Jan Kobuszewski: Poznałem świętego

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Rozmowa z Janem Kobuszewskim we fragmencie książki Elżbiety Ruman pt. „Główna rola w teatrze życia”, Wydawnictwo Fronda 2011.

- Czy chciałby być pan świętym?
- Nie, nie da rady. Człowiek lubi i wódeczki się napić i świński dowcip opowiedzieć, i nabroić czasem potrafię. A jak już się zdenerwuję to i opieprzyć potrafię jak trzeba. Więc myślę, ze do świętości mi bardzo daleko. Oj, tak. Ale poznałem blisko jednego świętego – Jureczka Popiełuszkę.
- Czyli święci nie wydają się panu trochę nudni?
- Nie... My wiemy tylko o ich świętości, a o normalnym życiu wiemy niewiele. Też chodzili do wychodka, jedli, też im było niedobrze, chorowali – o tym się nie mówi.
- Też kochali...
- Tak. I niektórzy mieli zawody miłosne...
- Są nawet tacy święci, co żonę rzucili.
- Rozrabiaki, święty Franciszek też takim szaławiłą był...
- Jak pan wspomina relacje z księdzem Jerzym?
- Był normalnym człowiekiem, może troszkę wyciszonym. Uwielbiał młodzież. Lubił pogadać. Dwa razy byłem z nim naprawdę blisko, opowiadał o swojej codzienności i nieustannym towarzystwie ubeków. Powiedział mi: „Oni mnie kiedyś zamordują”. „Co ksiądz takie bzdury opowiada” - odpowiedziałem natychmiast. „Zobaczysz Janku – usłyszałem – Tak będzie”. Ksiądz Jerzy to czuł. Drugie nasze spotkanie na miesiąc, może dwa przed jego śmiercią. Wychodzimy razem z Jankiem Kociniakiem z Muzeum Archidiecezji na Powiślu. Ksiądz Jerzy zatrzymał nas i pobłogosławił. To było nasze ostatnie spotkanie.

http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/kobuszewski:_poznalem_swietego_na_rano_15771

Brak głosów