Opowiemy wam o mjr. A. Protasiuku - żołnierzu porzuconym przez własne państwo...
Lucyna i Władysław Protasiukowie:
Opowiemy wam o majorze Arkadiuszu Protasiuku, dowódcy lotu do Smoleńska, żołnierzu porzuconym przez własne państwo
Wieża zadała Arkowi kurs na śmierć
Z państwem Lucyną i Władysławem Protasiukami, rodzicami mjr. pil. Arkadiusza Protasiuka, dowódcy Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem, rozmawia Marta Ziarnik
Od pierwszych chwil po katastrofie pod Smoleńskiem ruszyła kampania medialna, której celem jest obarczenie odpowiedzialnością za nią Państwa Syna - mjr. Arkadiusza Protasiuka, i całej załogi.
Władysław Protasiuk: - Ależ o czym my mówimy?! Przecież nasz Syn miał żonę i dwoje małych dzieci, które kochał nad życie. Był młody, zdolny i przebojowy, i kochał życie. Był też ogromnie odpowiedzialnym człowiekiem.
(...)
"Gazeta Wyborcza" zarzuca Państwa Synowi, że nie odbył odpowiednich szkoleń, nie miał kwalifikacji, dlatego popełnił błędy.
W.P.: - Syn miał najwyższe uprawnienia i na samoloty cywilne, i na Tu-154M. Latał też nie na jednym samolocie, ale na wielu różnych.
Lucyna Protasiuk: - Nieraz zarzucano w mediach, że piloci cywilni nie postąpiliby tak, jak postąpiła załoga maszyny z prezydentem na pokładzie, która 10 kwietnia leciała do Smoleńska. Tylko nikt nie mówi o tym, że Arek - choć nie pracował w liniach cywilnych - to miał już wszystkie potrzebne do tego uprawnienia. Nie można więc mówić, że nie wiedział, jak ma się zachować. On te wszystkie dodatkowe uprawnienia robił sam dla siebie i za własne pieniądze, gdyż chciał się ciągle doszkalać.
Pracownicy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego po przejściu na emeryturę (która następuje w młodym wieku, po zaledwie kilku latach pracy) nie mają żadnych problemów w znalezieniu pracy u prywatnych przewoźników. Wszyscy oni przyjmowani są z otwartymi ramionami, gdyż są świetnie - i to pod każdym względem - wyszkolonymi pilotami. Dla prywatnych linii lotniczych liczy się ich doświadczenie i wyszkolenie.
I tak jak już wspomniałam, Arek dla siebie samego, dla poszerzania własnych umiejętności i dla satysfakcji robił kursy na cywilne loty. On sam podnosił swoje kwalifikacje i nikomu się tym nie chwalił. Jego dowódcy dowiadywali się o tych kolejnych kursach dopiero później, gdy Arek już je ukończył. I nierzadko byli zaskoczeni jego postawą, jego pociągiem do nauki i chęcią pogłębiania swoich umiejętności, kwalifikacji. (...)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101014&typ=po&id=po01.txt
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 666 odsłon
Komentarze
Chciwi barbarzyńcy ...
14 Października, 2010 - 12:08
zabili tych pięknych, młodych ludzi :
Nie możemy o tym zapomnieć !