Szczątki rotmistrza są pod chodnikiem
Z prof. Krzysztofem Szwagrzykiem, pełnomocnikiem prezesa IPN ds. poszukiwań miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego, rozmawiają Piotr Czartoryski-Sziler i Maciej Walaszczyk
Jaki cel zakreślił Pan dla II etapu prac ekshumacyjnych w kwaterze „Ł”?
– Celem drugiego etapu prac jest odnalezienie tych wszystkich szczątków, których rok temu nie udało się nam odnaleźć. Mamy przed sobą odnalezienie szczątków około 200 ofiar terroru komunistycznego pochowanych na tym obszarze i to będziemy chcieli zrobić.
Przypomnijmy, kto tu może spoczywać?
– Podczas I etapu prac nie udało się przynajmniej potwierdzić genetycznie, że mamy tutaj szczątki gen. Emila Fieldorfa „Nila”, mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Mamy nadzieję, że ten drugi etap przyniesie nam to rozstrzygnięcie, na które bardzo czekamy. Myślę, że jesteśmy najbliżej, by odnaleźć szczątki rtm. Witolda Pileckiego.
Z czego wynika to przypuszczenie?
– Z faktu, że kilka miesięcy temu potwierdziliśmy genetycznie szczątki ludzi złożonych w rogu kwatery „Ł”. Są to osoby, których nazwiska już znamy i ich nazwiska mogliśmy upublicznić, jak np. ostatniego dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych Stanisława Kasznicy straconego 12 maja 1948 roku. A to oznacza, że stało się to na dwa tygodnie przed egzekucją rtm. Pileckiego. Skoro już dziś potrafimy określić tożsamość leżących tu obok pułkownika Kasznicy, w stronę alejki, i wśród nich nie ma rtm. Pileckiego, to oznacza, że jego szczątków musimy poszukiwać pod chodnikiem, który już we wtorek będziemy rozbierali. Cały ten chodnik złożony z betonowych płyt zostanie zdjęty na przestrzeni kilkudziesięciu metrów, podobnie jak cała droga asfaltowa. Dzięki temu możliwe okaże się wydobycie szczątków tych ośmiu więźniów, których odnaleźliśmy podczas pierwszego etapu prac, ale nie mogliśmy ich wydobyć, ponieważ częściowo znajdowali się pod alejkami i chodnikami. To oni jako pierwsi zostaną przez nas wydobyci.
Czy to jest ostatnie miejsce na Powązkach lub w Warszawie, które będzie przeszukiwane?
– Jest takie miejsce, ale nie chciałbym o nim na razie wspominać, ponieważ zakres prowadzonych prac jest tak ogromy, że trudno mówić o kolejnych zadaniach, zarówno tutaj, jak i na innych cmentarzach w Warszawie. Chcemy zakończyć ten etap, przedstawić wyniki naszych prac i dopiero później przejść do kolejnego. Zbyt ważne i skomplikowane jest to przedsięwzięcie, by otwierać drugi front gdziekolwiek w Warszawie.
Jak duży obszar cmentarza Powązkowskiego przewidzieli Państwo na drugi etap prac?
– Jest to obszar trzykrotnie większy niż ten, który badaliśmy latem ubiegłego roku. W czasie pierwszego etapu przebadaliśmy teren 18 na 18 metrów i udało się nam odnaleźć szczątki 117 więźniów. Obecnie chcemy przebadać cały obszar dawnego pola więziennego. Jest to teren zarówno Łączki, jak i do niego przyległy – niektóre alejki, asfaltowe drogi, aż do muru kończącego cmentarz. Spodziewamy się na tym obszarze odnaleźć szczątki kolejnych więźniów, na które nie natrafiliśmy w 2012 roku.
Na ile szacuje Pan liczbę ofiar, których szczątki zostaną ekshumowane?
