Komentarze użytkownika

Kiedy Tytuł Treść Głosy Do zawartości Komentarz do
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Co do Iranu... ... to nie widzę żadnego związku między faktem aneksji Gruzji przez Rosję a atakowaniem bądź nie atakowaniem Iranu przez Izrael. Co więcej, śmiem twierdzić że atak Izraela na Iran jest jak najbardziej na rękę Rosji, i że chętnie ona (Rosja) ten atak dodatkowo sprowokuje. Dlaczego? Bo to wpłynie na natychmiastową zwyżkę cen ropy, a to być albo nie być Rosji. Czyli dla Rosjan idealna sytuacja to: - atak na Gruzję (destabilizacja sytuacji na Kaukazie, skok cen ropy w górę) - atak Izreala na Iran (destabilizacja sytuacji w Zatoce, skok cen ropy w górę) Czyli dwie pieczenie przy jednym ogniu. A jeszcze na dodatek Rosjanie przetestują swoje najnowsze wynalazki z dziedziny obrony przeciwlotniczej (S300). Ja tylko zwracam uwagę, że zaraz po Gruzji Rosjanie wezmą się za znienawidzoną Estonię - zajmą ją przy pomocy jednej dywizji jeśli Zachód nie zrobi nic w sprawie Gruzji. To będzie test - czy Zachód zrobi cokolwiek w razie aneksji członka NATO i UE. Ja od razu podpowiem, że zachód NIC nie zrobi. A wtedy jest gorzej, bo następna na liście celów jest... Polska :) Co więcej Rosjanie już powolutku się do przejęcia Polski przygotowują, na razie ostro pogrywają z Łukaszenką i chcą go zmusić do pełnego posłuszeństwa. No bo Łukaszenka ma granicę z Polską. Potem już będzie łatwiej. Co więcej, wobec nas wcale nie muszą używać siły militarnej - wystarczą nasi właśni przekupni politycy. Przecież chodzi "tylko" o nasz sektor paliwowo-energetyczny i gazociągi. No dobra, nie psuję sobie i Wam więcej humoru. Druga wojna gruzińska.
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu To, że prawdziwym celem... ... obecnej sytuacji jest zniszczenie mediów publicznych jest moim zdaniem jasne. Nawet "wraży" Azrael w swoim blogu napisał wprost, że taki jest cel całego tego działania. Tutaj nie chodzi tylko o politykę, ale też (a może przede wszystkim) o ogromne pieniądze z rynku reklam, który do tej pory dzieliły pomiędzy siebie TVP, Polsat i TVN. Teraz zostaną na arenie tylko dwie stacje. Czyli każda przeżyje w ciągu najbliższych miesięcy po śmierci TVP fazę gwałtownego rozwoju. Azrael uzasadniał w swoim wpisie, że inaczej nie da się wyleczyć chorych, upartyjnionych itp. mediów publicznych - tylko pełna likwidacja zapewnia sukces :) A że przez "przypadek" Polsat i TVN są równolegle tubą propagandową koalicji rządowej? Tym lepiej. Farfał tylko służy za pretekst do likwidacji. Kto widział takiego "oszołoma" (zarówno dla strony PiS jak i PO) na tak odpowiedzialnym stanowisku? Żeby taka sytuacja więcej się nie powtórzyła - zlikwidować. Barany prowadzone na rzeź
Obrazek użytkownika sobek
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu I jeszcze jedno Poczytałem odnośniki. Ćwiczenia ataku przeprowadzają Izraelczycy z ogromną ilością sprzętu - 80 do 100 maszyn. Czyli ten nalot: - będzie na ogromną skalę - Izrael liczy się z ogromnymi stratami (prawdopodobnie liczba samolotów wynika z rachunktu prawdopodobnieństwa, ile z nich zdoła dolecieć do celu, oraz mnogości funkcji - samoloty uderzeniowe, zakłócające elektronikę wroga, zwalczające obronę plot, zwalczające wrogie samoloty itd.) - planiści Izraelscy doceniają jakość rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, jaką posiada Iran. - niszczone na raz będzie wiele celów (Nie)naturalna koalicja antyirańska na Bliskim Wschodzie
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Kirker W ten sposób mówisz, że Jaruzelski (czy jakiś inny Kiszczak) który kazał strzelać z AK47 do protestujących górników w kopalni Wujek to jednak miał rację?!?!? Sorry, z Twoim tekstem zupełnie się nie mogę zgodzić. Dura lex, sed lex!
