Andarian, GLOBALNE NIEPOROZUMIENIE

Obrazek użytkownika sigma
Artykuł

Andarian 27.11.2011 http://spodlasu.nowyekran.pl/post/41858,globalne-nieporozumienie

Zbliża się kolejny szczyt klimatyczny ONZ.

Nauczeni doświadczeniem sprzed dwóch lat, ONZ organizuje kolejny szczyt klimatyczny w kraju, gdzie atak zimy nie grozi. Po ataku zimy w Kopenhadze przed dwoma laty postanowiono, że sytuacja nie może się powtórzyć. Problem z dotarciem niektórych dygnitarzy, w związku z gwałtownymi śnieżycami i przedwczesnym atakiem zimy sprawił przecież, że szczyt po którym bardzo wiele sobie obiecywano zakończył się kompletnym fiaskiem. Organizatorzy poszli więc po rozum do głowy i kolejne szczyty odbyły się w Meksyku, a tegoroczny odbędzie się w RPA.

Pomysłodawcy walki ze zmianami klimatu (od jakiegoś czasu określenie - "globalne ocieplenie" znalazło się na cenzurowanym) stoją przed nie lada problemem. Oprócz Europy, która już obciążyła się dobrowolnie opłatami za emisję CO2 cały świat zdaje się mieć kwestię walki z klimatem w "głębokim poważaniu". Głębokim poważaniu, za którym nie idzie żadna chęć współpracy, a w szczególności płacenia za tę walkę. Nie ma się czemu dziwić.

Klimatolodzy z Rosji są przekonani, że to nie globalne ocieplenie nam zagraża tylko kolejna epoka lodowcowa. Amerykanie mają zmiany klimatyczne w nosie, wszak liczy się tylko zysk, a na CO2 może i da się zarobić, ale zyskiem trzeba by się dzielić z niekoniecznie lubiany lobby. Chiny również zachowują spory dystans do kwestii walki z klimatem. Można tylko przypuszczać, że nawet zacierają ręce i trzymają kciuki by klimat ocieplił się jeszcze o parę stopni. Biorąc pod uwagę kryzys demograficzny w Rosji otworzyłoby to całkiem radosne perspektywy masowej kolonizacji Wschodniej Syberii. Już teraz nielegalna emigracja do tych regionów (po cichu wspierana przez rząd chiński) zaczyna przypominać kolejny najazd mongolski.

Opinie naukowców w kwestii zmian klimatu są bardzo sprzeczne ze sobą. Oczywiście, w powszechnej świadomości dominuje teza o antropogennym pochodzeniu zmian klimatycznych. Naukowcy popierający tę wersję byli wielokrotnie krytykowani, jednak w chwili obecnej przerażający jest konsensus panujący w tym zakresie w mediach. Nagroda Nobla dla Ala Gore'a, hasła o potwierdzonych wynikach badań, o oczywistości tego faktu znajdują silny odpór w środowiskach naukowych. Niestety, aby prowadzić badania trzeba mieć pieniądze, a pieniądze mają zwolennicy teorii o anropogenicznym pochodzeniu zmian klimatycznych. Nie ma w tym nic dziwnego. Korzyści płynące z obecnego podejścia do tematu dają gigantyczne profity bardzo zamkniętym grupom, mającym bezpośrednie powiązania z światową finansjerą. Wystarczy wspomnieć, że w Polsce opłacało się uruchamiać fabryki mrożonek tylko po to by zamknąć je w zamian za przydzielane pozwolenia CO2. Skala finansowa walki z globalnym ociepleniem przekracza zdolność postrzegania normalnego człowieka. W rzekomo "naukowych" analizach ekonomicznych wskazuje się, że globalne ocieplenie może spowodować spadek światowego PKB o 30%. Równocześnie zwraca się uwagę, że na skuteczną walkę potrzeba tylko 1,5-2% PKB. Oczywiście z roku na rok te koszty rosną, wszak wiadomo, że im później się podejmuje działania tym trudniej jest uzyskać zamierzony efekt. Ostatnio dało się słyszeć głosy, że na skuteczną walkę z globalnym ociepleniem potrzeba łącznie 50 bilionów dolarów.

