Pogrom moskiewskiej odsieczy
(...)Licząc na to, że nieprzyjaciel nie dowie się o rozdzieleniu wojsk hetmana, wieczorem 3 lipca 2700 żołnierzy polskich wyruszyło spod Carowego Zajmiszcza na Kłuszyn, gdzie spodziewano się zastać 35-tysięczną armię wroga! Żółkiewski chciał zaskoczyć pewnego siebie przeciwnika. Ale okazało się, że jego wojska nie rozłożyły się na nocleg tam, gdzie oczekiwał hetman. Minęły one Kłuszyn i na noc stanęły około 8 km na zachód od niego. Gdyby nie trąbka grająca pobudkę w obozie szwedzkim, Polacy minęliby wroga, nie wiedząc o tym.
W niedzielę, o samym świcie, Polacy rozciągnięci w długą kolumnę, zaczęli wjeżdżać na pola między wsiami Izjezżyna, Cziernawka i Prieczistoja. Tam rozpoczęła się bitwa, która do historii przeszła jako bitwa pod Kłuszynem.
Zgodnie z planem zaskoczono nieprzyjaciela. Jednak niewiele to dało. W trakcie nocnego marszu przez las, kolumna wojsk polskich nadmiernie się rozciągnęła. Zanim na pole bitwy wkroczyły ostatnie chorągwie kawalerii koronnej, minęła ponad godzina. To dało czas przeciwnikowi na przygotowanie się do walki.
Polacy nie mogli uderzyć z marszu także dlatego, że od obozów wroga oddzielały ich płoty i zabudowania wsi. Trzeba było oczyścić pole z przeszkód. Zabudowania podpalono. Płoty zaczęto rozbierać. Ale zbliżający się przeciwnik uniemożliwił dokończenie tych prac.
Ponieważ armia przysłana ze Szwecji była znacznie wyższej jakości od armii rosyjskiej, wzięła ona na siebie główny ciężar walk, stając w pierwszym rzucie sprzymierzonych wojsk. Za nimi, po lewej stronie, stanęli Moskwicini.(...)
http://www.rp.pl/artykul/906010.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 235 odsłon