Łukaszek nie mógł oczywiście uwierzyć, że jego rodzina tak przypadkiem, pod blokiem, wpadła na kogoś znanego.
- Nabieracie mnie - upierał się. - Tu się takie rzeczy nie zdarzają. to nie jest stolica!
Zadzwonił dzwonek. Łukaszek, który był najbliżej drzwi, otworzył je. Na klatce stali jacyś dwaj faceci z kartkami w dłoniach.
- Poproś no chłopcze kogoś dorosłego - poprosił dziwnie falującym tonem...