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Moja refleksja W tym kontekście sprzedaż przez Rosję zaawansowanych systemów przeciwlotniczych Iranowi też ma swoje znaczenie. Rosjanie ciągle grają przeciw Izraelowi i stojącym za nim USA, które zmajstrowały całą koalicję, umożliwiającą atak powietrzny Izraela na Iran. Jest trochę jak za starych dobrych czasów zimnej wojny. Rosja przygotowuje "swój" kraj do obrony przed spodziewanym uderzeniem. Amerykanie budują koalicję dla "swojego" kraju, żeby mógł uderzyć i wyręczyć Amerykanów w niezręcznym zadaniu likwidacji Irańskiego programu atomowego. A tak naprawdę obu stronom chodzi o dostęp do surówców energetycznych. I śmieszne i straszne. Pozdrawiam, (Nie)naturalna koalicja antyirańska na Bliskim Wschodzie
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Zasłona dymna... ... i tyle. Nic nie znaczące zapowiedzi odnośnie wewnętrznej sytuacji w Rosji. Udawana złość Putina. Jedyny sens w tej wypowiedzi to twardy kurs na konfrontację z USA w sprawie tarczy antyrakietowej. Co tylko uzasadnia jej budowę - tarcza jest naprawdę potrzebna, bo naprawdę przeszkadza Rosji. Czyli Rosja naprawdę rozważa użycie swojej broni nuklearnej przeciwko EU czy USA. I wprost użycie tej broni w tych komentarzach zapowiada. Pamiętam, że kiedyś fascynowałem się militariami i nowoczesną techniką wojskową. Otóż Rosja (a właściwie ZSRR)... od wielu lat dysponuje czynnymi systemami obrony przeciwrakietowej. Są ściśle tajne, Rosja oficjalnie zaprzecza informacjom o ich istnieniu. Ale są (inna sprawa czy skuteczne). Pamiętam, kiedy pod koniec lat osiemdziesiatych robiłem opracowanie o światowym handlu bronią (taka studencka wprawka) to czytałem o systemie przeciwrakietowej obrony Moskwy, ściśle tajnym i oficjanie "nieistnijącym", w profesjonalnych wydawnictwach zachodnich (Jane's Defence i innych). Mieli jakieś przecieki na ten temat. Ten sytem oparty był o przeciwrakiety. Rosjanie wtedy intensywnie rozwijali też systemy mobilnych naziemnych laserów do strącania rakiet i głowic, nawet tych nisko latających (tzw pocisków cruise), bo Amerykanie szachowali ich tą bronią rozstawioną na terytorium dawnej RFN. I ta sama Rosja (już nie ZSRR) ofensywnie zwalcza próby budowy analogicznych systemów przez potencjalnych konkurentów. Sprytnie. Miedwiediew grozi Obamie i...Putinowi
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Jeszcze jeden komentarz... ... bo trochę tego nie rozumiem. Problem omawiany w tym artykule jest KLUCZOWY dla przyszłości Polski. Do pewnego stopnia jest to BYĆ albo NIE BYĆ dla naszej młodej przecież państwowości. Wchłonięcie (polityczne) Gruzji przez Rosję to zapowiedź analogicznych kroków względem Ukrainy i Łotwy. Widzę masę komentarzy na NiePoprawnych do różnych tematów historyczno-patriotycznych, a nikt nie interesuje się sprawami kluczowymi dla naszej pomyślnej, niezależnej przyszłości. Kurcze, trzeba jakieś LARUM ogłosić w tej sprawie. Zarzynają nam sojuszników! Analogie do braku reakcji na poczynania Hitlera z lat 30 w Europie same się nasuwają... Obama w Moskwie
Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Niebiezpieczna sytuacja z Gruzją Dla naszego bezpieczeństwa energetycznego (czytaj: niezależności od Rosji) Gruzja to absolutnie kluczowa sprawa. Jest to jedyne sensowne terytorium, przez które możemy uzyskać dostęp do surowców energetycznych regionu Morza Kaspijskiego. Wszelkie pozostałe drogi wiodą przez Iran lub Rosję. To samo tyczy się Europy jako całości - bez wolnej, niepodległej Gruzji, będącej częścią NATO i UE, stajemy się powoli niewolnikami na pasku Rosji. Czy ktoś wie o jakichś zdecydowanych i zorganizowanych działaniach ze strony NATO, UE czy samych USA w sprawie pomocy Gruzji? Co jeśli Obama sprzeda Gruzję Rosjanom? Dla nas - Polaków, ale i dla wielu Europejczyków - to praktycznie koniec marzeń o niezależności energetycznej od Rosji... Pozdrawiam, Obama w Moskwie
