W obronie decyzji ks. Jacka Międlara

Obrazek użytkownika RAM
Kraj

Tym, którzy krytykują decyzję ks. Jacka, przedstawiam trzy artykuły o homoherezji w Kościele Katolickim, które ukazały się we Włoszech. Należałoby się co nieco zastanowić  - moim skromnym zadaniem - zanim ten czy ów dołączy do bandy niszczącej Księdza, tak wcześniej jak i teraz.. RAM

 

 

Przypadek rzymskich Karmelitów:  milczenie-zgoda, która faworyzuje homo-herezję.

 

Il caso dei Carmelitani di Roma: il silenzio-assenso che favorisce l’omoeresia

]]>http://www.corrispondenzaromana.it/il-caso-dei-carmelitani-scalzi-di-santa-teresa-davila-a-roma-il-silenzio-assenso-che-favorisce-il-dilagare-dellomoeresia/]]>

 

Emmanuele Barbieri      9 październik  2015         tłum. RAM

 

 

 

Zaledwie kilka dni po niewiarygodnym "coming out"  watykańskiego monsignore Krzysztofa Charamsy, następny zaskakujący skandal homoseksualny, tym razem z Kurią Generalną Rzymskich Karmelitów Bosych w roli głównej, uderza w Kościół Katolicki. Wydarzenie, przedstawione na łamach Corriere della Sera, 8 października, przez Fabrizio Peronaci, ma miejsce w centralnej rzymskiej parafii św. Teresy z Avila, nie mniej ni więcej, ale w 500-letnią rocznicę urodzin jej założycielki.

 

Oskarżenie jest bardzo poważne. Przełożeni zakonu są podejrzewani o chronienie milczeniem co najmniej jednego z ojców pracujących w Kurii Generalnej, z całym prawdopodobieństwem od bardzo długiego czasu regularnie odwiedzającego środowiska prostytucji homoseksualnej  w pobliskiej Villa Borghese. Ponadto, jak opisuje gazeta, boczne wejście do Kurii, ze strony via Aniene, dzięki wspólnictwu jednego z pracowników,  miało pozostawać celowo niestrzeżone, aby umożliwić nieustanne nocne krążenie potajemnych gości.

 

Cała sprawa pozostałaby nieujawniona, gdyby nie to, że kilka miesięcy temu, przełożony generalny karmelitów ojciec Saverio Cannistrà podjął nieroztropną decyzję, aby potraktować  zbyt wielu ojców na jedno kopyto i przenieść ich na inne placówki. Dotyczyło to nie tylko 4 ojców pracujących w Kurii i między nimi, tego, którego dotyczą oskarżenia, ale także jeszcze trzech innych księży należących do bazyliki i  nie mających nic wspólnego z powyższą drażliwą i żenującą historią. (...)

 

Nieoczekiwana i bezpodstawna decyzja o przeniesieniu, wywołała bunt parafian kościoła św. Teresy, przywiązanych do swego proboszcza i pozostałych prałatów. W czerwcu, 110 osób podpisało pierwszy pełen szacunku, ale bardzo zmartwiony apel do przełożonego generalnego zakonu, ojca Cannistrà, prosili oni również  o spotkanie z władzami zakonu w obecności biskupa odpowiedzialnego za północną część diecezji,  Guerino Di Tora. (..)

 

Po pierwszym liście bez jakiejkolwiek odpowiedzi, piszący wysłali drugi, w lipcu, tym razem bardziej formalny, zaadresowany do zarządzających zakonem,  ponadto do kardynała wikariusza Agostino Vallini, do prefekta kongregacji do spraw zgromadzeń zakonnych Braz De Aviza, (w formie do wiadomości) do  Jego Świątobliwości papieża Franciszka i do Sekretarza Stanu Pietro Parolina.

