Piotr Bączek: „Wyborcze gruszki” prezydent Gronkiewicz-Waltz

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Kilka miesięcy temu prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wyjawiła mediom, że największym osiągnięciem rządu Tuska jest przeprowadzenie Polski przez kryzys suchą stopą. Po chwili dodała: „Ja staram się robić to samo na skalę Warszawy”. Było to wyznanie dość ekscentryczne, zważywszy na jej sukcesy w zarządzaniu stolicą oraz tradycyjne już „lokalne podtopienia” metra i ulic.

Obietnice niczym gruszki na wierzbie

A miało być tak pięknie. Hanna Gronkiewicz-Waltz w trakcie swoich kampanii wyborczych obiecywała szybki rozwój Warszawy, przyjazne miasto dla mieszkańców, bezpieczeństwo na ulicach, szybki i wygodny transport, przejrzystość pracy stołecznych urzędników, walkę z kumoterstwem w samorządowych instytucjach. W „Programie dla Warszawy na lata 2006-2010” Hanna Gronkiewicz-Waltz stwierdziła nawet, że spółki są „swoistą nagrodą dla lojalnych partyjnych funkcjonariuszy rządzącej partii, którzy obejmują w nich dobrze płatne posady prezesów, członków zarządów i rad nadzorczych”.

Słowem – miała stworzyć raj na ziemi, a raczej w Warszawie. Ale skończyło się na obiecankach. Prezydent Warszawy, która rządy w stolicy objęła w 2006 r., dość szybko rozpoczęła rewolucję kadrową w ratuszu, podległych instytucjach oraz właśnie w stołecznych spółkach.

Najpierw osoba, potem konkurs?

Wprawdzie zaraz po wyborze prezydent Warszawy mówiła: „Politycznych posad nie rozdawałam przez dziewięć lat w NBP i nie będę rozdawała teraz. W ratuszu nie będzie zarządzania politycznego”. Już jednak w marcu 2007r. media informowały, że „w radach nadzorczych spółek miejskich aż roi się od prominentnych działaczy Platformy Obywatelskiej”. Osoby z PO objęły kierownictwa, np. Gminnej Gospodarki Komunalnej Ochota, Pałacu Kultury i Nauki. W marcu 2007 r. na stanowisko członka rady nadzorczej Towarzystwa Budownictwa Społecznego Bemowo powołano Krzysztofa Kwiatkowskiego, ówczesnego wiceprzewodniczącego sejmiku łódzkiego, potem ministra sprawiedliwości, obecnie prezesa NIK.

Jednocześnie można było zaobserwować silną kooperację pomiędzy PSL a PO, swoisty barter pracowniczo-rodzinny. Polegał on na tym, że w placówkach warszawskiego samorządu, który został zdominowany przez Platformę, zatrudnienie znajdowali ludowcy i ich rodziny. Natomiast w podmiotach samorządowych podporządkowanych ludowcom można było odnaleźć ludzi rekomendowanych przez partię Tuska. Dzięki takiemu „barterowi” niektóre osoby zajmowały kilka stanowisk i zyskały miano „kolekcjonerów posad”. W 2007r. opisywano przypadek członka regionalnych władz PO, który był radnym wojewódzkim, przewodniczącym sejmiku, burmistrzem Mokotowa i członkiem rady nadzorczej Pałacu Kultury i Nauki.

W następnych latach proces kumulacji stanowisk w obrębie tych środowisk partyjnych jeszcze bardziej się pogłębił. (...)

http://www.naszdziennik.pl/mysl/56135,wyborcze-gruszki-prezydent-gronkiewicz-waltz.html

Brak głosów