Skręciliśmy w złą ulicę - mówi P. Gintrowski

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Myślę, że sprzeciw społeczny, który powstanie, będzie wynikał z tego, co Herbert określał przekroczeniem granic dobrego smaku. Moim zdaniem, PO już dawno tę barierę przekroczyła
Skręciliśmy w złą ulicę

Z Przemysławem Gintrowskim, bardem "Solidarności", artystą estradowym, twórcą muzyki filmowej, rozmawia Mariusz Bober

Podczas obchodów 25. rocznicy "Solidarności" powiedział Pan, że słynna pieśń "Mury" została wręcz "zawłaszczona" przez związek, a przy tym nie była w pełni zrozumiana przez ludzi "Solidarności". Nadal Pan tak uważa?
- Dziś o tyle można byłoby zmodyfikować tę wypowiedź, że nie tylko przywódcy "Solidarności" niewłaściwie ją zrozumieli, ale zasadniczo nie została w pełni zrozumiana. Ludzie słyszeli w niej to, co chcieli usłyszeć, czyli właściwie tylko: "wyrwij murom zęby krat", pozostałe słowa uznano właściwie za zbędne. Jeśli zaś chodzi o przywódców "S", to zwłaszcza po ostatnich obchodach 30. rocznicy powstania związku nasuwa się refleksja, że NSZZ "Solidarność", zrzeszający wiele grup społecznych, zaczynając od robotników, a skończywszy na intelektualistach, był szerokim ruchem społecznym. Moim zdaniem, został później zawłaszczony przez osoby określane jako "przywódcy" tego ruchu, którzy podjęli działalność polityczną. Ci, których nazywa się przywódcami "S" - a ja twierdzę, że oni przywłaszczyli sobie te funkcje - po prostu podpisali z komunistami pewien układ polityczno-ekonomiczny. Dlatego uważam, że Okrągły Stół był de facto zdradą narodową. To dlatego z tej wielkiej "Solidarności" pozostał niespełna jednomilionowy związek stricte zawodowy. (...)

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101023&typ=my&id=my51.txt

Brak głosów