Operacja propagandowa Tomasza Turowskiego

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

- Wydanie tej książki ogłoszono w momencie, w którym wiedziano, że to będzie data konsystorza, na którym zostanie ogłoszona data kanonizacji Jana Pawła II - mówi Piotr Jegliński.

Z założycielem emigracyjnego wydawnictwa „Editions Spotkania”, które inwigilował Tomasz Turowski rozmawia Jakub Jałowiczor.

Tomasz Turowski, jak możemy dowiedzieć się z jego książki, chronił papieża, rozdawał paczki w stanie wojennym, jako dyplomata w wolnej Polski pomagał opozycji kubańskiej. Znał pan Tomasza Turowskiego od tej strony?

Poznałem go w 1982 r., choć ta data nie jest pewna, bo pamięć płata figle. W wydawnictwie Editions Spotkania zadzwonił telefon i jakiś mężczyzna przestawił się jako Tomasz Turowski, jezuita. Powołał się przy tym na panią Marię Winowską, działaczkę katolicką oraz na Aleksandra Smolara.

O Smolarze Turowski w książce nie wspomina. Mówi tylko o Winowskiej.

Pamiętam to do dzisiaj to, bo byłem zaskoczony. Te dwie osoby były z antypodów, reprezentowały różne bieguny. Zafrapowało mnie, że ktoś, w dodatku jezuita, powołuje się na takie skrajności. To samo powiedziałem w sądzie, gdzie byłem świadkiem obrony Cezarego Gmyza oskarżonego przez Turowskiego o zniesławienie.

Mówi pan, że to był rok 1982. Czy wie pan, od kiedy Tomasz Turowski był w Paryżu?

Zaraz po jego zdemaskowaniu, które jak wiadomo było związane z procesem lustracyjnym, zadałem publicznie pytanie, co robił Tomasz Turowski 13 maja 1981 r. w Rzymie (celowo powiedziałem: w Rzymie) i co robił 10 kwietnia 2010 r. na Siewiernym. Te dwa wydarzenia momentalnie mi się skojarzyły. Co dziwne, on zareagował bardzo nerwowo. Bo już w czasie, kiedy pojawiłem się jako świadek, do akt sądowych dołączył zeznania reżysera filmowego z Rzymu, pana Sojki i jezuity z Krakowa. Jezuita powiedział, że Tomasz Turowski w tym czasie nie był w Rzymie, bo studiował gdzieś pod Rzymem. Przecież ja w ogóle nie mówiłem, że Tomasz Turowski był na placu św. Piotra. Nic takiego nie padło. I ta nerwowa reakcja świadczy moim zdaniem o tym, że trafiłem w dziesiątkę. Przypuszczam, że Tomasz Turowski, przekazując wywiadowi informacje, podawał szczegółowe dane właśnie na temat bezpieczeństwa papieża. Przekazywał to w określonym celu Służbie Bezpieczeństwa, XIV departamentowi, który był pod ścisłą kontrolą sowiecką. W ogóle śmieszy mnie to, co ten biedny człowiek roi, gdy mówi, że Sowieci nie wiedzieli o tym departamencie. A przecież to oni go założyli na przełomie 1944 i 1945 r. On był kopią sowieckiego departamentu nielegalnego. To był pomysł Dzierżyńskiego. Jeden z najlepszych jego pomysłów - pod inną tożsamość podstawiano agentów i dorabiano im legendę.

To ciekawe, że ktoś zeznał, że Turowski nie był w Rzymie, tylko pod Rzymem. Bo Turowski w tej książce twierdzi, że w tym momencie w ogóle nie był we Włoszech, tylko w Paryżu i bardzo to podkreśla.

Jest raport bodaj z maja 1981 r., wysłany do Warszawy przed zamachem na temat wizyty ojca świętego w Polsce. Wizyta miała mieć miejsce krótko potem, ale z powodu zamachu do niej nie doszło. I jest dokument, który mówi o głównych tezach wystąpień ojca świętego, więc to wskazuje, że Turowski musiał być w Rzymie. Oczywiście on teraz będzie przedstawiał różnego typu świadectwa, pokazujące co innego. Najlepszy dowód - proces przeciwko dziennikarzowi. Po co przedstawiano tam masę tego typu masę zaświadczeń, skoro to nie Gmyz oskarżał, tylko Turowski oskarżał Gmyza?

Jeśli Turowski był w Paryżu, musielibyście się spotkać?

Nie. Byłem w ogóle zdziwiony, kiedy później przemyślałem sobie jedną rzecz. W latach 70. i 80. bardzo często bywałem w Rzymie. Raz na miesiąc siedziałem tam prawie tydzień. Książki, które wydawaliśmy w Editions Spotkania były drukowane w Rzymie za cichym błogosławieństwem papieża. Jedna z drukarni, jak się potem dowiedziałem, należała prawdopodobnie do Watykanu. I stąd spotykałem wielu księży, miałem wielu kolegów, studiowałem zresztą wcześniej na KUL. I nigdy nie spotkałem Turowskiego w latach 70. Czyli on był wyraźnie zadaniowany na bardzo wąskie kręgi kościelne. Potem, kiedy się do mnie zameldował, pytałem o niego w Rzymie różnych znajomych księży. Mówili mi, że Turowski kręci się w środowisku bliskim ojca świętego. Parę razy, kiedy formalnie był w Paryżu, widywałem go w Rzymie. Na przykład w „L'Osservatore Romano” u księdza Adama Bonieckiego, który temu głośno zaprzeczył i powiedział, że poznali się dopiero w 2007 r. Absolutna nieprawda, zresztą powiedziałem księdzu, co o tym myślę.

Zakończył się proces lustracyjny. Turowski już wie, jakie zachowały się dokumenty na jego temat. Łatwo mu przyznać się do tego, co już i tak wiadomo.

On w odpowiedni sposób układa swoją historię, dopasowując i odpowiadając na treść poszczególnych dokumentów. Myślę, że się jeszcze nie raz zdziwi, kiedy wypłyną różne dokumenty na jego temat. Sądzę, że w miarę upływu czasu będzie ich coraz więcej, a ludziom rozwiążą się języki, jak jego koledze po fachu z pierwszego departamentu, pana Kotowskiego, który mówi, że był to po prostu blagier.

Był niewiarygodny jako agent?
(...)

http://www.fronda.pl/a/operacja-propagandowa-tomasza-turowskiego,31198.html

Brak głosów