Dorota Kania UJAWNIA: Gdzie sięgają macki dawnych SB-eków?
Dokładnie 30 lat temu została rozwiązana Służba Bezpieczeństwa, jednak czas pokazał, że były to działania pozorowane – mówiła zapowiadając najnowsze wydanie programu „Koniec systemu” Dorota Kania.
Gdzie dokładnie sięgają macki dawnych SB-eków? Jak się okazuje spora część z nich trafiła do Urzędu Ochrony Państwa. Ci, którzy nie zostali zweryfikowani pozytywnie, trafili do kluczowych segmentów życia publicznego: mediów, polityki i biznesu
Strażnicy sowieckiego imperium
Ten tytuł książki dwóch krakowskich historyków – prof. Filipa Musiała i dr. Michała Wenklara (wydawnictwo IPN) – najlepiej oddaje charakter komunistycznych służb specjalnych. Od samego początku powstania, jeszcze w Kujbyszewie, gdzie przeszkolenie pod okiem NKWD przechodzili główni konstruktorzy bezpieki w Polsce, ich najważniejszym zadaniem było służeniem interesom Moskwy.
Służba Bezpieczeństwa, spadkobierczyni Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, wykonywała te same zadania co jej poprzednik. Była to ochrona systemu komunistycznego poprzez inwigilację, represje, tortury, werbowanie sieci tajnych współpracowników, zwalczanie opozycji.
Odebrane przywileje – sprawiedliwość po latach
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa i jej cywilni pracownicy przez wiele lat istnienia III RP mieli utrzymywane przywileje. Pierwszy raz obniżono im emerytury w 2009 roku za czasów rządów PO-PSL na mocy tzw. ustawy dezubekizacyjnej, która obniżyła emerytury około 41 tys. funkcjonariuszy służb specjalnych PRL i 9 członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Niemal natychmiast grupa byłych funkcjonariuszy SB (wśród 1628 skarżących była m.in. Lucyna Tuleya, matka sędziego Igora Tuleyi – znanego z obrony sędziowskich przywilejów) złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W lipcu 2017 roku Trybunał nie dopuścił do rozpatrzenia tej skargi – ETPC uznał, że system obniżający emerytury nie oznaczał „nadmiernych obciążeń dla skarżących, którzy nie doznali utraty środków do życia albo całkowitego pozbawienia świadczeń, a system ten był i tak bardziej korzystny niż inne systemy emerytalne. (…)
Trybunał uznał też, że praca skarżących w Służbie Bezpieczeństwa, stworzonej po to, by naruszać podstawowe prawa człowieka chronione przez Europejską Konwencję, powinna być uważana za istotną okoliczność dla zdefiniowania i uzasadnienia kategorii osób, które mogą być objęte redukcją świadczeń emerytalnych”. Przywileje za służbę w PRL stracili także ci funkcjonariusze SB, którzy w 1990 roku zostali pozytywnie zweryfikowani i przyjęci do Urzędu Ochrony Państwa – na przykład szefowie UOP gen. Gromosław Czempiński i gen. Andrzej Kapkowski. Tę ustawę krytykowali byli szefowie MSW po 1990 roku, m.in. Krzysztof Kozłowski i Andrzej Milczanowski.
Kolejny raz przywileje strażnikom sowieckiego imperium odebrano na mocy tzw. ustawy dezubekizacyjnej – od 1 października 2017 roku obniżono emerytury i renty za okres „służby na rzecz totalitarnego państwa” od 22 lipca 1944 do 31 lipca 1990 roku. Emerytury byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL nie mogą być wyższe od średniego świadczenia wypłacanego przez ZUS: emerytura – 2,1 tys. zł (brutto), renta – 1,5 tys., renta rodzinna – 1,7 tys. zł. Ustawa dotyczy funkcjonariuszy m.in. Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej, Służby Więziennej oraz ich rodzin.
Czytaj również
W najnowszym numerze „GP”: Czy Unia przetrwa? Analiza G. Friedmana
Więcej na ten temat w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”:
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 245 odsłon
Komentarze
Tadeusz Płużański: "Gardzę ubekami"
29 Kwietnia, 2020 - 19:21
]]>Gardzę ubekami]]>
Profesor Zdzisław Krasnodębski w gorzkim tekście dla „Rzeczpospolitej” (14.04.2010 roku) napisał: „Pomiatano Prezydentem w sposób bezprzykładny, nękano Go bezustannie. Nie dbano o godność najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej”. Socjolog puentował: „Teraz już nie będzie przeszkadzał. Nie ma człowieka, nie ma problemu”.
Krasnodębski dobrze pamiętał kampanię nienawiści wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego, obelgi, które spadły też na ludzi go wspierających: „Dzisiaj wiem, że są największym zaszczytem, jaki mnie spotkał w życiu. (…) Gardzę wami. Jestem dumny, że Go znałem”. Gardzę wami – można dodać za profesorem – nienawistnymi politykami, komuno-głuptakami, łże-elitami i WSI-owymi mediami.
Tym ostatnim Marcin Wolski zadedykował po Smoleńsku wiersz: „Bo pamięta poeta, zapamięta też naród / wasze jady sączone, bez ustanku dzień w dzień. / Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru… / Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień!”.
Przypomnę istotne, a trochę zapomniane wystąpienie Lecha Kaczyńskiego podczas otwarcia Muzeum Powstania Warszawskiego, które powstało z Jego inicjatywy, w sierpniu 2005 roku. Ówczesny prezydent miasta stołecznego Warszawy mówił, że to miejsce ma być hołdem dla wyjątkowego pokolenia. Pokolenia II RP. Pokolenia, które wyrosło na patriotyzmie poprzedników, którzy wolną, niepodległą Ojczyznę wywalczyli.
Prezydent Kaczyński zadawał pytanie o III RP: „Dlaczego jednak to Muzeum otwieramy dopiero w 60. a nie w 50. rocznicę Powstania? (…) Szczególny charakter 1989 r. i lat następnych spowodował, że w naszym życiu ciągle potężne są siły, dla których polska niepodległość, obecna w polskich sercach i umysłach, nie jest wartością, lecz zagrożeniem”. Te potężne siły nie zniknęły, trwają przyczajone, czasem otwarcie atakują.
Trzecie pokolenie UB walczy z trzecim pokoleniem AK. Z tradycji AK-owskiej był bez wątpienia śp. Lech Kaczyński, a my wszyscy z Niego – jak wyraził się ostatnio Jego brat Jarosław. A ci, którzy Prezydentem Kaczyńskim pomiatali? Gardzili Nim, bo był uosobieniem polskości.
Gardzę ubekami.
Tadeusz Płużański
]]>"Gazeta Polska", nr 17 (1393), 22 kwietnia 2020 r.]]>
Przemoc nie jest konieczna, by zniszczyć cywilizację. Każda cywilizacja ginie z powodu obojętności wobec unikalnych wartości jakie ją stworzyły. — Nicolas Gomez Davila.