[18 XII 2008] czwartek - św. Malachiasz strikes back!

Obrazek użytkownika Maciej Gnyszka
Blog
]]>św. Malachiasz]]> noch einmal
dziękuję za wczorajsze miłe słowa od Czytelników (a piszę to zarówno do rodzimych, jak i tych, którzy czytają gnyszkobloga w serwisie niepoprawni.pl) w związku z poprzednim wpisem. Jeden z komentatorów (niestety o dość popularnym imieniu - Anonimowy) zwrócił uwagę na artykuł z serwisu kosciol.pl, w którym autor dowodzi, iż tekst ]]>proroctwa św. Malachiasza]]> jest falsyfikatem, bazującym na wieloznaczności. Być może tak jest. Objawienia prywatne (bez względu na to, czy spisane przez św. Malachiasza, czy kogoś kto go udawał, podobnie jak nie gniewamy się na Pseudo-Dionizego, że św. Dionizego tylko udawał) nie należą do obowiązkowego korpusu doktrynalnego. Natomiast jeśli mogą służyć zbudowaniu - warto z nich korzystać. Patrząc na Malachiasza z tego punktu widzenia - chyba jednak warto sprawę przemyśleć...

Święta idą...
trochę już je czuć... bardzo mnie to cieszy, bo jestem nad wyraz zmęczony. A muszę mieć siłę na to, by między Nimi a Sylwestrem uporać się ostatecznie z dwoma projektami na Architekturę. Proszę trzymać kciuki i Różańce!

...a dominikanie rapują

nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy na gnyszkoblogu pojawi się tego typu muzyka... a jednak! Filmik spotkałem na ]]>FRONDA.TV]]> i mnie urzekł!

myśl na dziś
Uprzytomnijmy Jezusowi, że jesteśmy dziećmi. A ileż trudu kosztuje dzieci, – małe i proste dzieci – pokonanie jednego stopnia! Oto próbują, zdawałoby się, nadaremnie, wreszcie wdrapały się, teraz jeszcze jeden stopień. Rączkami i nóżkami, wysiłkiem całego ciała, osiągają kolejne zwycięstwo: jeszcze jeden schodek. I znowu. Co za wysiłek! Pozostało jeszcze tylko parę stopni... ale wtedy, jeden niezdarny ruch i bęc!... na dół. Całe potłuczone, zalane łzami, biedne dziecko zaczyna znowu wchodzić do góry. Tak też dzieje się z nami, Jezu, kiedy zdajemy się tylko na siebie. Weź nas w swoje czułe ramiona jak wielki i dobry Przyjaciel dziecka. Nie opuszczaj nas, zanim nie wygramolimy się na górę; a wtedy – ach, wtedy! – potrafimy odwzajemnić Twoją łaskawą miłość z dziecięcą odwagą, mówiąc Ci, słodki Panie, że wśród śmiertelnych ludzi za wyjątkiem Maryi i Józefa nie było i nie będzie nikogo – choć niemało było prawdziwych szaleńców – kto by Cię kochał tak, jak ja Cię kocham.

św. Josemaria Escriva, ]]>Kuźnia]]>, nr 346




]]>]]>

]]>]]>

Brak głosów