Pamiętacie lemowską bajkę o królu Murdasie? Sen o anty-Polsce

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Pamiętacie lemowską bajkę o królu Murdasie? Tyrana owego nękały sny o zrewoltowanych tłumach, wykrzykujących na ulicy wrogie mu hasła i straszących go szubienicą. Coraz bardziej tym znękany, bo przeciw snom na nic były wszystkie policje, służby i cała potęga, jaką posiadał, wpadł w końcu na pomysł, by wziąć się w kupę i wyśnić anty-sen: rojalistyczny, państwowotwórczy, z oddanymi mu tłumami i bohaterskimi armiami, gotowymi ginąć z jego imieniem na ustach.

Zebrał się więc, nadął, wysilił... i, niestety, udało mu się wyśnić wszystkiego jedną kompanię kawalerii, a i to niekarną, spieszoną i uzbrojoną tylko w pokrywki od garnków.

Coś murdasowego musiało paść na głowę panu prezydentowi, że zaangażował się, nie tylko prestiżem patrona, ale i osobiście, w żenującą akcję adorowania, a potem pożerania czekoladowego orła przed swą oficjalną siedzibą − jak również panu ministrowi kultury, że owo ekstrementalne wydarzenie wsparł wyrwaną z kieszeni podatników kwotą stu tysięcy złotych.

Pamiętając, że wykosztowały się na nią utrzymywane również przez podatnika publiczne radio oraz formalnie prywatna, ale czerpiąca dużą część dochodów z reklam opłacanych przez instytucje publiczne "Agora", można oszacować, że ściągnięcie 2 maja na Krakowskie Przedmieście jednego spontanicznego fajnopolaka wyszło nam po jakieś 70 zeta, może nawet 100. Dla porównania, organizatorzy Marszu Niepodległości wyliczyli, że statystyczny jego uczestnik − włącznie z tymi, którzy przyjechali z końca Polski − kosztował 50 groszy. Nie wspominam już, że tamto były pieniądze wyłącznie z donacji prywatnych.

O co właściwie miało chodzić w tej "nowej, świeckiej tradycji", którą tutejsi kreole postanowili nam zaszczepić na 2 maja? W zasadniczym sensie było to powtórzenie próby podjętej dwa lata temu 11 listopada wiecem-blokadą "Kolorowa Niepodległa". Tak, jak wtedy Świętu Niepodległości próbowano odebrać jego patriotyczny sens, zamieniając je w festyn ku czci płytko pojmowanej "kolorowości", wielorasowości, tolerancji etc. (nawet nie neguję sensu takiego festynu, tylko pchanie się z nim w rocznicę powrotu Piłsudskiego z Magdeburga, w kontrze do wszystkiego, co wydarzenie to symbolizuje, było kompletnie od czapy) tak teraz kreując "radosne święto" postanowiono stworzyć fajnopolską odtrutkę na patriotyczne obchody 3 maja.

Współorganizująca to wydarzenie radiowa "Trójka" ujawniła niechcący sedno sprawy, chwaląc się sms-em słuchaczki "odczarowaliśmy Krakowskie Przedmieście"! Chwaląc się zresztą zdecydowanie na wyrost. "Kolorowa Niepodległa" mimo ogromnej reklamy, występów artystów i celebryckich zachęt przyciągnęła dwa - trzy tysiące uczestników. Oczywiście ogłoszono ją sukcesem, ale w zestawieniu z Marszem Niepodległości, który mimo policyjnej prowokacji i medialnej nagonki zebrał kilkanaście razy większą frekwencję, klapa była tak dojmująca, że z dalszej walki o 11 listopada lewica zrezygnowała. Mimo, że animatorzy akcji "Orzeł Może" najwyraźniej analizowali tę porażkę i próbowali wyciągnąć z niej wnioski, czekoladowa impreza okazała się fiaskiem jeszcze większym.

Oczywiście, jak zwykle, zawiodło wykonawstwo. Zapowiedzi, że akcja podjęta pod patronatem Głowy Państwa, za rządową dotację, przez publiczne medium i środowisko prowadzące na co dzień agresywną polityczną wojnę przeciwko tradycyjnym polskim wartościom i odwołującej się do nich politycznej opozycji, nie ma charakteru politycznego i że chodzi tu wyłącznie o beztroską świąteczną zabawę, od pierwszej chwili trąciły bezczelną obłudą.

Ani inspiratorzy, ani ci, którzy skłonni byli się w "nową świecką tradycję" zaangażować, nie ukrywali, że kieruje nimi właśnie chęć zrobienia czegoś przeciwko, na przekór, na złość. Przeciwko "tamtym": przeciwko pisowcom, moherom, przeciwko "Polsce smoleńskiej", nienawiść do której jest główną ożywiającą ich emocją, i sposób werbalizowania tej nienawiści jest kwestią drugorzędną − raz może być to "podpalanie Polski", raz "faszyzm", na tę akurat okoliczność była to "ponurość" i "nadęcie".

Rzecz nie tylko w obłudzie. Mózgi, które wszystko to wymyślały, okazały się naprawdę fatalnej jakości. By wspomnieć tylko o kilku aspektach sprawy...
(...)

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news-sen-o-anty-polsce,nId,962852?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=other

Brak głosów