O tym jak dzikus wyszedł z domu i niechcący spowodował kapitalizm
Pod ostatnim moim wpisem wyniknęła dyskusja, której skutkiem było m.in. to, że obiecałem Jakowi odpowiedzieć na pewne zagadnienie w formie wpisu. Tak więc, aby mojemu zobowiązaniu stało się zadość, piszę.
Jaku napisał m. in. „(...) jeśli chodzi o całość pierwiastek człowieczeństwa (solidaryzm, utylitaryzm, altruizm, itd.) też musisz wziąć pod uwagę. Stąd wyższe zorganizowanie się ludzkości i jego ostateczną póki co formę pt. państwo musisz uznać za coś naturalnego (...)”
Tak więc, mój przyjaciel dokonał tu operacji polegającej na wyprowadzeniu istnienia „wyższego zorganizowania się ludzkości” z cech, które „rządziły” grupą pierwotną, Zgadzam się, co do tego, że te cechy składały i składają się na naturę człowieka – swoistą „pierwotną moralność”, nabywaną wraz z poczęciem, jako intuicję. Jednak to ich przezwyciężenie umożliwiło powstanie państwa, a także tego, co Fryderyk August von Hayek nazywa „ładem rozszerzonym”. W swoich dalszych rozważaniach będę się posiłkował tym, co na temat napisał austriacki ekonomista i filozof polityczny.
Zacznijmy od tego jakie cechy posiadał i jak żył człowiek pierwotny, czasem zwany dzikusem czy jaskiniowcem. Po pierwsze, mitem należy nazwać pierwotny indywidualizm, opisywany przez Hobbes’a. Dzikus nie był samotnikiem, żył razem z innymi dzikusami w grupie. Co więcej, od innych dzikusów zależało jego przeżycie, stąd ta stadność, zresztą powszechna w świecie ssaków. Grupy te nie były jednak bardzo liczne, składało się przeważnie na nie kilkudziesięciu osobników. Sens ich istnienia polegał na współpracy, zapewniającej przetrwanie. Ich struktura opierała się na hierarchii – całością kierowała starszyzna, wiadomo- kilku mężczyzn o szczególnym doświadczeniu i autorytecie. Funkcjonowanie tych grup było oparte właśnie na solidaryzmie i altruizmie.
Ich istnienie jest kwestią kluczową. Mianowicie, kiedy pierwotny człowiek, dajmy na to, cos upolował lub znalazł, nie spożywał tego sam. Wiedział, że nie należy to do niego, tylko do grupy, której jest członkiem. Tak więc, nie było to mowy o czymś, co dzisiaj jest nazywane prawem własności. Ale o tym dalej. W grupie wszystkie zdobycze były dzielone, każdy dostawał wedle potrzeb. Komuś może się to skojarzyć z wiadomym systemem, który próbowano wcielić w życie kilkaset tysięcy lat później. Bardzo słusznie! Były to swoiste komuny, których członek nie działał na własną korzyść, tylko na korzyść grupy. W tym objawiał się solidaryzm i altruizm (stąd Rousseau i inni rewolucjoniści tak hołubili człowieka pierwotnego i żądali powrotu do pierwotnej intuicyjności).
Życie człowieka na Ziemi z pewnością wyglądało by tak do dziś, gdyby nie pojawił się jeden, niezmiernie istotny czynnik.
