Elektorat wstydzi się PO. Wyniki wyborów w Elblągu analizuje politolog z Instytutu Sobieskiego

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Elbląga Jerzy Wilk ponad 10-procentową przewagą głosów pokonał kandydatkę Platformy Obywatelskiej. Czy wybory w Elblągu odzwierciedlają ogólnopolskie nastroje polityczne?

– To są już któreś z kolei wybory przedterminowe, w których partia rządząca przegrywa z kretesem. W przypadku Elbląga mamy jeszcze przed sobą drugą turę, ale już teraz wiemy, że zdecydowaną większość w radzie miasta będzie miało właśnie Prawo i Sprawiedliwość.

To na pewno pokazuje, że w skali kraju to już nie jest przypadek, ale tendencja ukazująca spadek poparcia dla Platformy, a jednocześnie elektorat PO jest zawstydzony tym, na kogo do tej pory głosował. To widzimy także w bardzo niskiej frekwencji, a w Elblągu była ona przecież na poziomie 30 proc. Zdecydowani wyborcy PiS, SLD czy innych uczestniczyli w wyborach, a nie poszli ci zawstydzeni, którzy głosowali do tej pory na Platformę. I tu jest największa przegrana rządzącej partii: jej wyborcy są zniechęceni, zawiedzeni i wstydzą się swojego wyboru, bo o ile porażka w wyborach jest wpisana w ryzyko działalności politycznej, o tyle nie ma nic gorszego niż zniechęcony elektorat.

To oznacza, że wyborcy Platformy Obywatelskiej nie pójdą do kolejnych wyborów?

– Myślę, że to wszystko, co się stało w Elblągu, mimo tej niskiej frekwencji, zaczyna odzwierciedlać ogólne zniechęcanie obywateli życiem publicznym. Społeczeństwo czuje się na tyle zniechęcone, że ta wiarygodność klasy politycznej osiągnęła już krytyczny stan. To jest ciekawe zjawisko i dotyczy ono wszystkich partii, ludzie są zmęczeni wiecznymi sporami, polityką jako taką, a przede wszystkim są zawiedzeni brakiem realizacji jakichkolwiek obietnic wyborczych. Dla społeczeństwa pozostają one obietnicami wyborczymi, obietnicami bez pokrycia. To powoduje, że wiarygodność klasy politycznej spada i jednocześnie polityków utożsamia się z kłamcami i złodziejami.

Warszawa zbiera podpisy pod referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jeżeli dojdzie do referendum, będzie to powtórka z Elbląga?

– Niezależnie od wyników, jeżeli doszłoby do referendum, będzie to wielki sukces. Sam fakt zebrania wymaganej liczby podpisów warszawiaków, którzy chcą odwołania prezydent, jest niejako oceną społeczną tego, co robi prezydent Warszawy, a przypomnijmy, że nie chodzi tylko o wielokrotne wpadki Gronkiewicz-Waltz, ale przede wszystkim o marnowanie pieniędzy.

Jeżeli z wielką pompą otwiera się tunel pod Wisłostradą, przez miesiące wykłada się pieniądze, by go odpowiednio zabezpieczyć, a chwilę po otwarciu on znowu tonie, to pokazuje, że pani prezydent nie panuje nad sytuacją i marnuje środki publiczne. To jest największy grzech samorządowców - nieracjonalne wydatkowanie pieniędzy publicznych. Myślę, że Warszawa może stać się kolejnym poligonem, a w dalszej perspektywie może dojść do przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Dziękuję za rozmowę.

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/36663,elektorat-wstydzi-sie-po.html

Brak głosów