 

W tym drugim liście, 110 osób prywatnych, pozbawionych (bez jednego słowa wyjaśnienia) kierownictwa duchowego, po powtórnym wyrażeniu ich żalu (i zakłopotania  co do dostarczonej im nieoficjalnej  wersji motywacji przeniesień), przystąpiło do faktów, otwarcie ujawniając znane im wydarzenia: 

 

"Dowiedzieliśmy sie o  wysoce niemoralnych postępkach, do jakich dopuściła się jedna z osobistości  kurii generalnej; zostały nam one opowiedziane szczegółowo przez osoby świeckie, zaliczane do tzw. kategorii "dorosłych podatnych", o której mówi się w ostatnich nowatorskich dyspozycjach kanonicznych, odnoszących się do możliwych aktów zaniedbania, jakich mogą dopuścić się biskupi i ogólnie mówiąc dostojnicy kościelni".

 

Tu, parafianie kościoła św. Teresy ujawniają dogłębną znajomość wszystkich etapów sprawy, pisząc:  

"Jak o tym dobrze wiecie, czcigodni ojcowie, tak i my, wiemy (będąc o wszystkim dobrze poinformowani  przez świeckiego protagonistę tych karygodnych zajść), że  istniejące na ten temat bardzo obszerne dossier, zawierające  kronikę tych haniebnych  zajść, (wraz z wypowiedziami osób świeckich zaangażowanych w relacje z oskarżonym prałatem), zostało doręczone kardynałowi Vallini.  Ten jednak, jak nas poinformowano, nie uznał za słuszne przyjęcia i wysłuchania powyżej wspomnianego świeckiego protagonisty skandalu,  i ograniczył się do  dostarczenia Wam, Ojcze Cannistrà, wskazówek abyście nie brali udziału w jakimkolwiek spotkaniu z przedstawicielami wspólnoty parafialnej, o jakie wielokrotnie proszono".

 

I w tym miejscu sygnatariusze apelu, bez owijania w bawełnę demaskują zasłonę ciszy, jaka opadła na całą sprawę (podkreślając paradoksalność sytuacji, w jakiej się znaleźli) i piszą:

"Czekaliśmy aż do dnia dzisiejszego, że dotrze do nas ze strony chociażby jednego adresata naszego listu, przynajmniej cień odpowiedzi, ale niestety, znajdujemy się twarzą w twarz z murem ciszy, który można nazwać zmową milczenia. W czasach, w których Kościół nie ucieka przed dialogiem z żadną wspólnotą religijną, nawet z tymi nie mającymi nic wspólnego  z chrześcijaństwem, w sposób szczególny boli nas fakt doświadczenia całkowitego zignorowania naszej prośby, będącą prośbą wiernych".

 

Parafianie piszą dalej:

"Zamiast przenieść tylko i wyłącznie zakonnika odpowiedzialnego za czyny bezwstydne i wymagającego leczenia, jednakowo traktuje się osoby winne i niewinne".

 

Na koniec, sygnatariusze stawiają ultimatum, ostrzegając, iż ich sumienie nie pozwoli na dalsze bezkarne przemilczanie tej niesprawiedliwej i skandalicznej sprawy:  

"Nie jest naszym zadaniem przypominać Wam, tego, co w takich przypadkach przewiduje jako sankcje Kodeks Kanoniczny...

W sytuacji, nieotrzymania od was żadnej odpowiedzi, po raz kolejny, skandal, aż do dnia dzisiejszego przez Was, Czcigodni Ojcowie ukrywany, wyjdzie poza mury Kościoła aż do środków masowego przekazu. W zgodzie z tym, co na ten temat mówi Ewangelia: trzeba, aby skandale wychodziły na światło dzienne..."

 

Zapytany przez Corriere della Sera co myśli na ten temat, biskup Di Tora zbagatelizował sprawę mówiąc, że otrzymał list od kardynała Vallini, ale za przeniesienia ojców odpowiedzialny jest zakon karmelitów, a nie on. Natomiast sekretarz przełożonego generalnego karmelitów, ojciec Raffaele, rzecznik Kurii generalnej usprawiedliwił się motywując wszystko zwykłą reorganizacją wewnętrzną: "Przeniesienia? Nie ma tu żadnego skandalu, są konsekwencją reorganizacji naszej struktury, na skutek uległych zmianie potrzeb zakonu". (...)

