bardzo zobowiązuje: bo w tej wiedzy zaware jest też to czegoi nie powinniśmy zaniechać w przyszłych działaniach. To jest krzyż który nie każdy może unieść. Stąd istnienie staou "pomiędzy" nie musi być istnieniem stanu moralnie neutralnego w człowieku.

...bo rozumiem że dyskutujemy o działaniach/intencjach człowieka. Na przykład, wiatr nie jest ani dobry, ani zły. Ziemia, woda, ogień, czy w końcu nicość przestrzeni nie powinny być w mojej opinii opisywane w kategoriach dobra i zła.

Vote up!
0
Vote down!
0
#90556

Rozumiem i doceniam Pana poszukiwania osadzenia  w człowieku osądu moralnego . Wolności do odróżniania dobra od zła. Jednocześnie jednak nie jestem pewna, czy narzędzia filozofii buddyjskiej są najlepszym instrumentem do rozwiązywania problemów aksjologicznych lub duchowych. 

Przecież z tego, co Pan pisze przebija „racjonalistyczna” potrzeba poszukiwania prawdy i zgodnie z nią określenia się w świecie.  Pojęcia mushin i fudoshin są wzięte z epistemologii buddyjskiej.  Ta zaś jako taka jest „irracjonalistyczna”.  Buddystę nie rażą sprzeczności w jego poglądach. Który z epistemologów pozawschodnich tolerowałby buddyjskie pojęcie „absolutnie sprzecznej samotożsamości”, kiedy jego sądy formalno-logiczne weryfikują się właśnie poprzez ich wewnętrzną niesprzeczność?
 
Taki mushin – stan „umysłu bez umysłu”, zakładający możliwość umysłu wolnego zarówno od myśli jak i emocji, kłóci się nawet z doświadczeniami noworodka, który rodzi się - mało tego, istnieje w łonie matki – ze zdolnościami odczuwania bólu i z odruchami wskazującymi na emocje strachu.  I emocje te są częścią jego rozwijającej się osobowości. Pomagają mu, a nie przeszkadzają, w jego orientacji w świecie. Nie można wyzbyć się tego, co jest zakodowane w mózgu jeszcze przed urodzeniem i co później wzajemnie oddziałuje ze środowiskiem, w którym się wzrasta.  Mushin jest spekulacją i utopią, która podobnie jak wróżby Cyganek, nigdy nie może być zweryfikowana.
 
Mogą więc sobie buddyści wiekami całymi dążyć w drodze medytacji do stanu nieosiągalnego nirwany, podczas gdy filozofia chrześcijańska doprowadza w sposób całkowicie racjonalny i intersubiektywnie sprawdzalny do poznawania bytu, a w teologii, Boga.  Zainteresowanie filozofią buddyjską na Zachodzie, które zaczęło się w latach sześćdziesiątych, jest wyzwaniem rzuconym rozumowi i chrześcijaństwu w szczególności. Tajemniczość, wewnętrzne sprzeczności i nastawienie na „ja” przyciągają zagubionych ludzi, którzy utracili busolę prawdy i fałszu, dobra i zła i piękna i brzydoty.
 
Parę lat temu w Kalifornii widziałam budynek nazywający się „Kościołem Siebie Samego” (Church of the Self): do takiego to „kościoła” wiedzie buddyzm.  Ojciec Święty Benedykt ostrzegał przed tzw. Religią Nowego Wieku (New Age), rozprzestrzeniającą się na pustyni duchowej Zachodu, która miesza wschodnie techniki relaksacyjne jak medytacja i joga z prawdziwą duchowością, Duchowością, jaką można znaleźć tylko w chrześcijanstwie.  
 
A więc: joga i medytacja jako relaksacja mogą być skuteczne w terapii, ale mushinu nie wyprodukują, bo go nie ma, a i duchowo nas nie posuną do przodu.     
 
Z poważaniem,
kassandra
 
P.S. Dopiero teraz zauważyłam Pana odpowiedź, dziękuję.  Stąd ta moja spóźniona reakcja. Zaś sprawa, którą dyskutujemy nosi znamiona  ponadczasowej ...

 
k.
Vote up!
0
Vote down!
0

kassandra

#94225

dziękuję za interesującą odpowiedź. Tak sprawa jest ponadczasowa, więc Pani odpowiedź i tak przyszła pzed czasem 8-).
Jestem osobą wierzącą w jednego Boga. Mój "fudoshin" nie jest "teologiczny" lecz jest wynikiem tego, że odnalazłem go wewnątrz samego siebie w wyniku przeżyć jak najbardziej fizcznych (choć oczywiście wpływających na stan umysłu i ducha). O buddyzmie wiem nie specjalnie dużo choć miałem wiele kontaktów z buddystami (jak również z taoistami). Przepraszam, ale w życiu nie slyszałem o „absolutnie sprzecznej samotożsamości” więc tego tematu nie potrafię podjąć.

Gdy Chrystus na krzyżu nie panikuje, lecz woła "Ojcze przepacz im bo nie wiedzą co czynią!" to w/g mnie wykazuje niewzruszalność Swojego ducha. Chrystus wykazuje tu iż wie co dobre, a co złe i nie musi się nad tym zastanawiać w chwili zagrożenia życia i nie żywi nienawiści do nieprzyjaciół swoich.

Co do "mushin" to znowu, dla mnie nie jest to pojęcie teologiczne lecz specyficzny stan którego doświadczyłem w fizycznej konfrontacji (walce) a którego nie da się zdefinować. Nie da się też o nim przekazać żadnych ścisłych informacji: torchę podobnie jak nie można wytłumaczyć komuś innemu przy pomocy defnicji co to jest myśl, materia, duch a jednak te pojęcia funkcjonują i są powszechnie używane. Na niektóre z nich są wręcz definicje w ukladzie SI i wzory fizyczne i metody pomiaru. Można jednakże, bez definowania, metodami pośrednimi stworzyć warunki w których ktoś to zrozumienie odnajdzie w sobie.
Gdy, w nagłej sytuacji, rzeczy dzieją się bardzo szybko (ułamki sekundy), to trzeba diałać bo nie ma już czasu na analizę. Próby analizy powodują spóźnione działanie i grożą śmiercią. Tu właśnie natura zaprogramowała nas do przechodzenia w stan o którym mówię. Dlatego też wspmniałem iż w/g mnie musimy dążyć do tego aby mieć dogłębnie zakodowane rozpoznawanie dobra i zła...

Religijne pojęcie mushin wydaje się być cyzmś innym jakąś nicością wynikłą z długiej medytacji itp. Nie mam z tym doświadczenia więc nie będę komentować. W szczególności zastanawialem się przez pewien czas nad Pani stwierdzeniem "mushinu nie wyprodukują, bo go nie ma". Ja nie wiem: skąd ta wiedza że go nie ma? Jakbyśmy razem wypili po kieliszku dobrego wina to bym potem zażartował że fakt iż go nie ma dowidzi że on jest bo mushin to właśnie stan w którym "nie ma". (Tylko pod wpływaem wina, bo nie umiem tego ubrać w logiczny wywód).

pozdrawiam serdecznie!

Vote up!
0
Vote down!
0
#95360