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Przeczytałem... ... zarówno samą polecankę jak i dyskusję pod spodem. W tej dyskusji wyróżnia się post osoby o nicku "Lemur". Pozwalam sobie na niego tutaj odpowiedzieć, bo post ma zupełnie inny charakter niż cała reszta. I jest ciekawy. Post przytoczę w całości, podzielony na fragmenty. Odnoszę się do poszczególnych fragmentów zaraz po każdym z nich. Wywód logiczny na tyle, by dojrzeć w nim samym zalążek zasady dziedziczenia po ofiarach Zagłady przez państwo Izrael. Nie stowarzyszenia i związki etniczne, lecz właśnie to państwo, które ze względu na wyjątkowość Zagłady ma podstawę, by obejmować swoim obywatelstwem wszystkich Żydów na całym świecie. W domyśle i symbolicznie również tych zabitych w ciągu wieków w diasporze ze względu na nienawiść rasową do Żydów. Oczywiście przeprowadzenie dowodu, że Izrael ma prawo do majątków po bezpotomnie zgładzonych Żydach, nie jest proste. Natomiast nie ma większych wątpliwości, że każde państwo ma prawo obdarzyć swoim obywatelstwem uznaną przez siebie grupę ludzi oraz - tu uwaga do argumentu lex retro non agit - może rozciągnąć swoje potwierdzenie przynależności państwowej na czasy przeszłe, czego przykładem jest np. Republika Federalna obejmująca prawem obywatelstwa ze względu na przebieg granicy sprzed 72 lat. Powstaje jednak w przypadku Żydów konkurencja między historyczną przynależnością państwową ofiar a hipotetycznym obywatelstwem Izraela. Należałoby rozstrzygnąć, które z państw miałoby bardziej uzasadnioną pozycję do spadkobrania: Izrael czy RP? Per analogiam można jednak zauważyć, że w innej dychotomii (Izrael-Niemcy) zwykły rozsądek podpowiada, iż to nie państwo niemieckie powinno dziedziczyć po żydowskich ofiarach, które w chwili śmierci zachowywały niemiecką przynależność państwową. Podważa Pan zasadę nie działania prawa wstecz, oraz sugeruje, że państwo Izrael jest podmiotem bardziej uprawnionym do dziedziczenia po ofiarach holokaustu, niż państwo Polskie, którego obywatele byli ofiarami tegoż holokaustu. Niestety nietrafny jest argument, że po Żydach, będących ofiarami nazizmu w Niemczech powinno dziedziczyć państwo Izrael - skąd taki pomysł? Oczywiście, że ich majątki powinny zostać przejęte przez państwo Niemieckie. Te majątki, które - zgodnie z prawodastwem niemieckim - mają swoich spadkobierców powinny zostać zwrócone. Bardzo podobnie powinno się postąpić (i postępuje się) w Polsce. Istnieją też inne argumenty na korzyść dziedziczenia na zasadzie więzów krwi. Otóż państwo spadkobierze wówczas, gdy pokrewieństwo i powinowactwo wygasło zupełnie. Zachowany jest jednak prymat dziedziczenia naturalnego, dopiero w drugiej kolejności - gdy nie może być ono skuteczne - schedę przejmuje państwo. Tymczasem casus żydowski przekonuje, że linie dziedziczenia zostały brutalnie i nagle przerwane na wyjątkową skalę. Katastrofa Zagłady była istotnym zaburzeniem naturalnego zstępowania pokoleń i sprawia, że często trudno jest dociec, czy żyjący Żydzi zachowują więzy pokrewieństwa z ofiarami i jakiego stopnia, jak rozgałęzione są to więzy krwi. Nie ulega jednak wątpliwości, że na ogół i zasadniczo więcej w sensie pokrewieństwa biologicznego łączy żydowską ofiarę Zagłady z żydowskim mieszkańcem obecnego Izraela, niż z przedstawicielem dowolnego państwa współczesnej Europy. Wyłom od tej zasady mogą stanowić z kolei silnie zasymilowani Żydzi, którzy już przed wojną wchodzili w mieszane związki rodzinne a dopiero nazizm okrutnie “wypomniał” im pochodzenie etniczne, którego sami wcześniej nie kultywowali. Myślę, że i tutaj argument o biologicznym podobieństwie jest nietrafny. Co więcej sam Pan przeczy sobie, mówiąc o wyjątku, jaki mogą stanowić silnie zasymilowani Żydzi - czy oni wtedy tracą swoje cechy biologiczne? Moim zdaniem argument biologiczny jest kompletnie nietrafiony, i sądzę, że nie powinien być wogóle brany pod uwagę. Ustalanie żyjących spadkobierców ofiar wojny nie jest wbrew pozorom trudne i skomplikowane - jeśli ich brak, mienie przejmuje państwo, którego obywatelami byli pomordowani. Podobieństwo fizyczne czy biologiczne nie ma tutaj znaczenia. Jest wreszcie argument wynikający z retorycznej w gruncie rzeczy kwestii, czy państwo Izrael nie byłoby pierwszym, bezwarunkowym i najoczywistszym celem ucieczki ofiar, gdyby przed zgładzeniem, mając świadomość swego położenia i możliwy los