 

Jak pisze ksiądz Oko z Krakowa, "problem homoideologii nie istnieje jedynie na zewnątrz Kościoła, ale jest także dobrze zadomowiony wewnątrz Kościoła, gdzie homoideologia staje się homoherezją. 

Zwolennicy homoherezji - precyzuje dalej ksiądz Oko - nie akceptują faktu iż homoseksualizm jest zaburzeniem osobowości. Według nich akty homoseksualne nie są przeciwko naturze.

Obrońcy homoherezji chcą wyświęcania księży gejów. Homoherezja jest więc kościelną wersją homoseksualizmu". (...)

 

 

 

Monte Cassino:  wszystkie wydatki ex-opata - zakup perfumów - 1 100 euro

 

Montecassino, tutte le spese dell’ex abate: in profumeria 1.100 euro

]]>http://roma.corriere.it/notizie/cronaca/15_novembre_13/montecassino-tutte-spese-dell-ex-abate-profumeria-1100-euro-75101fce-89d5-11e5-8726-be49d6f99914.shtml]]>

 

Fiorenza Sarzanini   13 listopad 2015     tłum. RAM

 

 

Mógł żyć w luksusach, bez obawy, że braknie mu pieniędzy. Płacił 600 euro za jedną tylko kolację.  1 100 euro za perfumy. 7 000 euro za pobyt w jednym z najbardziej wykwintnych hoteli londyńskich. Wysiadał z jednego samolotu i wsiadał w następny, przenosił się z jednego kraju do drugiego, z Europy do egzotycznej Brazylii, mając zawsze świadomość posiadania nieograniczonych funduszy do dyspozycji. A to dlatego, że za wszystko płaciła Stolica Apostolska dzięki darowiznom podatkowym.

Pieniądze te pozwalały na spełnienie każdego pragnienia, jak na przykład wakacje w Hotelu Fasano w Rio de Janeiro, które kosztowały 23 090 euro.

 

Pietro Vittorelli ex-opat z Monte Cassino i biskup diecezji żył jak w bajce, kiedy został oskarżony o przywłaszczenie sobie 500 000 euro z kont należących do opactwa, otwartych w watykańskim IOR-ze. Dostojnik z udziałem swego brata - obecnie również w stanie oskarżenia - zdołał ukryć pieniądze przelewając je na swe prywatne konta, z których korzystał  tylko na własne potrzeby. (...) Wszystkie "wydatki" opata zostały zrekonstruowane przez Policję Finansową, po otrzymanej z banków informacji na temat operacji podejrzanych.

 

Rok 2013 był dla opata i biskupa obfity w zajęcia. Po lecie spędzonym w Ameryce Południowej, wrócił do Włoch i kontynuował podróże. 14 października za pobyt w Hotelu Pricipe di Savoia w Mediolanie zapłacił 2 086 euro. W listopadzie, w Vicenzy zrobił zakupy. Wydał 1490 euro w sklepie futrzarskim. W uzdrowisku San Casciano w Toskanii wydał 3 500 euro. Natomiast w lutym, za 4 - dniowy pobyt w Hotelu Corinthia w Londynie zapłacił ponad 5 000 euro. Ale jak widać, miał jeszcze za mało wakacji, jako że już następnego dnia pojechał do St. Moritz.

 

Opat był zakochany nie tylko w hotelach, ale również w kosztownych ubraniach. I tak 17 kwietnia zrobił zakupy u Ferragamo w Mediolanie za 415 euro i zaraz potem u Prady za 1 390 euro.