Człowiek, jako jeden z niewielu ssaków, jest w stanie zasiedlić i żyć w prawie każdym miejscu na Ziemi. Jednak tylko nieliczne tereny bogate były w to wszystko, czego człowiek potrzebował do życia. Właśnie je zasiedlił, stale zamieszkując i broniąc przed intruzami. Z czasem ludzie jednak zaczęli poznawać tereny okoliczne. Choć nie były zasobne we wszystko co trzeba do życia, niektórzy ludzie uznali, że potrzeby te można zaspokoić przez wizyty w pierwotnych osadach, z reguły brakowało im jedynie takich rzeczy, jak krzemień czy substancje do garbowania skór. Tak więc, poszczególni ludzie opuszczali swe grupy i osiedlali się w innych miejscach. Jak się miało później okazać, takie postępowanie doprowadziło do wykształcenia się handlu. Hayek pisze:
„Wizyty w domostwach, mające na celu uzupełnienie zaopatrzenia, nie stanowiły żadnego, dopóki oczywiście podróżnicy byli ciągle rozpoznawani byli ciągle rozpoznawani przez tych, którzy pozostali w domu. Jednak w ciągu kilku pokoleń potomkowie tych pierwotnych grup zaczęli wydawać się sobie nawzajem obcy, a ci zamieszkujący pierwotne, bardziej samowystarczalne tereny, zaczęli coraz częściej na różne sposoby bronić siebie i swoich zapasów. Aby zapewnić sobie zezwolenie n wkroczenie na ich pierwotny teren, w celu otrzymania jakichś specyficznych materiałów dostępnych tylko tam – goście dla ujawnienia swych pokojowych intencji i wzbudzenia chęci zaspokojenia życzeń gospodarzy – musieli przywieść prezenty. Większa efektywność uzyskiwano dzięki prezentom, które nie służyły zaspokajaniu codziennych potrzeb, co można było bez trudu osiągnąć na miejscu, lecz powinny były być kusząco nowe, być niezwykłymi ozdobami czy przysmakami. Jest to jeden z powodów, dla których przedmioty oferowane przez jedna ze stron tych transakcji, były tak często „przedmiotami zbytku”, co oczywiście nie oznacza, że to, na co były wymieniane, nie było niezbędne dla drugiej strony.”
Początkowo wymiana zachodziła prawdopodobnie głownie miedzy rodzinami, ale z czasem pojawiły się bardziej bezosobowe instytucje gospodarzy lub pośredników. Nastąpiło również przejście do wymiany poszczególnych towarów za stawki określone przez ich względną rzadkość występowania. Poprzez określanie minimum jako wciąż możliwego do zaakceptowania i maksimum przy którym transakcja stawała się nieopłacalna, stopniowo ustalane były ceny za poszczególne towary.
Relacje te były korzystne dla obu stron, toteż coraz bardziej się upowszechniały. Jednak miały druzgocące skutki dla dotychczasowej formy organizacji człowieka, czyli grupy pierwotnej. Znowu Hayek:
„Owe zwielokrotnione możliwości przyczyniły się do postępowania z obcymi w sposób przynoszący korzyści, a przy tym bez wątpienia były czynnikiem pogłębiającym rozpad solidarności grupowej, rozbicie wspólnoty celów i rozpad kolektywistycznego charakteru pierwotnych małych grup. Tak czy inaczej, niektóre jednostki zerwały więzy i uwolniły się od zobowiązań wobec małej społeczności lub zostały z nich zwolnione i poczęły nie tylko zakładać nowe społeczności, ale tworzyć podstawy sieci powiązań z członkami innych społeczności, która w ostateczności pokryła cała Ziemię poprzez niezliczone formy przekazu i liczne swe rozgałęzienia. Tym sposobem jednostki te były w stanie, dzięki własnemu udziałowi, przyczynić się, choć w sposób nieuświadomiony i niezamierzony, do stworzenia bardziej złożonego i rozległego ładu, wykraczającego daleko poza granicę pojmowania im samych i im współczesnych.”
Bardzo ważne jest to, że ów proces nastąpił bezwiednie, samoczynnie. Nie został przez nikogo zaplanowany, ani przez nikogo nie był kontrolowany. Te grupy, które zaakceptowały nowe reguły, oparte na prawie własności i konkurencji, zaczęły dynamicznie się rozwijać i gwałtownie zwiększały populację. Te które tego nie akceptowały i nie przyjęły tej nowej moralności, były wypierane, z reguły przez podbój i wcielenie ich w bardziej rozwiniętą grupę. Zachodziła tu selekcja negatywna, bardzo podobna do tej darwinowskiej. Jakby to brutalnie nie brzmiało. Zresztą to biologia zapożyczyła termin ewolucji od badaczy kultury, a nie na odwrót (pierwszym, który użył tego terminu był niemiecki historyk kultury Johann Herder).
