Demony szaleją na Woodstocku
Obiecywałem sobie solennie, że nie napiszę nic przez dwa tygodnie, ale jak zobaczyłem co się wyprawia na Przystanku Woodstock, to postanowiłem zawiesić swoje prawo do odpoczynku na czas nieokreślony. To, co się dzieje w Kostrzyniu nie da się opisać przez takiego wyrobnika jak ja, tu potrzeba pióra Bułhakowa, bo też są to fabuły na miarę „Mistrza i Małgorzaty”, tyle że nie widać drugiego Bułhakowa, jak wspomniałem.
Aura tajemniczej charyzmy parującej z Jerzego Owsiaka, która do tej pory snuła się jeno pomiędzy uczestnikami imprezy, teraz spowiła nawet festiwalowych gości i stała się dosłownie namacalna. Przekonał się o tym osobiście redaktor Grzegorz Miecugow, gdy jakiś demon patriotyzmu wdarł się na scenę i przyłożył mu kilka razy z tak zwanego liścia. Demon miał przy sobie nawet wypisane intencje (TVN kłamie), żeby była pełna jasność co do patriotycznej motywacji.
Jak z powyższego niezbicie wynika, redaktor padł ofiarą powracającej fali, który to syndrom opisał już dawno Bolesław Prus, o ile dobrze pamiętam. Sam Miecugow bowiem w 2010 roku wykrakał taki rozwój wydarzeń mówiąc, że żałoba narodowa po tragedii smoleńskiej może obudzić demony patriotyzmu. No i jak raz jeden demon obudził się akurat, kiedy delikwent gościł u Owsiaka na Przystanku Woodstock. Można więc śmiało powiedzieć, że słowo Miecugowa stało się ciałem, aczkolwiek nie widziałem triumfu na jego twarzy.
Ale to nie jedyny przypadek metafizycznego sprzężenia zwrotnego na imprezie Owsiaka. Wcześniej bawił tam bowiem bardzo wyzwolony i otwarty na oścież ks. Adam Boniecki, który zachęcał festiwalowiczów do wyzwolenia się z przesądów starym zawołaniem Owsiaka „Róbta co chceta”. No i traf chciał, że także słowo Bonieckiego stało się ciałem, bo przecież ów demon się tylko zastosował do kapłańskiego przesłania. A że wszystko skrupiło się na Miecugowie, to już takie zrządzenie losu. Kismet, jak mówią Turcy.
Jednak skądinąd wiemy, że i ksiądz Boniecki ma związki z TVN i to solidne, w swoim czasie bowiem zaprzedał swoje pismo Tygodnik Powszechny grupie ITI, gdyż nie starczyło mu charyzmy na podtrzymanie ducha w tygodniku. Zatem co my możemy powiedzieć o księdzu Bonieckim, który w tymże tefauenie obficie się udzielał, jeśli niemal na drugi dzień po wystąpieniu księdza wyskakuje demon z przesłaniem zwrotnym, że TVN kłamie? Czy to nie jest czysta metafizyka, ten cały Owsiakowy Woodstock?
Ale to jeszcze nie wszystkie metafizyczne hopsztosy, jakie się dokonały w Kostrzyniu. Był jeszcze Kuba Wojewódzki, który ogłosił, że państwo, które z kabaretem wojuje staje się kabaretem. Zważywszy, że z Wojewódzkim wojuje państwo Tuska, ta deklaracja może być początkiem nawrócenia ze sprośnych błędów liberalizmu. Co prawda, wiszą nad Wojewódzkim dwa procesy o rasizm, jeśli dobrze pamiętam, ale czy to ważne w ostatecznym rozrachunku, kiedy i pod jakim rygorem się człowiek nawraca? W końcu chodzi o życie wieczne.
No i to jest ostatnie, ale przecież nie najmniej ważne przesłanie z imprezy w Kostrzyniu, które jest tym bardziej doniosłe, że pośrednio wywodzące się z Biblii – kto z kabaretem wojuje, ten od kabaretu ginie. Jeśli wszystkie te metafizyki się sprawdzą, to Owsiak zostanie ogłoszony Prorokiem Większym.
PS. Już naprawdę myślałem, że na nic śmieszniejszego już się dzisiaj nie natknę, ale przeczytałem informację, że minister Boni zapowiada rewolucję i wielki skok cywilizacyjny. Boni obiecuje, że przeprowadzi Polskę od administracji papierowej do cyfrowej. W przekładzie na doświadczenie z wiarygodnością obietnic ministra Boniego w dziedzinie usprawniania administracji, jego zapowiedź oznacza, że grozi nam rychłe cofnięcie się do epoki glinianych tabliczek i rysików.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 566 odsłon