 

Również jedzenie wydaje się być jego namiętnością. Lista rachunków restauracyjnych robi wrażenie: 3 kwiecień 2014, restauracja Piccolo Lago w Werbanii - 614 euro; 25 kwiecień, Sushi Samba w Londynie - 690 euro; 23 lipiec, restauracja Antico Arco w Rzymie - 421 euro; 4 luty 2013, restauracja San Lorenzo w Rzymie - 800 euro; 27 maj 2013, restauracja Mirabelle w Rzymie - 1279 euro.

 

28 października 2014 wchodzi do sklepu Gucci w Rzymie i wydaje 1 090 euro, 6 lutego rok wcześniej płaci  w jednym z rzymskich sklepów 800 euro, tylko za żywność. Śledczy Policji Finansowej kontrolują obecnie, czy oprócz brata nie były w ukrywanie pieniędzy zamieszanie także inne osoby.

 

Setki euro opat wydał również na internetowe połączenia telefoniczne do nawigacji po witrynach wyspecjalizowanych w organizowaniu spotkań. Co do faktu iż na wakacje udawał się zawsze w towarzystwie, wiadomo  na podstawie identyfikacji tożsamości posiadaczy biletów lotniczych, płaconych z kont bankowych otwartych w najrozmaitszych bankach.

 

Prowadząca śledztwo prokuratura rzymska poprosiła i otrzymała pozwolenie na skonfiskowanie dóbr o wartości 500 000 euro. Zajmie się również ustaleniem ewentualnych wspólników opata.

Chodzi mianowicie o zweryfikowanie, czy ktoś z przełożonych biskupa nie odkrył i nie "przykrył" kradzieży, które trwały kilka dobrych lat. W tej sprawie uaktywniła się także Stolica Apostolska zlecając skontrolowanie sposobu używania kont bankowych w watykańskim IOR - ze.

 

Prałat gejowskiego lobby.

Il prelato della lobby gay.

 ]]>http://chiesa.espresso.repubblica.it/articolo/1350561]]>

 

Sandro Magister    18 lipiec 2013     tłum. RAM

 

 

"W kurii mówi się o ΄lobby gay΄. I jest prawdą, że takowa istnieje. Zobaczymy, co będzie można z tym zrobić", powiedział Franciszek 6 czerwca grupie zakonników latynoamerykańskich, przyjętych na audiencji.

 

"To wszystko nie jest łatwe. Tu jest wielu właścicieli papieża i to z długim stażem pracy", zwierzył się kilka dni temu swemu argentyńskiemu przyjacielowi i byłemu uczniowi Jorge Milia.

 

I rzeczywiście niektórzy z tych właścicieli uknuli na szkodę Jorge Mario Bergoglio, najbardziej (od czasu wybrania go na papieża) bezlitosne i podstępne oszustwo. Ukryli oni bowiem przed nim bardzo istotne informacje, jakie znane wcześniej, powstrzymałyby go od mianowania Battisty Ricca "prałatem" IOR-u.

 

Przy  pomocy nominacji, opublikowanej 15 czerwca, Franciszek usiłował ulokować w strukturach wewnętrznych IOR-u kogoś, kogo darzył zaufaniem, aby ten mógł pełnić tam kluczową rolę. Stanowisko o którym mowa, pozwala na wolny dostęp do wszystkich akt i dokumentów, a także na bycie obecnym na zebraniach, tak nadzorczej komisji kardynalskiej, jak i rady nadzorczej, a zatem wszystkich organów zarządzających zdewastowanym bankiem watykańskim. Jednym słowem, było to posunięcie w celu zrobienia w IOR-ze trochę porządku.

 

Ricca ma 57 lat i pochodzi z kręgów dyplomacji. Przez 15 lat pracował w nuncjaturach różnych krajów zanim został wezwany do pracy w watykańskim Sekretariacie Stanu.

 

Zaufanie papieża Bergoglio zaskarbił sobie Ricca najpierw jako dyrektor rezydencji, w której arcybiskup Buenos Aires zatrzymywał się podczas swych wcześniejszych pobytów w Rzymie, a następnie jako dyrektor Domu św. Marty, w którym Bergoglio mieszka aktualnie.

