Słaby premier słabego państwa
Premier Tadeusz Mazowiecki nigdy nie był mężem stanu. Okres jego premierostwa to ciąg nieudolności i politycznej słabości. To on w dużej mierze ponosi polityczną odpowiedzialność za wszystkie słabości III RP.
Zakrawa na ironię fakt, że w różnych wypowiedziach wspomnieniowych zmarły niedawno Tadeusz Mazowiecki nazywany był mężem stanu. Tymczasem najważniejszy okres jego politycznej kariery, czyli szefowanie powołanemu przez Sejm kontraktowy rządowi, był – obok kolaboracji z komunistycznym systemem – wprost beznadziejnym etapem jego publicznej działalności.
Szansa
„Mogę być premierem dobrym, albo złym, ale na pewno nie będę premierem malowanym” – oświadczył Mazowiecki, gdy podejmował się szefowania rządowi wykreowanemu po tzw. niekonfrontacyjnych wyborach do Sejmu. Słowa te kierował oczywiście do Lecha Wałęsy, dzięki któremu dostał mu się premierowski stolec. To dość symptomatyczne, bo jedyne co naprawdę udawało się Mazowieckiemu – przynajmniej do czasu – to drażnienie przywódcy „Solidarności”, zakończone zresztą „wojną na górze”.
Poza tym, wyłączając kilka mniej istotnych posunięć w polityce zagranicznej, Mazowiecki zmarnował historyczną szansę, którą dostał przez przypadek. Na czym polegała owa „historyczność”, czyli przełomowość owej szansy? Przede wszystkim na tym, że 4 czerwca 1989 roku PZPR otrzymał cios, którego się nie spodziewał. Okazało się bowiem, że w wyborach czerwcowych przedstawiciele opozycji wygrali wszystko, co było do wygrania, komuniści zaś skompromitowali się, zbierając cięgi nie tylko w okręgach zamkniętych (beneficjenci systemu jak wojsko, przebywający na zagranicznych budowach), ale także przegrywając listę krajową, odratowaną tylko dzięki naiwności solidarnościowej elity.
Istotne dla porażki PZPR, która wraz z partiami-przybudówkami mocą umowy okrągłostołowej miała większość w sejmie kontraktowym, było i to, że kilka lat wcześniej utraciła ona poparcie ze strony Moskwy. Fakt, że Michaił Gorbaczow ustępuje z doktryny Breżniewa musiał być jasny dla Jaruzelskiego i spółki przynajmniej od 26 kwietnia 1985 roku. To wtedy, w Warszawie sekretarz KPZR powiedział: „każda z bratnich partii samodzielnie określa swoją politykę i jest za nią odpowiedzialna przed swoim narodem”.
Słowa radzieckiego przywódcy zapewne nie wzbudziły w jego PZPR-owskich pachołkach popłochu, wszak mogli jeszcze przez kilka lat tumanić i straszyć naród „bratnią pomocą” Armii Czerwonej. Ale dla średnio rozgarniętego polityka – a komunistyczna wierchuszka nie była w ciemię bita – był to jasny sygnał, że trzeba opracować plan liberalizacji systemu. Plan znacznie szerzej zakrojony niż ostatnia korekta z 1956 roku.
Co jest potrzebne do tego by utrzymać wpływy? Oczywiście pieniądze. Hasło: „nasi, kradnijcie ile wlezie” padło zdecydowanie w 1989 roku, wraz z przyjęciem przez PRL-owski Sejm ustawy „o niektórych warunkach konsolidacji gospodarki narodowej”, przy niemal jednoczesnej likwidacji wydziału przestępstw gospodarczych Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej. Oczywiście pałaszowanie państwowego majątku przez czerwonych rozpoczęło się wcześniej. Pewne możliwości zaczęła już tworzyć ustawa Wilczka z 1988 roku, która, choć liberalna, zupełnie niesłusznie jest dzisiaj obiektem westchnień dla wielu wolnościowców.
Plan zdobywania pieniędzy przebiegał więc dość gładko. Teraz wystarczyło skorzystać z tego, że po stronie opozycji rządzą i dzielą ludzie nastawieni na ugodę z PZPR i uspokoić, coraz bardziej rozchwiane, nastroje społeczne przy pomocy niezawodnej metody kooptacji. Komuniści chcieli kooptować, oczywiście, tzw. elitę solidarnościową. Było to zadanie tym pilniejsze, że do głosu coraz częściej dochodzili młodzi radykałowie, którzy chętnie widzieliby komunistów w więzieniach lub dyndających niespokojnie na drzewach.
Manewr kooptacji drużyny Wałęsy nie powiódł się jednak w takim stopniu, jak zaplanował to Jaruzelski i jego przyboczni. Przeciwnik okazał się być bowiem silniejszy niż przypuszczano. W dodatku posłuszeństwo zaczęły wypowiadać satelity z ZSL i SD.
Przychodzi Mazowiecki
(...)
Read more: http://www.pch24.pl/slaby-premier-slabego-panstwa,18890,i.html#ixzz2jonMmPcv
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 277 odsłon