Zbrodnia reżyserowana przez komunistów

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

O procesie ks. Piotra Oborskiego było głośno. Pisały o tym gazety, relacjonowało Polskie Radio. Trafił do więzienia w Rawiczu, prosto w ręce sadystów. Współwięzień duchownego: „Ks. Piotr otrzymywał tak często karce, że czasami wracał do celi tylko na godzinę, dwie…”.

Gdyby nie wojna, byłby może świetnym naukowcem. Przez wiele lat wykładałby w seminariach filozofię. Urodzony 10 lutego 1907 roku, święcenia kapłańskie przyjął 24 lata później. Kapłan postawił zdecydowanie na pracę intelektualną, studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim.

Okupacja i edukacja

O tym, że wojna przeszkodziła ks. Oborskiemu w karierze naukowej świadczy nie tylko obroniony tuż przed wybuchem II wojny doktorat, ale również działalność duchownego w okresie okupacji. Wykładał bowiem w seminarium w Kielcach. Czego uczył? Psychologii empirycznej, kosmologii, historii filozofii. W seminarium był również prefektem.

W marcu 1941 roku ks. bp Czesław Kaczmarek zdecydował o reorganizacji seminarium. Jednym z jej założeń było zniesienie funkcji prefekta. W związku z tą decyzją, ks. Oborski poprosił biskupa o probostwo w Bolminie. Tutaj szybko zyskał sobie sympatię miejscowej ludności, która, przywiązana do praktyk religijnych, z wielkim szacunkiem podchodziła do duchownych. I właśnie w Bolminie ks. Oborski nawiązał kontakt z miejscowymi partyzantami.

Kapłan nie przynależał jednak do żadnego oddziału. Spieszył natomiast z posługą do żołnierzy AK, którzy ukrywali się w pobliskich lasach. Musiał im być bardzo bliski, skoro po upadku komunizmu żołnierze ufundowali ks. Oborskiemu pamiątkową tablicę w miejscowym kościele.

I faktycznie, nierzadko członkowie leśnych oddziałów ukrywali się na plebanii. Przy czym ks. Oborski prowadził subtelną, acz bardzo niebezpieczną grę. Jawnie posługując na parafii był zmuszony udzielać kwatery Niemcom. Dochodziło więc do budzących grozę sytuacji, gdy w pokojach na plebanii rozlokowani byli Niemcy, zaś na strychu ukrywali się partyzanci.

Przymus kwaterowania żołnierzy okupanta szybko jednak wyszedł na dobre nie tyle samemu ks. Oborskiemu, ile lokalnej społeczności, nad którą sprawował pasterską pieczę. W 1944 roku partyzanci zastrzelili niemieckiego żołnierza. Okupanci zaplanowali akcję pacyfikacyjną. Wówczas ks. Oborski ubrał komżę i stułę, a następnie udał się do dowódcy oddziału egzekucyjnego. Znał dobrze język niemiecki, więc mógł łatwo nawiązać kontakt z wrogiem. Udało mu się przekonać go, że niemiecki żołnierz poniósł śmierć z ręki, owszem, polskich, ale nie miejscowych partyzantów. Uratował w ten sposób część mieszkańców Bolmina, a już na pewno ich dobytek.

Ks. Oborski w swojej antyniemieckiej działalności nie poprzestał na kontaktach z partyzantami. Działał tam, gdzie czuł się pewnie, czyli na uczelni. Prowadził wykłady na konspiracyjnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich w Kielcach. Tajne nauczanie prowadził również w samym Bolminie.

Środowisko Piaseckiego i ubecja za rogiem

Niedługo po wojnie, bo 30 czerwca 1945 roku, ks. Oborski przeniósł się z Bolmina do Kielc. Zakotwiczył, oczywiście, w seminarium duchownym, gdzie znów wykładał filozofię. Zastąpił w tam ks. prof. Piotra Chojnackiego, który z kolei przeniósł się na Uniwersytet Warszawski.

Ks. Oborski nie zagrzał zbyt długo miejsca w Kielcach. Wkrótce i on wyjechał do Warszawy, gdzie na UW został asystentem ks. prof. Chojnackiego. Spokojna praca na uczelni nie pochłaniała go jednak wystarczająco. Zapragnął realizować się także jako duszpasterz, a ściślej: kaznodzieja. I w ten sposób zaczął ściągać na siebie kłopoty. W kazaniu wygłoszonym do studentów na rozpoczęcie roku akademickiego 1947/1948 nie ukrywał swoich antykomunistycznych poglądów. W tropiącej ideologiczną niepoprawność UB duchowny wzbudził poważne wątpliwości co do „prawomyślności”. Zainteresowanie „smutnych panów” wydawało się być dość poważne, bo ks. Oborski w datowanym na 18 października 1947 roku liście do swojego ojca napisał: „(…) w zeszłym tygodniu było sporo wrzawy w Warszawie z powodu mojego kazania, jakie wygłosiłem do młodzieży z wyższych uczelni (…). Komuniści napiętnowali mnie w swoich gazetach i nawet przez radio mi się trochę dostało, chociaż bez wymieniania nazwiska. Cała burza już przeszła (…)”.

Czy faktycznie?
(...)

Read more: http://www.pch24.pl/zbrodnia-rezyserowana-przez-komunistow,19323,i.html#ixzz2liFp4LP1

Brak głosów