 

Na tydzień przed decyzją o nominacji, Franciszkowi pokazano, jak jest to w zwyczaju akta osobowe Battisty Ricca, w których papież nie znalazł niczego niestosownego. Wysłuchał również kilku opinii osobistości pracujących w Kurii i żadna z nich nie wniosła zastrzeżeń.

 

Jednakże zaledwie po tygodniu od promocji "prałata", Franciszek, podczas dni, w których spotykał nuncjuszów przybyłych do Rzymu z całego świata, dowiedział się (z więcej niż jednego źródła) o zachowaniach duchownego, do tej pory mu nieznanych i mogących spowodować poważne szkody, tak jemu, jak i projektowanej prze niego reformie. (...)

 

***

 

Czarna dziura w osobistej historii Battisty Ricca to okres spędzony przez niego w Urugwaju, a dokładnie w Montevideo, na północnym brzegu Rio de la Plata, naprzeciwko Buenos Aires.

 

Ricca, po pracy w misjach dyplomatycznych w Kongo, Algierii, Kolumbii i na koniec w Szwajcarii, przybył do nuncjatury w Montevideo w 1999, kiedy kończył swój mandat nuncjusz Francesco De Nittis.

 

W Bernie, Ricca zaprzyjaźnił się z kapitanem wojska szwajcarskiego, Patrickiem Haari, tak że efektem tego, była decyzja udania się do Urugwaju razem. Poczym Ricca w nuncjaturze poprosił, aby również jego przyjacielowi dano płatne zajęcie i zakwaterowanie.

 

Nuncjusz prośby nie wysłuchał, ale po kilku miesiącach poszedł na emeryturę i Ricca jako chargé d'affaires "ad interim" i w oczekiwaniu na nowego nuncjusza, przyznał Patrickowi Haari tak mieszkanie w nuncjaturze jak i regularne zatrudnienie i pensję. Watykan na nic nie zareagował.

 

W owym czasie, pracował w Sekretariacie Stanu, Giovanni Battista Re, przyszły kardynał, również pochodzący z Brescii jak Ricca.

 

Zażyłość stosunków między Ricca i Haari w Montevideo była tak jawna, że gorszyła wielu biskupów, księży, i świeckich urugwajskich, a także zakonnice pracujące w nuncjaturze.

 

Również nowy nuncjusz przybyły do Urugwaju na początku roku 2000, Polak, Janusz Bolonek uznał  tego rodzaju "ménage" za nie do przyjęcia i poinformował o wszystkim władze w Watykanie a także naciskał na Szwajcara by ten opuścił nuncjaturę. Ale wszystkie wysiłki poszły na marne ze względu na relację z duchownym.

 

W pierwszych miesiącach 2001, Ricca, ze względu na niestosowne zachowania, uwikłał się w parę przykrych dla niego zajść.

Pewnego dnia, po pójściu, jak już nieraz bywało - mimo ostrzeżeń - na Bulevar Artigas, do lokalu homoseksualistów, został pobity i musiał prosić o pomoc księży, aby ci pomogli mu wrócić do nuncjatury. Wrócił tam z obrzękniętą twarzą.   

 

W sierpniu tegoż samego 2001, przydarzył się Ricce inny wypadek. W środku nocy zablokowała się winda nuncjatury i o poranku trzeba było wołać o pomoc strażaków, którzy znaleźli w niej razem z monsignore młodzieńca, którego policja zidentyfikowała...

 

Nuncjusz Bolonek natychmiast po tym poprosił Watykan o oddalenie duchownego z nuncjatury i zwolnienie Szwajcara, na co sekretarz stanu kardynał Sodano przyzwolił.

 

Ricca, chociaż temu niechętny został przeniesiony do nuncjatury w Trinidad i Tobago, gdzie pozostał do 2004, ale również tam wszedł w konflikt z nuncjuszem. W końcu został wezwany do Watykanu i odwołany ze służby dyplomatycznej w nuncjaturach.