Wiele osób twierdzi, że walka z globalnym ociepleniem stanowi największe oszustwo w dziejach świata. Nie sposób przejść koło takiej opinii obojętnie. Kwota 50 bilionów dolarów jest naprawdę trudna do wyobrażenia. Za kwotę tę każdy Polak mógłby zostać multimilionerem. Nie daje to jednak pełnego obrazu tej kwoty. Określenie, że stanowiłoby to 3000 letni budżet NASA jest według mnie lepsze. Za kwotę taką można by także przesiedlić całą ludzkość na Syberię, każdej rodzinie stawiając domek o powierzchni 100 m2. Korzystając z usług normalnej firmy spedycyjnej, kwota pozwoliłaby na usypanie sztucznej wyspy w kształcie kwadratu, wysokości 20 metrów, o boku 450 kilometrów, przy założeniu, że materiał byłby transportowany na taką odległość jak z Chin do Polski. Ewentualnie jest to kosztu wysłania w kosmos miliona ton odpadów radioaktywnych.

Myślę, że liczby te dają jakąś świadomość ogromu kosztów walki z globalnym ociepleniem. W szczególności, gdy uświadomimy sobie metody, jakie zamierza się do tego celu wykorzystać. Inwestycje w odnawialne źródła energii stanowią jeden przykładów. Rozważmy więc ile energii można za taką kwotę uzyskać. Budując zapory wodne i elektrownie na nich równocześnie rozwiązuje się problem ograniczonych zasobów wody pitnej. Można więc przyjąć z dużym uproszczeniem, że rozwiązanie takie stanowiłoby najlepszy możliwy kompromis. Koszt zapory Ataturka wyniósł około 1,5 miliarda USD. Łatwo policzyć, że za 50 bilionów moglibyśmy postawić około 50 000 takich tam. Produkcja energii z elektrowni na tej zaporze wynosi 8,9 TWh rocznie. Łączne zużycie energii całej ludzkości w 2008 roku wyniosło w przybliżeniu 132 000 TWh. Jak łatwo policzyć, 50 000 tam takich jak Ataturka zapewniłoby 3 krotnie więcej energii. Myślę, że te liczby jasno mówią, że jest to zwyczajny szwindel, mający na celu pozwolić na wzbogacenie się pewnej grupie osób.

Pominąwszy kwestie związane z kosztami takiej walki, warto się zastanowić jaki rzeczywiście wpływ ma emisja gazów cieplarnianych przez ludzkość na zmiany klimatu. Całkowita emisja CO2 przez człowieka stanowi około 4% łącznej emisji tego gazu na świecie. Zakładając nawet, że prawdą jest to co "specjaliści od globalnego ocieplenia" twierdzą, że CO2 stanowi jeden z najistotniejszych czynników cieplarnianych to taki udział w emisji CO2 nie stanowi czynnika decydującego. Z analiz rdzeni lodowych wiemy, że wahania w emisji CO2 przez oceany (większość światowej emisji) wynoszą nawet i 20%. Innymi słowy, bez udziału człowieka zawartość CO2 w atmosferze może zmienić się ponad dwukrotnie bardziej.

Przyjmijmy jednak na chwilę punkt widzenia "ekologów". Przyjmijmy również najczarniejszy z możliwych scenariuszy. Emisja CO2 przez człowieka zamiast maleć wzrośnie 2 krotnie. Załóżmy, że temperatura na świecie wzrośnie o 5 stopni. Oczywiście rejony subsaharyjskie staną się niemożliwe do zamieszkania. Teoretycznie większość Australii oraz Afryki będzie niezdatna do życia. Dla odmiany na Syberii, w Kanadzie i na Grenlandii klimat stanie się zdatny do zamieszkania. Powierzchnia tych obszarów jest bardzo zbliżona, natomiast obecnie są one praktycznie nie zamieszkałe. Dodatkowo warto zauważyć, że ewentualne topnienie lodowców spowoduje efekt ujemnego sprzężenia zwrotnego. Urywające się góry lodowe, wędrujące na cieplejsze wody powodują dużo większe zmiany temperatury aniżeli emisja CO2. Zgodnie z większością modeli matematycznych, urwane góry lodowe mogą spowodować nie tylko zatrzymanie globalnego ocieplenia, a nawet epokę lodowcową.