– Może być jeszcze około 200 osób. Będziemy robić wszystko, aby dotrzeć do wszystkich, którzy się tam znajdują. Jako pierwsze zostaną wydobyte szczątki tych więźniów, na które natrafiliśmy w czasie ubiegłorocznych prac. Ze względu na fakt, że na Łączce znajdowały się tylko ich fragmenty, a większość szkieletów wchodziła pod alejki i dróżki, nie mogliśmy ich wówczas wydobyć. Następnie te, które znajdują się pod pomnikiem – już dzisiaj rozebranym – ofiar terroru komunistycznego i pod alejkami i chodnikami. Jako ostatnie planujemy poszukiwania w obrębie muru graniczącego cmentarza.
Na terenie poszukiwań są też późniejsze groby. Jak technicznie został rozwiązany ten problem?
– To jedna z tych największych przeszkód, na które napotykamy w naszych pracach. W dużej mierze jest to obszar zabudowany i będziemy musieli pracować pomiędzy współczesnymi nagrobkami, w wąskich przejściach między pomnikami. To teren, który w latach 60., 70. i 80. XX wieku został przeznaczony na ponowne pochówki osób zasłużonych, w dużej mierze dla władzy komunistycznej. Głównie bowiem takie osoby tutaj leżą, ale są też i inne pochówki. Zapewniam, że celem naszych prac jest odnalezienie szczątków, ale nie niszczenie żadnych pomników, dlatego żaden współczesny pomnik nie będzie naruszony. Pracując w obrębie współczesnych grobów, będziemy starali się dotrzeć na taką głębokość, żeby wydobyć szczątki znajdujące się głębiej, ale jednocześnie tak, by nie naruszyć współczesnych konstrukcji.
Jak długo potrwają prace?
– Planujemy je na cztery tygodnie. Mam nadzieję, że w tym czasie uda nam się to nasze przedsięwzięcie zrealizować i zakończyć.
Dostęp do współczesnych grobów, w okolicach których prowadzone będą prace ekshumacyjne, zostanie zamknięty dla ludzi?
– Absolutnie nie. Taka sytuacja może zdarzyć się co najwyżej przez dzień lub dwa, ze względu na fakt, że akurat w danym miejscu będziemy pracowali, ale będą to krótkotrwałe utrudnienia. Na pewno nie będzie tak, że na przykład na tydzień jakiś obszar będzie wyłączony.
Zidentyfikowali już Państwo kolejne osoby, których szczątki wydobyto z Łączki?
– Mamy kolejne wyniki i w czerwcu postaramy się przygotować konferencję prasową, na której będziemy mogli państwu podać kolejne nazwiska zidentyfikowanych osób. Na razie wolałbym nie podawać liczby tych osób. Chcę podkreślić, że mamy blisko 300 próbek pobranych materiałów genetycznych od najbliższych osób. Niektórych odnajdujemy my, inni sami się do nas zgłaszają. Prace w każdym razie postępują, a Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmu ma coraz więcej próbek DNA. Chciałbym, żeby tak było dalej. Mam nadzieję, że poprzez kolejne, np. anonse prasowe i wywiady uda nam się dotrzeć do osób, które jeszcze nie wiedzą o naszych pracach.
Jak dużo osób zaangażowało się w prace na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie?
– Na stałe jest kilkanaście osób, wśród nich historycy, archeolodzy, antropolodzy, medycy sądowi, genetycy. To ludzie z różnych miast, m.in. Warszawy, Wrocławia, Szczecina. Jest także bardzo wielu wolontariuszy i cały czas zgłaszają się nowi. W zależności od potrzeb mamy dziennie do pomocy od kilku do nawet dwudziestu wolontariuszy. Jest bardzo duże zainteresowanie tymi pracami. Wiele osób przyjeżdża tutaj z całej Polski, by mieć możliwość popracowania choćby przez chwilę na tym obszarze.
Dziękuję za rozmowę.
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/32540,szczatki-rotmistrza-sa-pod-chodnikiem.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 308 odsłon