 

Jeżeli chodzi zaś o Haari, w momencie opuszczania nuncjatury zażądał aby jego kufry zostały wysłane jako bagaż dyplomatyczny do Watykanu, na adres monsignore Ricca. Nuncjusz Bolonek odmówił i kufry wylądowały w budynku na zewnątrz nuncjatury, gdzie pozostały przez kilka lat, aż do momentu, kiedy Ricca z Rzymu oświadczył, że nie interesują go.

 

Gdy otworzono bagaże aby wyeliminować ich zawartość - zgodnie z wolą nuncjusza Bolonka - znaleziono w nich rewolwer, powierzony następnie władzom urugwajskim, i oprócz rzeczy osobistych, znaczną ilość prezerwatyw oraz materiał pornograficzny.

 

***

 

W Urugwaju o powyżej opisanych wydarzeniach wiedzą dziesiątki osób: biskupi, księża, zakonnice i świeccy. Nie mówiąc już o władzach, od policji do strażaków. Wiele z tych osób brało bezpośrednio udział w opisanych zajściach, w różnych momentach.

 

Ale również w Watykanie je znają. W swoim czasie nuncjusz Bolonek wyrażał się z wielką surowością o księdzu Ricca.

 

Mimo tego, zasłona ciszy przykryła dziś wszystkie wyczyny duchownego.

 

W Urugwaju są ci, którzy nic nie mówią, mając obawy wewnętrzne, lub ze względu na zajmowane stanowisko. Są również tacy, którzy milczą by nie stawiać w złym świetle Kościoła i papieża.

 

Ale w Watykanie jest ktoś, kto aktywnie poparł operację utajnienia historii, hamując śledztwo w tej sprawie od czasów jej zaistnienia aż do dnia dzisiejszego. Zrobił to najpierw ukrywając sprawozdania nuncjusza, potem dbając o to aby akta personalne księdza Ricca były czyste jak łza. W ten to sposób, ten ktoś ułatwił duchownemu nową prestiżową  karierę.

 

Po swym powrocie do Rzymu, monsignore został zaliczony do personelu dyplomatycznego w ramach Sekretariatu Stanu: najpierw od 2005, do pierwszej sekcji, tzn. spraw ogólnych, potem, od roku 2008, do sekcji drugiej, tj. tej ds. stosunków międzypaństwowych, potem ponownie, od 2012 do pierwszej sekcji, z wysokimi kwalifikacjami, tj. jako doradca pierwszej klasy nuncjatury. Jego zadaniem jest kontrolowanie wydatków nuncjatur. Stąd utworzona została przez mass media w momencie jego nominacji na "prałata" IOR-u, fama nieprzekupnego moralizatora.

 

Co więcej, zaczynając od 2006, powierzono mu zarządzanie najpierw jedną, potem drugą, a następnie i trzecią rezydencją dla kardynałów, biskupów i księży przyjeżdżających do Rzymu. Wśród nich również Domem św. Marty, co pozwoliło Ricce na możliwość tkania gęstej sieci stosunków z najwyższymi dostojnikami Kościoła Katolickiego z całego świata.

 

Mianowanie go "prałatem" IOR-u jest ukoronowaniem jego powtórnej kariery. (...)

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.3 (9 głosów)

Komentarze

nie powinno, moim zdaniem, udzielać się na zasadzie "a u was (u nich) biją Murzynów".

Nie mniej - problem homoseksualizmu wśród prominentnych dostojników (ale też nie-prominentnych księży) jest problemem również w polskim KK. A również - problem przynależności oraz związków pewnych hierarchów z masonerią, Rotary Club, Różokrzyżowcami itp. Jest także kwestia takich czy innych "pomocy materialnych" otrzymywanych z wątpliwych źródeł przez niektórych "przedstawicieli" Kościoła. Problem jest bardziej złożony, niż może się wydawać. Kościół Katolicki w Polsce nie był poddany żadnej lustracji (miał się "sam oczyścić", podobnie jak sądownictwo). O politycznych uwikłaniach części znanych w Kościele postaci pisał także historyk Peter Raina (ale oczyszcza z zarzutów o pedofilię, pośmiertnie, prałata Jankowskiego).