Bynajmniej nie oznacza to wszystko, że pierwotna moralność została całkowicie przezwyciężona. Dalej jest ona obecna jako składnik duszy ludzkiej, tyle, że może się realizować jedynie w małej grupie, zgodnej co do celów – analogicznej do grupy pierwotnej, to jest w rodzinie, także w grupie przyjaciół. Człowiek współczesnego ładu powszechnego posiada w rzeczywistości dwie moralności – tą intuicyjną, oraz tą społeczną, która wytworzyła się w toku ewolucji. Te reguły pozwalały ludziom bogacić się, co za tym idzie, skutecznie konkurować z innymi grupami.
Tak samo powstanie pieniądza, prawa i państwa było naturalną konsekwencją rozwinięcia się wymiany handlowej. Należy odrzucić przesąd, że ktoś to sobie po prostu wymyślił i że instytucje te można sobie dowolnie kształtować, bez szkody dla cywilizacji. Wyewoluowały one podobnie jak moralność czy język, bo z czasem okazało się, że są potrzebne.
Socjaliści robią ten ogromny błąd, że chcą przenosić pierwotną, grupową moralność na całe organizmy państwowe i ogromne społeczeństwa. Nie zdają sobie sprawy, że jest ona zasadna tylko w tych małych grupach, w których członkowie znają wzajemnie swoje potrzeby. Tak duże grupy nie mogą efektywnie kooperować, musi w ich wnętrzu zachodzić konkurencja, aby mogły się rozwijać.
Państwo nie jest od tego, żeby obywatelom „robić dobrze”, oni sami wiedzą najlepiej jak to się robi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2981 odsłon
Komentarze
wiedziałem
14 Lutego, 2009 - 15:02
http://niepoprawni.pl/blog/285/ciotki-matyldy-vs-nicpon#comment-15686
a jakby tak ktoś nie chciał w tym brać udziału i nie dorzucał do wszechświatowego systemu przymusu do "wolnego rynku", to co? trafił by do obozu pracy?
Re: wiedziałem
14 Lutego, 2009 - 15:44
nie chcesz pracować to przecież nie musisz, nie wiem gdzie tu widzisz problem.
w takim razie
15 Lutego, 2009 - 09:53
kto zapłaci za utrzymanie porządku? czy porządku nie będzie?
+
14 Lutego, 2009 - 17:18
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
@Kuman
14 Lutego, 2009 - 15:54
hehe zwierzęta dzielą się pokarmem wg. potrzeb? A ja myślałem, że najwięcej dostaje najsilniejszy a najsłabsi dostają ochłapy - patrz lwy, hieny. Słaby umiera, nie ma takiej opcji, że stado pomaga mu tworząc pierwotny socjalizm który Ty próbujesz tu udowodnić. Nie zgadzam się z Tobą i z Hayekiem.
Grupy istniały głównie w celach obronnych, stąd nadrzędność bezpieczeństwa nad wolnością w mentalności każdego człowieka, w potrzebach każdego człowieka (patrz - Kimla).
Państwo jest rozwinięciem takiej grupy, jego ewolucją. Nie czymś nowym - rewolucją (;)).
Uznając państwo za coś nienaturalnego i stworzonego tylko przez człowieka nieświadomie stajesz po tej samej stronie co racjonaliści oraz współcześni lewacy. Po raz kolejny.
PS.: I znów próbujesz udowodnić, że cały świat w którym żyjemy, prawo i państwo, rozwinęły się tylko i wyłącznie dzięki ekonomii. Niczym Marks - przemyśl to.
@Jaku
14 Lutego, 2009 - 16:11
[quote=Jaku]
PS.: I znów próbujesz udowodnić, że cały świat w którym żyjemy, prawo i państwo, rozwinęły się tylko i wyłącznie dzięki ekonomii. Niczym Marks - przemyśl to.[/quote]
Marksizm z biegunem ujemnym? :)
DoktorNo
14 Lutego, 2009 - 16:18
Hehe marksistowska teza leżąca u podstaw liberalizmu. Jak dla mnie to śmierdzi;)
a może byście tak nieco biologii liznęli?
14 Lutego, 2009 - 17:19
Żeby chociaż gadać na podstawie jakiejś wiedzy? Polecam Roberta Ardreya.
