Śmierć za zamach na pomnik Dzierżyńskiego - mały sabotaż czasu stanu wojennego

Obrazek użytkownika Husky
Artykuł

10 lutego 1982 roku grupa młodych ludzi podpaliła w Warszawie pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, kata z sowieckiej bezpieki. Symboliczny akt bohaterstwa przyniósł tragiczne konsekwencje, w tym prawdopodobnie nawet mord na jednym z uczestników akcji dokonany przez Służbę Bezpieczeństwa.

W czasie stanu wojennego, w dobie wszechobecnej inwigilacji stanu wojennego, grupa młodzieży dokonała wyczynu, który rozwścieczył aparat bezpieczeństwa PRL. Inicjatorem sabotażu był Emil Barchański, który opowiedział swoich kolegom o historii z lat 50., kiedy ich ówcześni rówieśnicy pomalowali dłonie pomnikowego "czerwonego Feliksa" czerwoną farbą.

Zamach na pomnik

Warszawscy licealiści wzorowali się na metodach konspiracji Armii Krajowej, na małym sabotażu harcerzy Szarych Szeregów działających w czasie II wojny światowej. W komunikowaniu się między sobą posługiwali się wyłącznie pseudonimami, co ułatwiło im później ukrycie się przed śledztwem Służby Bezpieczeństwa.

– Postanowiliśmy rozszerzyć akcję o wątek podpalenia, żeby było bardziej spektakularnie. Każdy miał swój numer, był wyposażony przynajmniej w butelkę z benzyną i został wyznaczony do swojego zadania. Emil miał robić zdjęcia i być na miejscu jako obserwator – wspominał Artur Nieszczerzewicz, uczestnik akcji, w rozmowie z Polskim Radiem w 2012 roku. – Przygotowałem dla siebie trzy koktajle Mołotowa. Jeden rzuciłem na pomnik, a dwa wykorzystałem w ulicy Corazziego, żeby odciąć pościg. Po tym, gdy Dzierżyński zapłonął cały plac stanął i wszyscy obserwowali pomnik i miejsce tego zdarzenia.

Pomnik został najpierw obrzucony farbą, a następnie butelkami z benzyną. Wszystko na oczach powracających do domu mieszkańców stolicy i w sąsiedztwie siedziby Służby Bezpieczeństwa. Akcję przypieczętował Artur Nieszczerzewicz, który podpalił pomnik koktajlem Mołotowa. Następnie – zakamuflowany w kominiarce i uzbrojony w rewolwer – ruszył do ucieczki w ślad za kolegami. Podczas biegu niemal został schwytany, kiedy wpadł na maskę milicyjnego radiowozu, po którym zdołał się przeturlać i szczęśliwie uciec do mieszkania Barchańskiego.

Akcja zakończyła się sukcesem: pomnik Dzierżyńskiego płonął, ale w trakcie ucieczki jeden z uczestników, Marek Marciniak, został zatrzymany przez milicję. Dzięki przyjętym przez grupę zasadom konspiracji znał jedynie pseudonimy wspólników, dlatego Służba Bezpieczeństwa nie była w stanie zmusić go do wyjawienia personaliów.

Sprzeciw wobec stanu wojennego

Autorami zamachu byli uczniowie stołecznych szkół średnich, którzy w odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego założyli Konfederację Młodzieży Polskiej "Piłsudczycy". W ściśle zakonspirowanej grupie znaleźli się między innymi Emil Barchański "Janek", Stefan Antosiewicz "Józef" i Artur Nieszczerzewicz "Prut".

Uznając, że najlepszą metodą działania jest "akcja bezpośrednia", postanowili obrzucić koktajlami Mołotowa budynek Komitetu Centralnego PZPR. Kiedy pomysł okazał się trudny w realizacji, wybór padł na pomnik kata z sowieckiej bezpieki, Feliksa Dzierżyńskiego znajdujący się na ówczesnym placu jego imienia (dziś Plac Bankowy).

Akcja otrzymała kryptonim "Cokół". Wzięli w niej udział: Emil Barchański, Marek Marciniak "Lis", Artur Nieszczerzewicz, nieznani z nazwiska "Kowal" oraz "Opty" i prawdopodobnie jeszcze jedna lub dwie osoby.

Esbecja rozpoczęła sprawę "Feniks", której celem było wykrycie sprawców podpalenia pomnika. Podczas przesłuchań Marek Marciniak przyznał się do winy i podał pseudonimy innych uczestników akcji. Kilka dni później chłopak odwołał zeznania. Ostatecznie we wrześniu 1982 roku sąd skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu.

Najmłodsza ofiara stanu wojennego

W trakcie prowadzonych działań operacyjnych esbecja trafia na ślad Emila Barchańskiego, który wraz z Szymonem Pochwalskim został aresztowany 3 marca 1982 roku. Podczas śledztwa Emil był brutalnie bity i zastraszany. Wymienił pseudonimy "Lisa" i "Pruta" oraz podał nazwisko innego ucznia liceum im. Mikołaja Reja, Tomasza Sokolewicza "Halnego".

17 marca 1982 roku Emil Barchański został skazany na 2 lata w zawieszeniu i dozór kuratora. W maju, podczas rozprawy Marciniaka i Sokolewicza, Barchański odwołał wcześniejsze zeznania, informując przy tym, że zostały one wymuszone brutalnym biciem.

3 czerwca 1982 roku, na kilka dni tuż przed swoimi 17. urodzinami, Emil Barchański zginął w "niewyjaśnionych okolicznościach". Jego ciało zostało znalezione w Wiśle. Kilkadziesiąt metrów dalej od miejsca, w którym miał wejść do rzeki, co znaczyłoby, że płynął pod prąd. Emil bał się wody i nigdy do niej nie wchodził.

Emil Barchański uznawany jest obecnie za najmłodszą ofiarę stanu wojennego.

https://www.polskieradio24.pl/39/156/Artykul/2450854,Smierc-za-zamach-na-pomnik-Dzierzynskiego-maly-sabotaz-czasu-stanu-wojennego

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Drugą brawurową akcją było odbicie rannego działacza Solidarności Jana Narożniaka z silnie strzeżonego szpitala przy ul.Banacha w Warszawie przez Grupę Specjalną MRKS kierowaną przez Adama Borowskiego
i Jerzego Bogumiła

Vote up!
3
Vote down!
0

Nigdy nie przegrywasz, gdy walczysz.Przegrywasz, gdy przestajesz walczyć.
Ryan

#1618270

Najmłodszym bojownikiem katowanym, zastraszanym i kopiącym sobie grób był nastolatek, uczeń szkoły podstawowej ... Mateusz Morawiecki, rocznik 1968. 

https://wiadomosci.wp.pl/czat-z-premierem-mateusz-morawiecki-ujawnia-rzucalem-koktajlami-molotowa-6477281118439553a

PS

W sumie to inni politycy mogliby wziąć przykład z premiera i też urządzać takie czaty. To nowoczesna i bardzo atrakcyjna forma kontaktu.

Vote up!
4
Vote down!
0

casium

#1618602