Jestem jednak pewna, że jeśli nie znajdą się obecnie osoby, które będą miały odwagę cywilną (i prawy charakter) aby podejść do problemu "homofilii" w Kościele w sposób wolny od emocji ale obiektywny i zdecydowany (oczyścić Kościół, uratować ludzi!) to Księdza Jacka "zagryzą" wspólnie zarówno głupawi, naiwni "obrońcy" Kościoła jak też "bojownicy" homoseksualnego i masońskiego lobby w Kościele. A przy okazji - rozmaite G*Wna będą miały okazję do ataku na Kościół. W tej sytuacji tylko Prawda może nas uratować: "Poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli".

Vote up!
5
Vote down!
0

_________________________________________________________

Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie

katarzyna.tarnawska

#1521046

Jednak mam co do niej obawy. Wielu księży w podobnej sytuacji popadło w pychę i odchodząc od Kościoła, niezależnie od jego ziemskich niedoskonałości, doprowadzali do rozłamu niszczącego idee wynikające z nauczania Chrystusa. 

Z kolei wielu ludzi Kościoła, którzy w podobnych sytuacjach byli odsuwani przez hierarchów od posługi wiernym ale jednak pozostali posłuszni przełożonym i Kościołowi instytucjonalnemu, nie dość, że z czasem wrócili do pracy duszpasterskiej, ale nawet zostali świętymi. Ot, np. przykład Ojca Pio...

Pamiętajmy, że Kościół jest Chrystusowy, nie ludzki.

Vote up!
2
Vote down!
0

M-)

#1521063

Chrystus powiedział do pierwszego ze swoich wyznawców: Piotrze Ty jesteś opoką a na tej opoce zbuduję Kościół mój. Gdy wierni obserwują zachowania niektórych duchownych pojawia się u nich powątpiewanie a następnie utrata wiary, szczególnie wtedy gdy ta wiara jest słaba. Gdy wierni widzą zło w Kościele tracą wiarę i od Kościoła odchodzą, inaczej mówiąc ta opoka, fundament, jest coraz słabsza, zaczyna kruszeć i pękać. Kościół niestety nie oczyścił się sam co można było przewidzieć, a widząc co się dzieje, ksiądz Jacek Międlar postanowił o tym mówić. Nie mówi on tego aby Kościołowi zaszkodzić, ale aby ten Kośćiół oczyścić ze zła i zaprowadzić porządek, a nie zamiatać problem pod dywan. Milczenie nie naprawi Kościoła, będzie zasłoną dymną, którą wiatr zawsze rozwiewa. O tym co mówi ks. Jacek mówi się w wielu polskich domach i najwyższy czas aby skończyć z tym co osłabia Kościół. Duchowni a przede wszystkim purpuraci powinni dawać przykład jak powinno się żyć według nauk Chrystusa. Ksiądz Międlar nie chciał niczego zmieniać w Kościele, w jego kazaniach nie było nie było niczego co byłoby sprzeczne z naukami Chrystusa lub Pismem Świętym, a pomimo tego zabroniono jemu nawet nauczania dzieci religii. Przełożeni postawili go w sytuacji w której nie miał innego wyjścia jak tylko odmówić im posłuszeństwo. Co myślą wierni o prymasie, który wybiera się na uroczystości 500-cia luteranizmu, lub o biskupach, którzy mówią piękne, patriotyczne kazania i jednocześnie idą do Bolka aby złożyć jemu osobiście życzenia urodzinowe? Nie wiem czy byli w tym roku, ale byli w ubiegłym. Czy wierni nie zadają sobie pytania, czy oni naprawdę wierzą?

Vote up!
4
Vote down!
0

Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain

#1521072