RAZ: Tak zwana elita w amoku
Ludzie, których spotykam w poświąteczny wtorek w pociągu jadącym ze Świnoujścia do Lublina, nie wydają mi się wcale nieznajomi, chociaż widzę ich pierwszy raz w życiu. Od pierwszych słów, które między sobą wymieniają, wiem, że zaraz zacznie się długa, pełna mocnych słów rozmowa o tym, co w naszym kraju boli, co mu zagraża i w czym widać niedomaganie naszego państwa. I że rozmowa ta nie będzie mieć nic wspólnego z tym, co dzieje się w wagonach drugiej klasy i szybko wypełniającym się sprasowanymi ludźmi korytarzu. Spóźnienie pociągu ani determinacja, z jaką pcha się do niego nadmierna liczba podróżnych, choć przecież gołym okiem widać, że przyszło ich na peron ze dwa razy za dużo, nie są inspirujące dla rozmowy. W końcu nas, pasażerów jedynki, to nie dotyczy. Wykazaliśmy się właściwą ludziom z wyższej półki zdolnością przewidywania, wykupując z dużym wyprzedzeniem miejscówki w jedynym w tym pociągu wagonie z rezerwacjami. Kto nie był tak przezorny albo poskąpił grosza, sam sobie winien.
Punktem zaczepienia dla znajomości stają się gazety; starsi państwo przy oknie (byli tu wcześniej, jadą już od Świnoujścia) wyłożyli na stoliczki „Wyborczą"; dobrze odżywiony młodzieniec z kędzierzawą, rudą brodą wyciąga „Nie" i „Wprost". Czy można zerknąć? Ależ oczywiście. O, tu dobrze napisali, proszę pana... Szczęśliwie dla mnie współpasażerowie okazują się obracać tylko w kręgu właściwej gazety i oglądać tylko takąż telewizję – moja twarz nic im nie mówi.(...)
http://uwazamrze.pl/2011/05/tak-zwana-elita-w-amoku/
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 791 odsłon