Biedny Polak patrzy na Lidle i Biedronki
Patrzy, a potem idzie i kupuje. Niedługo cały nasz kraj zostanie pokryty gęstą siecią zagranicznych dyskontów. Im większy kryzys, tym mają się lepiej. Gdzie jest kres tego szaleństwa?
Stanęły nawet przy samej granicy Polski z Obwodem Kalinigradzkim. Umowa o małym ruchu granicznym między Polską a Rosją miał pomóc gospodarce nadgranicznych rejonów obu krajów. W tle oczywiście majaczy polityka, ale tutaj kwestie gospodarcze były najważniejsze. Tymczasem, jak widać, najwięcej korzystać będą firmy z Zachodu. Bez sensu.
Triumfalny pochód zagranicznego handlu przez Polskę to temat nieprzyjemny. Z jednej strony, już nawet w na ogół entuzjastycznie liberalnej i globalistycznej "Gazecie Wyborczej" alarmuje się, że coś jest nie tak. Z drugiej strony, wielu z nas bierze udział w tym wszystkim, chyba wbrew sobie.
Jeśli ktoś liczy swoje pieniądze, a dziś robi to prawie każdy Polak, to po prostu kupuje dość często w zagranicznych "sieciówkach". Są oczywiście tacy, jak część emerytów, którzy jeżdżą po całym mieście w poszukiwaniu optymalnych zakupów, i tak omijają sieci znanych marek. Ale wiadomo, że nie jest to "sport" dla każdego.
Ja sam staram się kupować "u Polaka" w najbliższej okolicy, kiedy mogę. Zwłaszcza, jak ma rzeczy bez wątpienia lepsze, np. pieczywo czy warzywa i owoce. Ale wiem też, że gdybym wszystko kupował "u Polaka", to mocno odbiłoby się to na budżecie domowym. I wiedzą to miliony polskich klientów. I w tym miejscu błędne koło się zamyka. Smutne tym bardziej, że ten polski handlowiec często nie jest winien, przygnieciony jest różnymi podatkami, parapodatkami, opłatami czynszowymi, brakiem dostępu do kredytów, bez szans na "efekt skali".
Faktem jest, że eksport polskiej żywności poprzez międzynarodowe sieci idzie w miliardy dolarów. Że w polskich filiach znanych marek jest dużo polskiej żywności, bo polscy producenci byli w stanie przynajmniej tyle wygrać w tej grze nie do końca rynkowej. Ale to chyba za mało, by uznać kierunek, w jakim idzie handel detaliczny w Polsce za coś normalnego, a siebie za dobrego patriotę ekonomicznego.
1/4 Inteligenta
http://rebelya.pl/post/3470/1500-znakow-biedny-polak-patrzy-na-lidle-i-bied
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 622 odsłony
Komentarze
zakupy - sprawa polityczna
9 Lutego, 2013 - 22:01
Bazarki osiedlowe - moja miłość; niestety, coraz bardziej spychane; wg mnie - to właśnie z tych bazarków powinny wyrastać markety. To nasza ostoja niepodległości. Niech żyją babcie z pietruszką!
Bóg - Honor - Ojczyzna!
Re: zakupy - sprawa polityczna
10 Lutego, 2013 - 00:17
Niech żyją! :-)
Pozdrawiam.Ursa Minor
Ursa Minor
babcie z pietruszka
10 Lutego, 2013 - 02:19
czesto sa scigane przez Straz Miejska....
Popierać handel prywatny
10 Lutego, 2013 - 00:43
Co tylko mogę, kupuję na bazarkach. Może i trochę drożej niż w marketach, ale za to i jakość lepsza.
Wolę oszczędzić na ciuchach, wystroju mieszkania, czy czym tam jeszcze na pokaz.
To jest bardzo ważne, bo dzięki temu dużo osób może utrzymać swoje miejsca pracy.
Niestety, późnym popołudniem na bazarkach są już na ogół pustki, pozamykane, dlatego pracujący dłużej zdani są na markety.
Ale pozostają soboty, a na co dzień - sklepiki i budki osiedlowe.
A wystarczyłoby
10 Lutego, 2013 - 02:29
opodatkować markety tak, jak sklepiki Polaków - od metra kwadratowego. Zobaczylibyśmy wtedy, kto jest bardziej konkurencyjny...