Policja sprawdzi warszawskich wyborców?
Najściami policji i straży miejskiej straszą miejscy urzędnicy wyborców, którzy chcą się dopisać do listy głosujących w warszawskim referendum.
Warszawscy urzędnicy robią wszystko, by zniechęcić potencjalnych uczestników referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz ze stanowiska prezydenta stolicy do głosowania. Referendum odbędzie się 13 października. Tego, że głosów za odwołaniem będzie zdecydowanie więcej, dowodzą ostatnie sondaże. Kwestią najważniejszą jest liczba osób, które będą w niedzielę głosowały. Obóz rządowy robi wszystko, by obniżyć frekwencję i sprawić, by głosowanie nie było wiążące. Wbrew wieloletnim kampaniom profrekwencyjnym te same osoby, które utyskiwały na brak społecznego i obywatelskiego zaangażowania Polaków przy urnach, tym razem namawiają do bojkotu referendum i wyjazdu na grzyby. Ale na tym nie koniec.
Tych, który składają pisemną deklarację o zamieszkiwaniu w stolicy, a nie są w niej zameldowani, urzędnicy ratusza straszą najściem policji lub straży miejskiej.
– Robiono wszystko, byśmy się nie dopisały do listy wyborców. Jak się okazało, w przypadku osób wynajmujących w stolicy mieszkanie takie wpisanie się na listę może zrodzić i nam, i innym osobom, np. właścicielowi mieszkania, sporo niezamierzonych kłopotów – relacjonuje pani Beata, która kilka dni temu usiłowała wpisać się na listę osób uprawnionych do głosowania. Rozmowa z urzędniczką sprawiła, że ona i jej znajoma, która też chciała się dopisać do listy, odeszły z kwitkiem.
Rzecz działa się w Urzędzie Dzielnicy Rembertów m.st. Warszawy.
– Pracujemy w Warszawie od kilkunastu lat. Mieszkamy w wynajętym mieszkaniu. Od wielu lat, jeśli w dniu wyborów nie mogłam być w domu, dopisywałam się do listy wyborców w stolicy – relacjonuje nasza rozmówczyni. Obie kobiety były przekonane, że zgodnie z ordynacją wyborczą, jeśli są osobami, które stale mieszkają w Warszawie, ale nie są w niej zameldowane i dotychczas nie brały udziału w wyborach w Warszawie, mogą zostać wpisane do rejestru wyborców. Miały tylko złożyć stosowny wniosek w urzędzie dzielnicy. Dotąd nie głosowały w żadnym z ogólnopolskich ani lokalnych referendów, więc tym razem na liście ich nie było. Wiedząc, że do stosownego wniosku trzeba dołączyć kserokopię ważnego dokumentu stwierdzającego tożsamość oraz pisemną deklarację, w której podaje się swoje obywatelstwo i adres stałego zamieszkania, udały się do urzędu. Tam zostały bardzo ostro i rygorystycznie potraktowane przez urzędniczkę, która zażądała dokumentu potwierdzającego najem mieszkania w stolicy lub przyprowadzenia w charakterze świadka osoby, która jest właścicielem lokalu. – Oczywiście mówiła, byśmy składały wniosek, ale podkreśliła, że w przypadku podania przez nas adresu, a to jest konieczne, policja będzie sprawdzała, czy rzeczywiście tutaj mieszkamy – relacjonuje pani Beata. Co więcej, urzędniczka ostrzegła, że jeśli funkcjonariusze nie zrobią tego do czasu głosowania, to sprawdzą to po referendum. Pani z rembertowskiego ratusza oświadczyła, że funkcjonariusze policji lub straży miejskiej będą rozpytywać sąsiadów, by zweryfikować podane przez nie informacje. Czy to jest problem, jeśli policja przepyta sąsiadów? – usłyszały skonsternowane petentki w okienku.
Zgodnie z ordynacją wyborczą władze samorządowe mają prawo weryfikacji deklaracji osób dopisujących się do listy głosujących. – Mamy coraz więcej sygnałów, że władze Warszawy poprzez swoich urzędników robią wiele, by utrudnić dopisanie się do listy głosujących – potwierdza radny Maciej Wąsik (PiS).
http://www.radiomaryja.pl/informacje/policja-sprawdzi-wyborce/
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 310 odsłon