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Przemoc rzadko jest odpowiedzią, ale kiedy jest, jest jedyną odpowiedzią.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Jaku
14 Lutego, 2009 - 17:42
Nie wiem skąd wnioskujesz, że uważam państwo za coś nienaturalnego czy rewolucyjnego. Człowiek nie miał nad tym procesem żadnej kontroli, stoi to wyraźnie w tekście.
Wiesz kim jest racjonalista? Osobą, która twierdzi, że może sterować sobie w dowolny sposób procesem ewolucji. Przemyśl czy Ty przypadkiem nim nie jesteś.
Ps. Jeśli Marks twierdził, że prawo i państwo rozwinęło się na skutek handlu, to miał rację i w tym sensie mogę być marksistą.
Kuman
14 Lutego, 2009 - 23:09
Myślę, że osoby które twierdzą że moga sobie w dowolny sposób sterować procesem ewolucji to lewacy, a ja stoję na stanowisku, że ewolucji należy przywrócić naturalny tor. Nie walczyć z nim.
P.S.: Więc w tym sensie jesteś marksistą. Dla mnie byłaby to największa z obelg.
Jaku
14 Lutego, 2009 - 22:27
a przecież w dawnych czasach opieką społeczną zajmował się Kościół, więc nie widzę potrzeby, żeby państwo się tym zajmowało.
Tak samo czy państwo ma się zajmować służbą zdrowia, ubezpieczeniami na przykład, czy wyciąganiem różnych śmiałków co w Tatrach się zgubili. Państwo jest od tego, żeby rządzić armią, policją, sądami, stanowić prawo, zajmować się infrastrukturą między największymi miastami oraz strategicznymi gałęziami jak energetyka, surowce czy zbrojeniówka - oczywiście nie jako monopolista, a do tego państwo się powinno zajmować ochroną środowiska. No i po co więcej. A cała reszta może być prywatna. Dodam, że z takimi poglądami byłem traktowany nie raz jako darwinista społeczny czy wręcz eugenik;)
Ja bym nie udowadniał, że państwo powstało dzięki ekonomii. Po mojemu tu raczej działały charyzmatyczne jednostki. Jakoś rzadko bierze się pod uwagę teorię psychologiczną. Taka Grecja nigdy nie była zjednoczona, bo nikt jej nie chciał jednoczyć. Gdyby nie Czyngis-chan, to dalej istniałyby mongolskie plemiona bez jakiejkolwiek organizacji państwowej, tylko napadające się wzajemnie i kradnące sobie wielbłądy. Tak samo pewnie gdyby nie Mieszko I byśmy teraz zachwalali Vaterland.
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker
14 Lutego, 2009 - 23:05
W obecnych czasach nie zajmuje się tym kościół, bo ma całkiem inną pozycję w społeczeństwie, inną politykę i cele. I sądzę, że w tym pokoleniu nie ma powrotu do sytuacji ze średniowiecza. Dlatego ktoś musi ten kościół zastąpić.
Niekoniecznie państwo bo to nie jest sprawa pierwszorzędna.
Państwo musi się zajmować przede wszystkim zabezpieczaniem własnych obywateli przed opresją z zewnątrz i wewnątrz. Opresję należałoby rozumieć szeroko, nie chodzi jedynie o konflikty zbrojne ale i o wpływ zewnętrznego kapitału we wrogich rękach itp.
Dlatego jestem za szerszymi kompetencjami, niż Ty i Kuman proponujecie.
Charyzmatyczne jednostki to nic innego jak przywódcy stada. Ich władza wynikała z ich cech danych przez naturę. To argument psychobiologiczny. Jednak nie może to być całość problemu bo wielkość Mongołów trwała tylko tyle, co życie Czyngis Chana, bez niego wszystko się rozsypało. To nie może być jedyny czynnik bo żadna potęga nie trwałaby dłużej niż życie charyzmatycznego przywódcy.
Jaku
15 Lutego, 2009 - 18:32
[quote="Jaku"]Dlatego jestem za szerszymi kompetencjami, niż Ty i Kuman proponujecie.[/quote]
A co to znaczą szersze kompetencje, że się spytam?
pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista
Kirker prawicowy ekstremista
@Kuman 2
14 Lutego, 2009 - 16:02
Co do ostatniego zdania:
Pańśtwo rzeczywiście nie istnieje po to, by robić dobrze ale by chronić. Przede wszystkim. I myślę, że tu się oboje zgodzimy.
