Lustracja pod strzechy!

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

To, że „Wyborcza” wojuje z lustracją pewnie już nikogo nie dziwi. Jej dobór argumentów też od jakiegoś czasu nie poraża innowacyjnością. Można odnieść wrażenie, że i na Czerskiej ta linia frontu jest marginalizowana. Jednakże w poniedziałkowym numerze gazety, której „nie jest wszystko jedno” sprawa rozliczeń z komunistyczną przeszłością została ponownie podniesiona piórem Wojciecha Czuchnowskiego. Tym razem oberwało się „gminnej lustracji”.

Dziennikarze GW prześledzili zasoby internetowe IPN i ogłosili, iż lustracja tryumfuje „pod strzechą”. Oczywiście, owa strzecha symbolizować ma małomiasteczkową Polskę, w której polowaniem na czarownice zajmują się bezwzględni i żądni krwi lustratorzy. Nie omieszkano przy tej okazji wrzucić kamyk, a właściwie sporej wielkości cegłę, do ogródka lokalnych mediów, żerujących na odkryciach IPN. Media te, zdaniem Czuchnowskiego, okraszając swoje doniesienia chwytliwymi tytułami w stylu: „Kim Pan był za komuny?”, „Za tydzień wyrok w sprawie komunistycznego szpiega” czy „IPN na drodze kariery prezesa Spójni Stargard”, gonią za „małą sensacją”. Jako przykład wątpliwych, według GW lustracyjnych racji służyć mają m. in. sprawa wiceszefa dyrektora Zakładu Ichtiobiologii i Gospodarki PAN oraz dyrektora szkoły w Łękach Dolnych. Wspomniana jest także postać członka rady nadzorczej Wodociągów Ziemi Cieszyńskiej. Pointa jest mniej więcej taka, za pieniądze podatnika lustruje się mało znaczących i pozostających poza głównym nurtem polityki osobników, ergo lustracja jest zła.

Dlaczego lustracja działaczy samorządowych oraz tych, którzy chcą sprawować władzę na tym poziomie administracji ma być mniej wartościowa niż osób z politycznego świecznika, do końca nie wiadomo. Pewne jest jednak to, że kliki tworzące się na styku samorządu, biznesu oraz dawnych służb komunistycznych nie są jedynie fantasmagorią. Są, niestety, częstą patologią, z którą mają do czynienia lokalni przedsiębiorcy, a także ci którzy nadepnęli na odcisk lokalnym bonzom.

Trudno zgodzić się z tezą Czuchnowskiego, iż fakt, że byli współpracownicy komunistycznych służb odgrywają lub chcą odgrywać istotną rolę w samorządach nie ma znaczenia dla bezpieczeństwa państwa. Wręcz przeciwnie, osoby umoczone w taką współpracę stanowią bardzo poważne zagrożenie dla jakości sprawowania władzy, nie tylko „pod strzechą” ale także w świecie ze szkła i betonu widzianego z okien przy ulicy Czerskiej. Choćby ich szantażowanie przez dawnych oficerów prowadzących może stanowić o ich sterowalności a decyzje przez nich podejmowane stają się obciążone brzemieniem dawnej współpracy. Sprawa wydaje się oczywista, były funkcjonariusz SB wie o swym kontakcie na tyle dużo iż może wpływać na jego postępowanie. Oczywiście, sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje, gdy - a jest to częsty wypadek - dawni SB to dziś biznesmeni z dużą kasą, chętni czerpać z danych kontaktów profity.

Jest jeszcze druga strona medalu. Nie można zapomnieć, iż pośród osób godzących się na współpracę z komunistycznymi służbami nie brakowało zwykłych kanalii i szubrawców, sycących się ludzką krzywdą. Czy naprawdę może być nieważne to, że tacy ludzie wciąż mogą dzierżyć w swych brudnych i lepkich łapskach ster władzy, choćby tej gminnej? Z perspektywy biurowca redakcyjnego może się wydawać, że lokalne sitwy są wymysłem chorych z nienawiści osobników, warto jednak czasem przypomnieć sobie, że Polska nie kończy się za przekreśloną tabliczką z napisem „Warszawa”. Ludzie „spod strzechy” także mają prawo wiedzieć, kto chce nimi rządzić. Tym bardziej, że czas Dyzmów i jemu podobnych watażków zmieniających fotel w gminie na luksusowe i klimatyzowane wnętrze Sejmu się nie skończył.

