Premier tak straszył, że aż sam się przestraszył i pojechał na weekend do ciepłych krajów, tymczasem warszawski marsz w obronie wolnych mediów charakter miał raczej spacerowo-piknikowy.
Wiedząc o tym, że nie dowiem się znikąd żadnej zbliżonej do rzeczywistości liczby demonstrantów postanowiłem, przyjmując dość żmudną procedurę badawczą zmierzyć ją sam. Stanąłem więc w jednym miejscu, policzyłem...