Jednak by zapewnić dobrą ochronę, państwo nie może pozwolić na absolutny liberalizm, w którym ludzie wiedzą lepiej jak sobie zrobić dobrze, bo jak wiadomo, lemingi raczej nie wiedzą jak zrobić sobie dobrze. Mogą one co najwyżej załatwić sobie dobrą pracę i przywileje, co z tego, że w zrusyfikowanej Polsce w zamian za milczenie nt. prawdy (patrz komunizm). Mówiono Polakom, że sami wiedzą co jest dla nich dobre i z zewnątrz zmanipulowano podatną część a niepodatną odstrzelono w sukcesywnych zagonach. Tak właśnie silnie shierarchizowane i scentralizowane państwo zwyciężyło nad pozornie wolnym po II Wojnie Światowej narodem polskim. To samo stałoby się z liberalnym utopijnym państwem w przeciągu kilku dziesięcioleci. Wasz główny błąd to nie branie pod uwagę czynników zewnętrznych a przede wszystkim obecnych uwarunkowań. O wyimaginowanych idealnych państwach możemy sobie dyskutować do woli ale te zawsze pozostaną utopiami. Żyjemy tu i teraz, mówmy o warunkach zaistniałych tu i teraz.
Jaku
14 Lutego, 2009 - 17:53
Co ma do tego polityka historyczna? Dobrze wiesz, że sprzeciwiam się wolnemu rynkowi w świecie idei.
Myślisz, że po co chciałbym uwalniać rynek? Dla zasady? Nie, po to, żeby silne Państwo Polskie mogło się przeciwstawić ewentualnemu wrogowi. Realną siłę. Szczytnymi ideami nikogo nie zwyciężymy.
Kuman
14 Lutego, 2009 - 23:07
Wyobraź sobie sytuację totalnie wolnego rynku w przypadku konfliktu zbrojnego. Cały kapitał ucieka poprzez giełdę a władza pozostaje z niczym wobec potęgi agresora. Nie chodzi tu o idee a o instrumenty potrzebne władzy dla zapewnienia bezpieczeństwa.
Jaku
14 Lutego, 2009 - 23:33
Giełdę w czasie wojny się zamyka, a przedsiębiorstwa, które nie chcą się podporządkować - nacjonalizuje.
Kuman
14 Lutego, 2009 - 23:38
I tu objawia się cała użyteczność liberalizmu - nawet wg. Ciebie ma rację bytu jedynie w sytuacji pokoju (ja uważam, że jeśli chodzi o Polskę to długo nie będzie można mówić o czasach pokoju) poza tym zagrożenia istnieją zawsze i pokój jet jedynie stanem przejściowym. Dlatego liberalizacja nie może posuwać się za daleko, by móc cofnąć jej zmiany jak najszybciej i jak najskuteczniej w wypadku konfliktu.
Jaku
14 Lutego, 2009 - 23:47
Ja traktuję wolnorynkową politykę gospodarczą jako najlepsze przygotowanie do wojny. Albo jej uniknięcie.
Myślisz, że dlaczego nikt nigdy nie zaatakował Stanów Zjednoczonych? Ja myślę, że dlatego, bo były bogatym, a przez to silnym państwem, uzbrojonym w co się tylko da.
Kuman
14 Lutego, 2009 - 23:58
Myślę, że Japończycy zaatakowali USA nie zważając na ich bogactwo i to nie jest argument za tym, że bogate państwa nie mogą być zaatakowane a przez swoją zamożność unikną wojny.
Myślę, że Stany Zjednoczone zwyciężyły m.in. dzięki bogactwu ale to nie wszystko. Z resztą przed wojną gospodarka USA stała się bardziej etatystyczna niż kiedykolwiek do tej pory - rozmawialiśmy o tym. To nie jest argument.
Pieniądze to naprawdę nie jest gwarant sukcesu.
Jaku
15 Lutego, 2009 - 00:10
No fakt, Ci nieszczęśni Japończycy zaatakowali. Tyle, że byli szaleni.