Łukasz Karpiel

Read more: http://www.pch24.pl/lustracja-pod-strzechy-,18899,i.html#ixzz2joouFZwd

Brak głosów

Komentarze

Polska jest jedynym krajem z dawnych „demoludów”, który z oporem przeciwstawia się rozliczeniu dawnych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i ich współpracowników. Uchwalona z wielkim trudem ustawa z 1997 r. o ujawnianiu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944-1990 osób pełniących funkcje publiczne, zwana ustawą lustracyjną, nie wprowadziła żadnych sankcji wobec osób ujawniających służbę w organach bezpieczeństwa lub osób z nimi współpracujących. Idea ustawy była banalnie jasna. W demokratycznym państwie obywatele mają prawo wiedzieć, kto zajmuje najwyższe funkcje, kto pełni służbę publiczną.

Już w pierwszym okresie obowiązywania ustawy pojawiły się krytyczne głosy, natychmiast skierowano do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie jej konstytucyjności. Skarżący m.in. zarzucali brak precyzyjnego określenia pojęcia „współpracy” z organami bezpieczeństwa. Trybunał wyjaśnił wszelkie wątpliwości. Rozpoczął gigantyczną pracę powołany z mocy ustawy Rzecznik Interesu Publicznego. Udało mu się doprowadzić do ujawnienia współpracy z tajnymi służbami wielu prominentnych działaczy i osób zajmujących znaczące stanowiska w aparacie państwa.

Do świadomości społecznej z trudem docierała intencja ustawy, że nie chodzi o fakt pracy w służbach czy współpracę z nimi, lecz o publiczne ujawnienie tych okoliczności. Nikt w Polsce nie został ukarany z tego tytułu, chyba że popełnił w trakcie służby przestępstwo.

Wojna środowisk lewicowych z lustracją trwała blisko 10 lat. W 2006 r. ustawa lustracyjna została uchylona, a jej miejsce zajęła ustawa o ujawnieniu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz o treści tych dokumentów.

Trudno jest zrozumieć stanowisko niektórych polityków, a w ślad za nimi pewnych mediów wołających o zakończenie lustracji. Jawność działalności organów władzy publicznej i osób sprawujących funkcje publiczne jest wpisana w zasady funkcjonowania demokratycznego państwa prawnego. Mamy prawo wiedzieć, czy posłowie, senatorowie, ministrowie, sędziowie czy prokuratorzy, a także samorządowcy, którzy otrzymują mandat działania w naszym, obywateli, imieniu – działając w imieniu państwa, nie mają za sobą dwuznacznej przeszłości.

Pomimo że sposób przeprowadzania w Polsce lustracji nie spełnia społecznych oczekiwań, pomimo że zapadają niejednokrotnie orzeczenia budzące sprzeciw (np. zupełnie niezrozumiałe orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Mariana Jurczyka – działacza „Solidarności” ze Szczecina; oczywiste dowody współpracy z SB, w tym pokwitowania wynagrodzeń za donosy, nie przekonały sądu, że Jurczyk jest kłamcą lustracyjnym), lustracja jest konieczna i należy ją tak długo przeprowadzać, aż każdy z nas będzie miał świadomość i pewność, że osoby piastujące najwyższe godności w państwie spełniają wymagane od nich kryterium uczciwości lub – jak to ujmuje ustawa – nieskazitelności charakteru.

Autor jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

http://naszdziennik.pl/wp/58677,trzeba-dokonczyc-lustracje.html

******************************************
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#416361

Cenckiewicz: to wygrana bitwa, ale wojna z pogrobowcami KGB i GRU wciąż trwa

Nie ukrywam, że ucieszyła mnie wiadomość o rezygnacji prokuratora Krzysztofa Kucińskiego z prowadzenia śledztwa w sprawie WSI. Sposób, w jaki prowadził to śledztwo, zachowanie, mowa ciała, wypowiadane słowa i komentarze oraz stosunek do świadków był skandaliczny, nacechowany nieskrywaną niechęcią i przypominał czasy PRL - mówi portalowi niezalezna.pl Sławomir Cenckiewicz.