w Europie, dano im możliwość takiego wyboru? Innymi słowy, czy znanych okoliczności Zagłady nie powinniśmy traktować jako takich, które de iure i en bloque rodzą solidne domniemanie o zaistnieniu deklaracji przynależności państwowej ze strony ofiar. Czy tak rozumiana deklaracja w połączeniu z aktualną ofertą Izraela rozciągniętą bezwarunkowo na wszystkich etnicznych Żydów nie prowadzi w efekcie do wniosku o istnieniu abstrakcyjnego obywatelstwa ofiar Zagłady - obywatelstwa Izraela? Ten sam argument można zastosować w odwrotnym kierunku. Dlaczego pomordowani Żydzi byli obywatelami Polskimi? Otóż dlatego, że ich przodkowie uciekli z wielu krajów ówczesnej Europy przed pewną śmiercią, jaką im tam zgotowano. Zostali obywatelami polskimi, tutaj żyli i mieli możliwość budować swoją majętność zgodnie z prawem polskim. W momencie śmierci raczej nie chcieliby uciekać do Izraela, gdyż takiego państwa wówczas nie było. Poza tym w mieli możliwość wyjazdu do Palestyny - było to szeroko propagowane w środowiskach żydowskich. Nie skorzystali z tej możliwości do czasu wybuchu II WŚ. Reasumując - to Państwu Polskiemu zawdzięczają fakt swego istnienia i swej majętności. Upadkowi Państwa Polskiego i jego okupacji przez hitlerowskie Niemcy zawdzięczają swoją śmierć. Jak widać podstawowa teza o prawie państwa do spadkobrania przy braku spadkobierców naturalnych (ustawowych) stwarza liczne perspektywy do zawieszenia jej w przypadku żydowskich ofiar Zagłady. Perspektywy zbudowane przez Pana są fałszywe - opierają się na zasadzie negowania podstaw prawnych państwa Polskiego i prawa międzynarodowego, wydumanych argumentach natury biologicznej, lub łatwym do odwócenia argumencie domniemanej woli pomordowanych. Rozumiem, że tego typu argumenty podawane są w czasie takich konferencji jak praska - są niestety bardzo pozorne i słabe. Przy tak słabej argumentacji skłaniam się do zdania, że jedynym realnym argumentem jest - niestety - chęć zysku. Przerażające. Paweł Lisicki: Uniwersalność i wyjątkowość Holokaustu
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika Mlotek
15 lat temu Podpisuję się pod tym co powiedział Grzyb... ... i jeszcze od siebie coś dodam. Sens powstania nowej partii można też rozpatrywać w kategoriach czysto rynkowych. Rynek rządzi się takimi śmiesznymi prawami. Otóż jeśli mamy pewne "dobro" (w tym wypadku głosy wyborców) to o to dobro rywalizują ze sobą na wolnym rynku produkty markowe (czyli w naszym przypadku partie polityczne, które przekroczyły magiczny, 5% próg wyborczy). Wiele rynków stwarza pozory możliwości wolnego wyboru, bo występuje na nich wiele "marek". Ale jeśli zagłębicie się uważnie w powiązania kapitałowe firm, które posiadają te marki, okaże się, że to jedna silna organizacja finansowa stoi za większością z nich. Po prostu w ten sposób monopolizuje się rynek, chociaż nie jest to dla nikogo widoczne. Suma wielu marek, z których każda ma określony udział w rynku, daje łącznie przeważającą pozycję rynkową (np. 10% + 25% + 15% + 30% = 80% całego rynku). Ale nikt nie widzi monopolisty, posiadającego osiemdziesiąt procent udziałów w rynku danego dobra... No i biada realnej konkurencji takiego monopolisty - jej dni są policzone :) Podejrzewam, że próba budowy SD (czy też odbudowy) jest takim właśnie zabiegiem rynkowym. "Układ" kreuje nową markę na wolnym rynku wyborczym. Pod spodem marka ta jest silnie powiązana z PO i prawdopodobnie SLD. W związku z tym, na naszym wolnym rynku wyborczym pojawia się kolejna marka, za którą stoi ten sam potężny układ. A opozycja ma cały czas tylko jedną "markę"... Czyli następuje dalsza monopolizacja. Udział prawdziwej opozycji w wolnym rynku wyborczym może tylko spaść wskutek tego zabiegu. To tylko kolejny sposób wytłumaczenia tego samego, o czym traktuje wpis i komentarze do niego. Pocieszające w tym wszystkim jest jedno - takie zabiegi mają sens tylko i wyłącznie wtedy, kiedy mamy do czynienia z... naprawdę wolnym rynkiem. Czyli w Polsce jest cały czas demokracja (przynajmniej na razie) i to jest bardzo optymistyczny wniosek z całej dyskusji. Teoria spiskowa, czyli czas na plan „B”
Obrazek użytkownika Danz

Strony