Bo inna jest bieda posła Schejnfelda i inna jest bieda kalekich dzieci

Poseł Schejnfeld wyżywi się sam - kosztem kalekich dzieci?

Poseł  Schejnfeld stwierdził, zwracając się do protestujących, zdesperowanych rodziców kalekich dzieci, że on też nie dostał podwyżki od iluś tam lat.

Przypomnijmy - poseł Szejfeld jest zdrowy na ciele i umyśle (być może nie na duszy) i pobiera ca kilkanaście tys. zł / miesiąc - wliczając w to kwoty na prowadzenie biura poselskiego, na benzynę do samochodu - jeżeli wykazuje go w kosztach, zapewne podróżuje darmowo samolotami i pociągami itp. a może pobiera apanaże z jednej lub kilku rad nadzorczych?

Rodzice niepełnosprawnych dzieci otrzymują kilkaset zł i  za wszystko muszą płacić.

Ale poseł Szejnfeld nie musi się tym przejmować, bo to on może sobie dać podwyżkę, uchwalić przywileje, to on może zadecydować, czy kalekim dzieciom dodać kilka zł, czy ując np. kilkadziesiąt.

Bo te dzieci są kalekie a poseł jest ponad prawem naturalnym, moralnością, sumieniem?

Bo ma finansowy i prawny immunitet?

No i jest zdrowy - choć może o tym zapomniał, że to już niedługo, bo demografia jest nieubłagana, a przecież łatwiej jest przejść jucznemu wielbłądowi przez jerozolimskie Ucho Igielne, niż posłowi PO wejść do Raju.

I może pamiętając o powyższym Uchu Igielnym nie przyznał sobie od paru lat podwyżki np. o 5000 zł / miesiąc?

Trzeba przyznać, że na swój sposób troszczy się o to, by rodzice i ich chore dzieci zmieścili się w Uchu Igielnym i dostąpili zbawienia?

Bo nic tak nie uświęca, jak asceza? Asceza kalek i asceza posła?

Bo inna jest bieda posła Szejnfelda i inna jest bieda kalek?