Jeszcze o „Układzie zamkniętym”: gangsterka w imieniu prawa
Trójka prężnych biznesmenów staje się ofiarą zachłannych bandytów – państwowych urzędników wysokiego szczebla, którzy krok po kroku, brutalnie i z pełną premedytacją niszczą ich życie. Wszystko dlatego, że przedsiębiorcy ośmielili się odnieść sukces.
Opowiadający tę historię film Ryszarda Bugajskiego pt. „Układ zamknięty” nie jest zmyślonym na kolanie thrillerem. To, niestety, opowieść oparta na faktach. Co więcej, opowieść, która odsłania brudne kulisy polityczno-mafijno-biznesowych układów III RP.
Mafia rządzi
W normalnym państwie trzech biznesmenów, którzy przejmują firmę, dokonują jej restrukturyzacji, rozwijają, znajdują zagranicznego inwestora, zatrudniają setki osób, byłoby hołubionych, stawianych za wzór. Zaradność, błyskotliwość, obrotność – słowem, jak zwykło się to mówić, żyłka do biznesu. I pewnie czarowaliby na różnych wykładach młode pokolenie menadżerów, ale nie w Polsce, gdzie interesy i naprawdę duże pieniądze zarezerwowane są dla odpowiednich ludzi. Ludzi, którzy z pomocą swoich kontaktów rodem z PRL załatwiają każdego, kto podskoczy.
I o tym jest właśnie „Układ zamknięty”. Sukces jednej z gdańskich firm nie podoba się pewnej grupie ludzi. W sprawę angażują się szefowie okręgowej prokuratury i tamtejszej skarbówki. Jeden drugiemu, przy wódce, wręcza zawiadomienie o rzekomym podejrzeniu przestępstwa przez biznesmenów. Do ekipy dołącza jeszcze młody prokurator, który szybko pozbywa się wyrzutów sumienia i wyrasta na takiego samego drania, jakim jest jego mocodawca. We trójkę, z cichą pomocą ministra finansów, wykańczają gdańską firmę i jej właścicieli. Dręczą ich rodziny, nie dają żyć. Wszystko po to, by zrobić wielki skok na kasę.
Całość daje obraz tego, co wytworzyło się w Polsce po 1989 roku, czyli kapitalizmu politycznego. W „Układzie zamkniętym” stare wygi, które niszczą przedsiębiorców, znają się przede wszystkim z PRL. Każdy z nich był wówczas umoczony. Wątków w filmie jest zresztą moc. Dość powiedzieć, że prześladowanie przez układ w rzekomym państwie prawa niczym właściwie nie różni się od ubeckich metod. Zastraszyć, utłuc, zdruzgotać, na koniec odegrać dobrego policjanta i poprosić o podpis.
Zostaje w głowie
Film trzyma w napięciu, z każdą minutą widz powoli zatapia się w przyspieszającej akcji. Znakomicie w roli prokuratora z komunistyczną przeszłością spisał się Janusz Gajos. Jego kreacja nie ma w sobie nic z normalnego, państwowego urzędnika, którym w filmie w istocie jest. Za to wiele w nim z mafijnego bossa, łotra, demonicznego intryganta i bezwzględnego despoty. Gajos swoim aktorskim kunsztem pobił wszystkich na głowę. Choć Kazimierz Kaczor w roli naczelnika Urzędu Skarbowego czy Wojciech Żołądkowicz jako z początku zagubiony, ale później już coraz sprawniej poruszający się wśród postpeerelowskiej bandyterki prokurator, spisali się nieźle.
„Układ zamknięty” zostaje w głowie, jeszcze na długo po wyjściu z kina. Nie tylko dlatego, że opowiada historię opartą na faktach. Uderza przede wszystkim kompletna bezkarność urzędasów, którzy plądrują wszystko, co nie jest ich. Uderza też to, jak decydują o ludzkim życiu – przy suto zastawionym stole, z kieliszkiem wódki w ręce lub w jakimś odludnym miejscu. Pospolita gangsterka ubrana w szaty „nowej Polski”, „państwa prawa”, „III RP”, gdzie - jak deklaruje łamiący sumienia dręczonych biznesmenów prokurator - „wszystko robimy legalnie”. Z naciskiem na „wszystko”.(...)
Read more: http://www.pch24.pl/uklad-zamkniety--gangsterka-w-imieniu-prawa,13934,i.html#ixzz2PoinSwk2
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 321 odsłon