Co do przedwojennej gospodarki Stanów - New Deal przedłużył i pogłębił Wielki Kryzys.
Kuman
15 Lutego, 2009 - 00:18
Nie wiem czy byli szaleni, ale przyznając to wskazujesz na nieprzewidywalny pierwiastek ludzkiej natury mający wpływ na politykę. Dlatego bogactwo niczego nie gwarantuje. W ogóle w polityce nie ma wielu pewników.
Czy New Deal zakończył się po Wielkim Kryzysie? Czy potęga Stanów Zjednoczonych niszcząca Niemców i Japończyków istniała w oderwaniu do New Deal?
Jaku
15 Lutego, 2009 - 00:36
Oczywiście, że w oderwaniu, bo to bogactwo zostało wypracowane w znacznej mierze wcześniej i kryzys nie był w stanie złamać Stanów.
Jest takie prawo, tyle, że nie pamiętam jak się ono dokładnie nazywa i kto je sformułował - mniejsza z tym - chodzi o to, że kontrrewolucja nie jest w stanie przywrócić w pełni porządku z przed rewolucji. To samo stało się w Stanach - New Deal jako taki przestał obowiązywać, jednak zostały na trwałe niektóre jego elementy w gospodarce Stanów.
Kuman
15 Lutego, 2009 - 01:05
Skoro kryzys łamał Stany ale ich nie złamał, znaczy to że tak samo jak New Deal oddziaływał na to państwo i nie możesz powiedzieć, że potęga militarna Stanów około 41 roku powstała w oderwaniu od tych zjawisk. New Deal nie zaszkodził USA więc może nie jest taki straszny jak go liberałowie malują.
Bogactwo bez siły moralnej narodu nic nie znaczy.
Jaku,
15 Lutego, 2009 - 10:02
przecież to jest pomysł na uszczęśliwienie ludzkości, a drogą do niego jest rozbicie państw narodowych. stąd prosty wniosek, że konflikty zbrojne znikną.
Człowiek się indywidualizował od początku
14 Lutego, 2009 - 20:09
Odmiennie od innych stadnych ssaków homo sapiens od początku pojawienia się w przyrodzie posługiwał się narzędziami i zapewne też odzieżą, gdyż natura nie dała mu futra. Nie wyobrażam sobie, że w plemionach pierwotnych wódz czy starszyzna dysponowała bronią czy okryciami.
Poza tym człowiek ma tendencje monogamiczne, a już nawet nie ssaki, ale gady mające skłonności monogamiczne, które pojawiły się w przyrodzie miliony lat wcześniej, budują SWOJE gniazda, których nie udostępniają innym członkom stada.
Pozdrawiam
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Własnie o to chodzi, że nie od początku
14 Lutego, 2009 - 23:30
Oczywiście, że w plemionach pierwotnych samiec alfa dysponował tym, co grupa zdobyła. Okrycie w takiej grupie nie należałoby do Ciebie, tylko do wspólnoty, mógłbyś je w każdej chwili stracić. Te grupy nie znały prawa własności.
Co do stwierdzenia, że człowiek od początku posługiwał się narzędziami czy okryciem - proponuje przejrzeć książkę do biologii z podstawówki.
Własność w przyrodzie
15 Lutego, 2009 - 01:30
Jeśli o okryciach decydował samiec alfa to znaczy że on był właścicielem.
Według mnie psy, które oznaczają sikami swój teren stosują w praktyce własność, tak jak te gady co sobie robią gniazdo, do którego nie dopuszczają innych.
Bacz
Pozdrawiam. Bacz
Bacz
15 Lutego, 2009 - 01:41
To, że podlewa, jeszcze o niczym nie świadczy. Gdyby do tego psa dołączył kolejny, czyli powstało stado, to decydowałby o tym samiec alfa. Tak czy siak.
Ja też mam psa :), ma on np. swoje kości - tą kość mogę mu swobodnie wziąć i on nawet nie piśnie, bo uznaje mnie za samca alfa (stadem jest gospodarstwo domowe), z kolei kiedy podejdzie do niego kot, a on gryzie tę kość, to robi się agresywny. Traktuje on ogół domowników jako to pierwotne stado, które jest silnie schierarchizowane.