Prokurator Krzysztof Kuciński, który starał się o uchylenie immunitetu poselskiego Antoniemu Macierewiczowi i chciał postawić mu zarzuty za sprawę raportu WSI, nieoczekiwanie zrezygnował ze śledztwa, a cała sprawa może zostać umorzona - poinformował dziś TVN24.

Portal niezalezna.pl pisał wcześniej o tym, że prok. Kuciński zachowywał się skandalicznie wobec przesłuchiwanych osób. Podczas przesłuchania Sławomira Cenckiewicza, który kierował pracami komisji likwidacyjnej WSI, odmówił mu nawet podania tytułu prowadzonego śledztwa; nie panował również nad nerwami, był impertynencki, agresywny i groził historykowi.

Cenckiewicz napisał więc skargę do Andrzeja Seremeta, gdzie oświadczył, że z relacji, które zna "wynika, iż niektórzy z Prokuratorów Apelacyjnych stosują metody przypominające praktyki z czasów stalinowskich. Wiem, że prokurator Kuciński obrażał moich kolegów i podczas przesłuchań zachowywał się wobec nich prowokacyjnie i arogancko” - pisał Cenckiewicz. Portal niezalezna.pl zapytał go o komentarz dotyczący dzisiejszej rezygnacji prok. Kuchcińskiego.

- Nie ukrywam, że ucieszyła mnie wiadomość o rezygnacji prokuratora Krzysztofa Kucińskiego z prowadzenia śledztwa w sprawie WSI. Sposób ,w jaki prowadził to śledztwo, zachowanie, mowa ciała, wypowiadane słowa i komentarze oraz stosunek do świadków był skandaliczny, nacechowany nieskrywaną niechęcią i przypominał czasy PRL. Jeszcze kilka tygodni temu straszył mnie więzieniem, był brutalny, a z policji i mojego dzielnicowego uczynił pocztę kurierską, która czy to w późny wieczór, czy w sobotnie popołudnie, wjeżdżała mi do domu z kolejnym wezwaniem na przesłuchanie - powiedział nam historyk.

Sławomir Cenckiewicz dodał: - Determinacja w ściganiu tych, którzy likwidowali złogi długiego ramienia Moskwy - dodajmy, że Kuciński prowadził postępowanie na wniosek takich person i dinozaurów komunistycznych tajnych służb jak Dukaczewski i Makowski - była tak wielka, że przysłaniała prokuratorowi reguły prawa i zasady dobrego wychowania. To wszystko sprawiło, że zdecydowałem się skierować za pośrednictwem posła Kaczmarka skargę do Prokuratora Generalnego Seremeta, który zresztą niezwłocznie przyjął ją, o czym powiadomiło mnie jego biuro.

Aktualnie całe nasze środowisko - osób zaangażowanych w likwidację i weryfikację WSI z ministrem Antonim Macierewiczem na czele - musi dążyć do zabezpieczenia wszystkich akt śledztwa, tak by w przyszłości stały się one świadectwem opresji systemu Tuska i Platformy Obywatelskiej, która przez wiele lat nękała nas podsłuchami, kontrolą operacyjną i medialnym polowaniem na czarownice. Tak więc to wygrana bitwa, ale wojna z pogrobowcami KGB i GRU wciąż trwa - podkreślił Cenckiewicz w rozmowie z portalem niezalezna.pl.

Autor: JW
Żródło: niezalezna.pl
foto: Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska

http://niezalezna.pl/47940-cenckiewicz-wygrana-bitwa-ale-wojna-z-pogrobowcami-kgb-i-gru-wciaz-trwa

*****************************************
  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

Vote up!
0
Vote down!
0

  Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków

#416362

gość z drogi

a dowodem na prawdę, są dzisiejsze rządy donka i jego drużyny...

pozdrowienia /10 /:)

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#416372