Tylko Polacy?!
Jest nie do zniesienia
dla rasistowskich
szmondaków
że pierwsze transporty
do Auschwitz
składały się tylko
z Polaków!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2123 odsłony
Jest nie do zniesienia
dla rasistowskich
szmondaków
że pierwsze transporty
do Auschwitz
składały się tylko
z Polaków!
Komentarze
Jak wielu wielkich tego świata lizało Adolfa
16 Czerwca, 2017 - 21:05
Dobrze to ująłeś janie patmo! Najstraszniejsze jest jednak to jak wielu wielkch tego świata, jak długo lizało Adolfa. Iluż polityków, a nawet biskupów to czyniło, to jest po prostu obrzydliwe! Nigdy nie zapomnimy, jak wspomagali go Włosi z ich Ducze Benito Mussolinim! Nigdy nie zapomnimy jak kolaborowała z nim Francja z rządem w Vichi! Nigdy nie zapomnimy, jak od początku wspierała, kochała Hitlerka katolicka Austria. Nawet Słowacja, Węgry, Rumunia i Chorwacja umoczyły dupy! Przecież wszędzie tam były katolickie episkopaty, co ci biskupi wtedy robili, to wymaga dobrego opracowania, tak wyłącznie dla prawdy! Pozdrawiam serdecznie.
Sławomir Tomasz Roch
@ Sławomir Tomasz Roch
16 Czerwca, 2017 - 23:40
Ale kto ma się podjąć opracowania wspomnianych przez Ciebie tematów (i innych mających wypełnić niezliczone białe plamy, szczególnie w najnowszej naszej historii), skoro wyższe uczelnie nie mogą się doczekać koniecznych głębokich reform, zwłaszcza kierunki humanistyczne obsadzone w większości przez lewaków. Ilu jest np. młodych historyków, którzy zajmują się tym, co Ty robisz?
Serdecznie pozdrawiam
jan patmo
Adolfiątka i staliniątka
17 Czerwca, 2017 - 08:40
I z całą pewnością to adolfiątka i staliniątka dominują wśród międzynarodówki antypolonitów, rozpoznawalnych choćby po tym, że używają namiętnie określenia "polskie obozy"!
Pozdrawiam
jan patmo
POwrotne świadectwa...
17 Czerwca, 2017 - 02:24
Janie O dwóch przeżyciach napisać jednak chcę.....
17 Czerwca, 2017 - 08:54
[...] 6 lipca 2013 r. we wczesnych godzinach rannych, gdyż nie było daleko, drugi raz w życiu zwiedziłem Muzeum KL Auschwitz, obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Tego miejsca opisywać nie trzeba nikomu. Byłem wstrząśnięty tym, co tam ponownie po latach zobaczyłem. Zrozumiałem, że pierwsza wizyta w tym miejscu, gdy miałem zaledwie 19 lat, pozostawiła w mojej pamięci i sercu, niejako tylko ślad. Trzeba było czasu i trzeba było lat, bym stał się poważniejszym człowiekim, bym mógł pojąć więcej, tak naprawdę przejąć się do głębi, tym co tutaj raz jeszcze zobaczyłem.
O dwóch przeżyciach napisać jednak chcę. Otóż pierwsze w Bloku śmierci, gdy dotykałem tych ścian i chodziłem po tych celach, w których cierpiał św. Maksymialian Maria Kolbe. Natrafiłem tam na setki zdjęć, w tym na zdjęcie rotmistrza Witolda Pileckiego ps. „Witold”, „Druch”, jednego z największych bohaterów naszego narodu, który zdołał przeżyć obozowe piekło, a zamęczyli go po wojnie polscy komuniści w ubeckiej katowni 25 maja 1948 r. w Warszawie. Mój Boże w życiu tego niezłomnego żołnierza Rzeczypospolitej Polskiej skupia się, jak w soczewce dramat pokolenia rzuconego na szaniec. By nie być gołosłownym: uczestnik wojny polsko – bolszewickiej 1920, walczył z bolszewikami pod Wilnem, Grodnem, wreszcie w sierpniu 1920 pod Płockiem z 211 pułkiem ułanów. Rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego i uczestnik Kampanii Wrześniowej, walczył nieprzerwanie do 26 września. Kiedy Niemcy rozbili jego 19 Dywizję Piechoty, a wojna obronna zaczęła dogasać, nie złożył broni. Współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, żołnierz Armii Krajowej, dobrowolny więzień i organizator ruchu oporu w KL Auschwitz. Autor pierwszych na świecie raportów o Holokauście, tzw. Raportów Pileckiego. Brał udział i dzielnie walczył w Powstaniu Warszawskim 1944. Walczył w Śródmieściu jako dowódca II kompani I Batalionu Zgrupowania „Chrobry II”. W lipcu 1945 r. otrzymał wojskowy przydział do 2 Korpusu Polskiego – pojechał więc do Włoch. Żywiołem rotmistrza była jednak konspiracja, dlatego za zgodą dowództwa, zdecydował się na powrót do Polski. W grudniu 1945 r. przybył do Warszawy i tak właśnie rozpoczął się ostatni, tragicznie zakończony, akt jego działalności.
Drugie przeżycie miało miejsce w bezpośredniej konfrontacji z wielkimi górami włosów (naturalnie za szkłem), które esesmani ścinali więźniom, a potem za marne pięniądze sprzedawali na kilogramy, tych wyraźnie sprzedać nie zdążyli. Tu po krótkiej chwili walczenia z samym sobą, po prostu się rozpłakałem, a zwyczajnie nie dało się tego ukryć. Nawet teraz kiedy o tym piszę, sam nie wiem dlaczego, ale łzy same płyną mi po policzkach. Był to bodajże ostatni blok, który odwiedziłem, byłem już b. poruszony, ale i czas naglił. [...]
Janie serdecznie pozdrawiam.
Sławomir Tomasz Roch