O politycznej karierze Jana Burego z PSL
Mówią o nim, że jest taką podkarpacką wersją Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jeszcze długo po trzydziestce działacz ludowej młodzieżówki, aktywny zwłaszcza przy uwłaszczaniu się na majątku tej organizacji, obyty w partyjnych gierkach, skuteczny, umiejący zadbać o siebie i towarzyszy, no i niewylewający za kołnierz.
Cios w imperium
Pod koniec maja br. poseł PSL Jan Bury po raz kolejny trafił do agencyjnych newsów, gdy wzorem skandalisty z Lublina wyzwał od politycznych prostytutek dwóch radnych województwa podkarpackiego z klubów PSL i PO, którzy zagłosowali na Władysława Ortyla z PiS jako nowego marszałka.
Wybór ten oznaczał rozbicie dotychczasowej koalicji PO, PSL i SLD w sejmiku wojewódzkim i dojście do władzy PiS, które zresztą wygrało dwa i pół roku temu wybory samorządowe na Podkarpaciu, ale do absolutnej większości zabrakło mu właśnie dwóch głosów. Wtedy to Bury do spółki z regionalnymi szefami PO i SLD namaścił na marszałka swojego człowieka, sławnego dziś na całą Polskę Mirosława Karapytę, któremu niedawno prokuratura postawiła zarzuty korupcyjne. To właśnie jego miejsce zajął były już senator Ortyl.
Zanim to się stało, w sejmiku podkarpackim doszło do innego bulwersującego wydarzenia z udziałem posła Burego. Domyślając się, kto z PSL może przejść na stronę PiS, Bury usiłował wymusić na nim pokazanie kartki z wynikiem jego tajnego głosowania. Wszystko zostało nagrane przez kamery.
– To był prawdziwy skandal, tym bardziej że dopuścił się tego prawnik zasiadający od wielu kadencji w Krajowej Radzie Sądownictwa – nie kryje oburzenia obecny na pamiętnej sesji sejmiku Stanisław Ożóg, poseł PiS.
– Wyłaniający się z tego obraz naszego – jak to stanowi Konstytucja – państwa prawa jest doprawdy porażający. Nasz poseł Stanisław Piotrowicz przygotowuje doniesienie do prokuratury na posła Burego, a także wniosek do Komisji Etyki Poselskiej.
Dlaczego tak doświadczony polityk jak Jan Bury popełnia czyn, który w normalnych warunkach demokratycznych oznaczałby polityczne harakiri? Ci, co go znają, nie są zaskoczeni, wskazując, że działanie bezpardonowe i na pograniczu prawa, bez liczenia się z ludźmi, nie tylko z opozycji, ale i ze swoimi, to jego cecha charakterystyczna.
– Złamać tajność głosowania na oczach wszystkich i przy kamerach, na to trzeba mieć tupet i przekonanie, że będzie się w tej sprawie bezkarnym – zwraca uwagę były wieloletni działacz ZSL i PSL, obserwujący od lat karierę Jana Burego. – Poszedł na całość, bo zdawał sobie sprawę, że przegrane głosowanie będzie potężnym ciosem w jego imperium. Marszałek z jego nadania, zwłaszcza teraz, przy pieniądzach płynących z Unii Europejskiej, gwarantował mu oddziaływanie na wszystkie samorządy, co wiąże się z dużymi wpływami.
Sprawny partyjny aparatczyk
Pochodzący z Łapajówki koło Przeworska Jan Bury już w wieku 18 lat związał się ze Związkiem Młodzieży Wiejskiej i trwał w tej organizacji do 1996 r., przez 6 ostatnich lat sprawując funkcję prezesa. W 1983 r. wstąpił również do ZSL, przekształconego później w PSL.
Jako poseł tej partii od pierwszej kadencji, z jedną przerwą w latach 1997-2001, zasiada do dziś w Sejmie III RP. Szczytem jego kariery politycznej była sprawowana przez 4 lata funkcja wiceministra Skarbu Państwa w rządzie Donalda Tuska, z której ustąpił w lipcu ub.r. tuż przed opublikowaniem przez jeden z tygodników kompromitującego go materiału odsłaniającego kulisy zarządzania jedną z największych w Polsce elektrociepłowni w Kozienicach.
– Choć jestem od niego o blisko 10 lat starszy, w czasach, gdy byłem szarym członkiem, on jako działacz młodzieżówki już stał bardzo wysoko w partyjnej hierarchii i zawsze trzymał się „wierchuszki” – wskazuje były poseł PSL. – Choć prawnikiem był miernym, w odpowiednich momentach potrafił być użyteczny. Gdy trzeba było kogoś odwoływać, to był krytyczny, a jak trzeba było poprzeć – to bardzo gorąco popierał. Nabył te umiejętności w ZMW i był w tym wyjątkowo sprawny.
Gdy przez niecały rok PSL zarządzał Janusz Wojciechowski, który na kongresie w marcu 2004 r. został wybrany na odnowiciela partii, jednym z pierwszych, który przypuścił na niego atak, był właśnie Bury. Był zaufanym każdego prezesa PSL, oprócz Wojciechowskiego. Do dziś utrzymuje mocną pozycję w partii dzięki szefowaniu w klubie parlamentarnym PSL i w województwie podkarpackim, gdzie jest prawdziwym peeselowskim baronem.
Pod specjalną ochroną (...)
http://naszdziennik.pl/mysl/34965,ludowiec-pod-parasolem.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 296 odsłon