95 urodziny ostatniego żołnierza wyklętego „Lalka”. Przeczytaj o kulisach jego śmierci

Obrazek użytkownika Ursa Minor
Artykuł

Ostatni żołnierz podziemia niepodległościowego walczący z bronią w ręku - Józef Franczak "Lalek” został zamordowany przez Służbę Bezpieczeństwa 21 października 1963 r. Nie miał szansy na podjęcie normalnego życia. Kiedy kończyła się wojna, miał 27 lat, przez następnych 18 ukrywał się w kraju o którego wolność walczył. Zginął mając 45 lat.

Kulisy śmierci „Lalka” opisał Tadeusz Płużański w książce pt „Oprawcy, zbrodnie bez kary”. Publikujemy jej fragmenty (śródtytuły pochodzą od redakcji Frondy.pl):

UB miał utrudnione zadanie w ściganiu Franczaka, bo ludzie, mimo ciągłych aresztowań, nie chcieli go wydać. Podczas przesłuchań twierdzili, że w ogóle o nim nie słyszeli; jeśli go znali, to nie widzieli go od kilku lat; obciążali siebie; potem informowali o wszystkim "Lalka". Jego konspiracyjnemu koledze Janowi Lipie z Kozic Dolnych, który przez dwa lata był wzywany do UB w Piaskach, oferowano 30 tys. złotych za wydanie Franczaka.

Za 5 tys. zł wydał „Lalka” stryjeczny brat jego narzeczonej

lata utrzymywała się wersja, że Franczaka go sąsiad - Wacław Beć, u którego ukrywał się feralnego dnia. Tak myślała rodzina i okoliczna ludność. To oskarżenie powtórzył i utrwalił na kolejne kilka lat Henryk Pająk, m.in. w książce "Uskok kontra UB". Tymczasem obciążony został niewinny człowiek. Jak wynika z akt znajdujących się w IPN SB wydał Franczaka TW "Michał". Nie był to jednak Wacław Beć, ale Stanisław Mazur - stryjeczny brat Danuty Mazur (narzeczonej "Lalka" i matki jego syna). Pozostawał poza podejrzeniami właśnie dzięki opinii mieszkańców podlubelskich miejscowości, dla których zdrajcą był Wacław Beć. Nie zmienił tego fakt, że 12 czerwca 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał Becia na 5 lat więzienia za współpracę z "Lalkiem".

Z bezpieką Stanisław Mazur współpracował jeszcze długo po śmierci "Lalka". Trwała ona od przełomu 1962/63 r. do 11 maja 1967 r. TW "Michał" przekazywał m.in. informacje o nastrojach ludności wsi, w których wcześniej ukrywał się Franczak i rozpracowywał jego najbliższych współpracowników. To prawdopodobnie na podstawie donosów Mazura aresztowano i osądzono Wacława Becia. Za kapowanie dostał w sumie 12.050 zł, z tego prawie połowę - ok. 5000 zł za ustalenie miejsca pobytu "Lalka". (…)

Obława

Ostatnie chwile "Lalka" według UB: "Okrążenia zabudowań B [Becia - TMP] Wacława s. Jana dokonano z podjazdu przez grupę operacyjną ZOMO składającą się z 35 funkcjonariuszy doprowadzonych do meliny przez dwóch oficerów Służby Bezpieczeństwa. Z chwilą okrążenia zabudowań b. [bandyta - TMP] Franczak wyszedł ze stodoły, pozorując gospodarza rozważał możliwość wyjścia z obstawy, a gdy został wezwany do (nieczytelne) chwycił za broń - pistolet, z którego oddał kilka strzałów. W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m. od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł".

- Kiedy usłyszałam strzały, wyjrzałam przez okno - opowiada Helena Misiura, sąsiadka. - Bałam się o wnuki, które bawiły się przed domem. Zobaczyłam Józka, jak biegł przy naszym płocie. W jednej ręce miał teczkę, w drugiej pistolet. Nagle zachwiał się, złapał pod bok i wyciągnął koszulę ze spodni. Przeskoczył jeszcze przez żywopłot i zaległa cisza. Śmiertelny strzał musiał paść zza lipy. Za chwilę podniosły się krzyki: "Jest, jest". Ze wszystkich stron, od drogi, z lasu wylegli ludzie. Jedni byli w mundurach i płaszczach, drudzy w kufajkach i po cywilnemu. Potem podjechały trzy samochody i karetka. Myśleliśmy, że to po Józka, ale zabrali jakiegoś zabitego milicjanta.

- Józek upadł pod naszym domem. Jakiś człowiek podbiegł do niego i darł się, żeby rzucił broń, a on już nie żył - mówi Michalina Misiura, ciotka Heleny. - Potem pilnował go jakiś milicjant. Niektórzy ludzie, którzy przychodzili obejrzeć Józka, kopali go i dowcipkowali: może chcesz jabłko albo papierosa?

Ciało bez głowy

W sekcji zwłok przeprowadzonej przez biegłego lekarza czytamy: "Rany postrzałowe klatki piersiowej i jamy brzusznej, z następnym uszkodzeniem serca, wylewem krwawym do jamy opłucnej, uszkodzeniem wątroby, przepony i płuca lewego. Biorąc pod uwagę wyniki sekcji zwłok należy przyjąć, że przyczyną zgonu denata była rana postrzałowa serca".

Czesława Kasprzak, siostra „Lalka”: - Po pół godzinie przyjechał prokurator [Antoni Maślanko, wiceprokurator Prokuratury Wojewódzkiej w Lublinie - TMP]. Milicjanci podświetlili latarkami ciało.

Prokurator spytał, czy to "Lalek". "Przecież wiecie, kogo zamordowaliście" - odpowiedziałam. Maślanko zapewniał, że wyda nam ciało Józka.

O godz. 21. martwego "Lalka" przewieziono do Akademii Medycznej w Lublinie. Został pochowany potajemnie, tak jak jego koledzy z partyzantki, na cmentarzu przy Unickiej. Po czterech dniach, w nocy, rodzina wykopała ciało.

- Widok był straszny. Józek leżał nagi, bez głowy - opowiada Czesława Kasprzak. "Powołując się na pismo prokuratury z dnia 24 października 1963 roku i na ustną rozmowę z dr. Iwaszkiewiczem proszę o zdjęcie głowy ze zwłok Józefa Franczaka". Podpisał podprokurator powiatowy (…) – pisze Tadeusz Płużański.

http://www.fronda.pl/a/dzis-95-urodziny-ostatniego-zolnierza-wykletego-lalka-przeczytaj-o-kulisach-jego-smierci,26972.html

Brak głosów