W dyskusji o "globalnym ociepleniu" warto także wsłuchać się w głos astrofizyków i specjalistów od telemetrii astronomicznej. Praktycznie wszyscy oni mówią jednym głosem. Temperatura w całym układzie słonecznym rośnie. Trzeba być kretynem by sądzić, że człowiek ma coś wspólnego z globalnym ociepleniem na Jowiszu. Na chwilę obecną niestety nie posiadamy spójnej teorii tłumaczącej te zjawiska. Istnieje kilka bardzo interesujących hipotez, jednak nie posiadają one wystarczającej siły przebicia by można o nich usłyszeć w mediach głównego nurtu. Wiele z nich nie może nawet być opublikowane w oficjalnych pismach naukowych, a to z tego powodu, że zaprzeczyłoby tezom "specjalistów od globalnego ocieplenia". Część astrofizyków zwraca uwagę, na zbieżność odległości układu słonecznego od jądra galaktyki z cyklem wulkanicznym. Zwracają oni także uwagę, że cykl wulkaniczny jest zbieżny z cyklem aktywności słonecznej. Wnioski płynące z takich analiz są dość jednoznaczne. Ziemia znajduje się obecnie na początku okresu dużej aktywności wulkanicznej. Wiele osób zwraca uwagę na Yellowstone, które może eksplodować w każdej chwili. Wybuch któregokolwiek z super-wulkanów na ziemi spowodowałby najprawdopodobniej kolejną epokę lodowcową.

Z której strony by nie patrzeć kolejna epoka lodowcowa jest dużo bardziej prawdopodobna aniżeli globalne ocieplenie. Nawet jeśli nastąpi ocieplenie, to jego efektem będzie kolejna epoka lodowcowa. Ani ograniczenie emisji CO2, ani wzrost udziału odnawialnych źródeł energii nie zmieni tego faktu. Analizując zmiany temperatur na ziemi przez ostatnich kilkaset tysięcy lat również możemy dostrzec, że poziom CO2 rósł zawsze bezpośrednio przed nastąpieniem kolejnego zlodowacenia. Także temperatura w ostatnim okresie przed zlodowaceniem rosła bardzo drastycznie, by potem równie drastycznie, jeśli nie bardziej spaść. Jest wysoce prawdopodobne, że tak będzie i tym razem. Warto o tym pamiętać kiedy mówimy o zmianach klimatu i metodach jego zapobiegania. Nawet 100 bilionów dolarów nie pomoże w walce z naturalnymi cyklami klimatycznymi. Gdyby nawet jakimś cudem znaleźć sposób na powstrzymanie tych zmian, nie wiemy w jaki sposób odbiłoby się to w dalszej perspektywie. Korzystając ze wszystkich narzędzi matematycznych dochodzi się do wniosku, że najprawdopodobniej spowodowałoby to co najwyżej opóźnienie kolejnej epoki lodowcowej i nasilenie jej efektów.

Hasła wzywające do walki ze zmianami klimatu odbieram jako przykład megalomanii człowieka. Jako ukoronowanie pychy ludzkiej. Nie posiadając żadnej rozsądnej teorii, wyjaśniającej poprawnie cykle klimatyczne chcemy walczyć z siłą nieporównywalnie większą aniżeli jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. W całej tej walce proponowane metody sprowadzają się do obciążenia ludzkości gigantycznymi kosztami, których jedynym efektem może być powstrzymanie jej własnego wpływu na cykl zmian. O zmianie cyklu nie mówi się ani słowem. Gdyby cała walka ze zmianami klimatu miała zupełnie inny wydźwięk, gdyby hasłami przewodnimi było przygotowanie ludzkości na możliwe zmiany mógłbym uwierzyć, że w tym działaniu jest jakiś wyższy cel. Stawiając jednak sprawę w obecny sposób mam pewność, że cała ta walka sprowadza się do kolejnego sposobu na wydrenowanie naszych kieszeni i stworzenie kolejnego narzędzia do zniewolenia społeczeństwa.

Może nadeszła pora byśmy i my stanęli do tej walki? Może nadeszła pora by stworzyć zupełnie nowy ruch? Ruch walczący nie ze zmianami klimatu, nie z efektami zmiany klimatu, ruch walczący o przygotowanie ludzkości do zmian, które niechybnie muszą nastąpić. Pokonajmy wroga jego własną bronią. Polećmy w kosmos, skolonizujmy inne planety. Zbudujmy narzędzia do zapewnienia ludzkości środków zarówno do przetrwania epoki lodowcowej jak i globalnego ocieplenia.

Brak głosów